• 17 marca 2023
    • Historia

    Pragmatyczne spojrzenie na 17 września 1939 roku

    • By krakauer
    • |
    • 16 września 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Czy w ogóle można pragmatycznie spojrzeć na 17 września 1939 roku? Czy retrospekcja w ogóle może być pragmatyczna? Przecież to jest szaleństwo łamiące wszelkie kanony wiedzy historycznej, sprowadzające się w istocie do mierzenia współczesną miarą, czasów dawno minionych. Jednakże czy nasz stosunek do historii może ewoluować w czasie – czy nie? Zdecydowanie może, czego najlepszym dowodem jest zmiana narodowego paradygmatu historycznego po 1989 roku, jednakże trzeba pamiętać o jednym bardzo ważnym zastrzeżeniu. Nikt poważny nie pozwoli sobie na banalne retrospektywne krytykowanie historii, to oczywista bzdura. Natomiast można z pełnymi konsekwencjami rozmawiać o obrazie konkretnego wydarzenia historycznego w naszym współczesnym życiu publicznym. No i tutaj zaczynają się schody, ponieważ jesteśmy na zbiegu historii, narodowych wartości oraz teraźniejszości, ponieważ historia niestety ma to do siebie, że jest doskonałym narzędziem wykorzystywanym do określania i rozumienia współczesnych kategorii, wartości i znaczeń.

    Dzisiaj niestety żyjemy w czasach, w których Sejm w Polsce pozwolił sobie uznać uchwałą ludobójstwo na Polakach za „znamiona ludobójstwa”, dodajmy że chodzi o mordy na Wołyniu! Więc, jeżeli możliwy jest tak skrajny państwowy relatywizm, to wszystko jest możliwe i dopuszczalne – w – podkreślmy ponownie – ocenie obrazu ówczesnych wydarzeń dzisiaj.

    Na temat mitu zdrady, ciosu w plecy, napaści, nieuprawnionego zaboru itd., możecie państwo bez najmniejszego problemu znaleźć dzisiaj setki artykułów. My tutaj skoncentrujmy się na samej istocie tego zdarzenia, jakim było porozumienie dwóch państw totalitarnych, którym nie pasowała dzieląca ich stosunkowo silna, jak się mogło wówczas z zewnątrz wydawać Polska. Problem jest niestety ciągle aktualny, albowiem w naszym geostrategicznym położeniu nie zmieniło się nic, poza tym, że jesteśmy w pewnym względnie lustrzanym odbiciem sytuacji z 1939 roku. To znaczy, w Niemczech mało, kto utożsamia utratę terenów wschodnich z reparacjami wojennymi – odszkodowaniem za napaść, wojnę i okupację, jakiej doznaliśmy ze strony państwa niemieckiego. Poza wąskimi kręgami intelektualistów i literatury fachowej, czegoś takiego jak reparacje – nie ma. W publicznym rozumieniu historii jest coś przeciwnego – krzywda wypędzenia, prześladowanie mniejszości i rabunki. I naprawdę nie ma znaczenia dla dzisiejszych przeciętnych młodych Niemców, że to Polacy odbudowali np. Wrocław po wojnie, a Niemcy wcześniej go metodycznie niszczyli. Z ich punktu widzenia – siedzimy na ziemiach historycznie należących do państwa niemieckiego.

    Niestety jest to lustrzana analogia do Polski przedwojennej. Również podobnie jak wówczas – dzisiaj jesteśmy praktycznie sami wobec otoczenia, ponieważ nasza dyplomacja okazała się tak naiwnie porażająca, że w ogóle nie można jej działania komentować.

    Nie będziemy rozpatrywać, co by się stało dzisiaj, gdyby Niemcy i Rosja porozumiały się ponad sojuszami, albowiem odpowiedź jest banalna – odliczalibyśmy czas do nowego 17-tego września. Ponieważ kwestie geostrategiczne – pomimo zmian i geopolityczne – pomimo starań, niestety nadal pozycjonują nas pomiędzy dwoma supermocarstwami i nic na to nie poradzimy. Rozważania o potrzebie stworzenia arsenału broni masowego rażenia tym razem sobie darujemy, stanowisko w tej sprawie jest jednoznaczne i niezmienne.

    Niestety na 17 września 1939 roku, trzeba patrzeć, jako na straszne doświadczenie, wynikające z izolacji naszego państwa i ulegania iluzjom geopolitycznym, zwłaszcza w zakresie przyjmowania kłamstw i łgarstw tzw. sojuszników za gwarancje bezpieczeństwa. Czy dzisiaj jesteśmy w innej sytuacji? Mechanizmy kształtowania się relacji międzynarodowych są praktycznie takie same. Różnica jest taka, że tacy maluczcy jak my, możemy sobie pooglądać współczesnych Ribbentropów w telewizji, często na żywo jak knują nad naszymi głowami.

    Niestety brak w Polsce retrospektywnej oceny Września 1939 w ogóle, a 17 dnia tego nieszczęśliwego miesiąca w ogóle, chociaż od momentu, kiedy można o tych wydarzeniach otwarcie mówić upłynęło już sporo czasu. Starsi z państwa czytelników zapewne pamiętają lekcje historii, gdzie nauczyciel lub nauczycielka, omawiając Kampanię Wrześniową, szybko przemykał nad problemem 17-tego dnia tego miesiąca. Musiały być jednak, wówczas jakieś powody, dla których dwa programowo sprzeczne totalitaryzmu dogadały się nad wspólnym pożywieniem się truchłem pokonanej i rozdeptanej słabiutkiej Polski? Przecież coś musiało o tym przesądzić, że dwa tak potężne państwa, zdecydowały się po raz kolejny zlikwidować kwestię polską z zakresu bieżących spraw europejskich.

    Być może przyczyna była ta sama – geopolityczna, co w XVIII wieku? W regionalnym koncercie mocarstw nie pasował kraj, który oba mocarstwa musiały uwzględniać w swoich rachubach strategicznych? Kraj, którego potencjał mógł wydatnie wzmocnić potencjał jednego z mocarstw? Musiał być jakiś powód do dokonanego zaboru, prawdopodobnie wówczas zdecydowało wzajemne szachowanie się mocarstw, które zostało przedłużone o dwa lata właśnie dzięki wspólnemu podziałowi zamordowanego truchła. O innych powodach lepiej jest nie myśleć, ponieważ wcale nie są one tylko historyczne, naprawdę upłynęło sporo czasu, nie jesteśmy już państwem „panów”, a niestety nadal działają pewne historyczne stereotypy, poprzez które o wiele łatwiej jest dzielić nasze Narody niż łączyć. Na tym smutnym dziedzictwie 17 września poprzestańmy, zwłaszcza skoro nie potrafimy wyciągać wniosków z własnych porażek.

    Już tak, czysto z powodu przypominania o właściwym rozumieniu pragmatyzmu – jak pojedziecie państwo na Białoruś, Litwę lub Ukrainę, w wielu miastach i miasteczkach „Kresów” znajdziecie państwo ulice „17-września”. Proszę się więcej nie oburzać, tylko zgodnie z wytycznymi wyznaczonymi przez Sejm w Polsce – podejść do zagadnienia pragmatycznie. Jeżeli bowiem rzeź na Wołyniu spełnia jedynie znamiona ludobójstwa, to 17 września, to nic innego jak wkroczenie wojsk Armii Czerwonej na tereny wschodnie ówczesnego państwa polskiego i znajdujące się pod polską administracją. We wszystkim, co robimy musimy być, bowiem konsekwentni!