• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Potrzebujemy ciągłej modernizacji

    • By krakauer
    • |
    • 03 lutego 2022
    • |
    • 2 minuty czytania

    Potrzebujemy ciągłej modernizacji jako państwo, w każdym komponencie – społecznym, politycznym, ekonomicznym, administracji i zarządzania, religii, stosunków międzyludzkich, wojskowości – nie ma takiej dziedziny, w której byśmy jej nie potrzebowali. Jest jednak jedna dziedzina, która jest jeszcze ważniejsza, najważniejsza ze wszystkich – to potrzeba modernizacji sposobu myślenia, ścieżki percepcyjnej, która polega na postrzeganiu rzeczywistości przez kotlet schabowy z kapustą i wszystko, co się z nim łączy. Nie da się tego zmodernizować, bez zmiany modelu nauczania – całej oświaty i edukacji, poczynając od przedszkoli, a kończąc na uniwersytetach. Nie da się tego zmienić, bez wywołania minimum refleksji i krytycyzmu, w społeczeństwie, w którym „juma”, była psychologicznie i etycznie uzasadniona zbrodniami wojennymi sąsiada, a slogan „jak Kali ukraść krowę…” jest tak samo realny, jak słońce na niebie. Nic przecież nie jest problemem, bo wystarczy udać się do oficjalnych przedstawicieli pewnej globalnej organizacji biznesowo-religijnej, którzy udzielają rozgrzeszenia! Genialna sprawa, naprawdę – grzeszymy, a chwilę potem po sprawie!

    Niestety myśląc o naszych problemach, poszukując diagnozy – zawsze dojdziemy do tych samych generalnych w istocie wniosków, jest źle – ponieważ – było źle i złe wzorce, są nadal promowane i uznawane za fundament naszej organizacji. Nie da się tego zmienić, ponieważ na straży systemu stoi wspomniana organizacja, mająca u nas formę pewnego Kościoła, którego hierarchowie mają własne interesy. Z naciskiem na własne, swoje – ich, a ogólny ogląd sytuacji i długa perspektywa, pozwalają im na rozgrywanie wszystkich, wszędzie i wszystkiego.

    Jesteśmy więc w błędnym kole – tradycji, niemożności, nieudolności, przyzwalania na bylejakość i – „jakoś tam bylstwo”. Wszystko podlewane bogo-ojczyźnianym sosem, zakąszane schabowym i popijane rosołkiem. Do póki żyliśmy w realiach gospodarki na wpół naturalnej, napędzanej przez konie, gnojowice i pracę, która nie potrzebowała importu wszystkiego z Chin i krajów arabskich – to się kręciło. Natomiast dzisiaj jest nowa rzeczywistość, niestety PRL-owi, nie udało się na tyle zmodernizować naszego społeczeństwa i państwa, żebyśmy byli w stanie wydobyć się z niewoli percepcyjnej, w jakiej tkwimy powszechnie. Niestety nie udało się również zapewnić nam nowoczesnego sposobu generowania energii, co będzie się teraz mścić i może nas cofnąć w mroki wieków średnich, bo energia staje się czymś luksusowym, wręcz limitowanym. Niestety niewola percepcyjna w jakiej jesteśmy, nie pozwoliła nam na nic więcej, niż PO-PiS, w dowolnej konfiguracji i wszystko jedno w jakim układzie akurat rządzącym. Te elity polityczne zawiodły prawie zupełnie i prawie na całej linii. W żadnej mierze nie przygotowały nas do zagrożeń wynikających z pułapki percepcyjnej i niemożności, które nami rządzą – czy to się nam podoba, czy nie. Łatwiej byłoby nam zderzyć się z rzeczywistością post-globalną, będąc w stanie jak w roku 1989, bo przynajmniej ludzie nie byli przyzwyczajeni do „luksusów” – tak, to żałosne, ale taka jest rzeczywistość.

    Patrząc na nasze możliwości, wielkim sukcesem było wejście do Unii Europejskiej, która rzeczywiście okazała się czymś innym, niż nam się wydawało, jednak to było do przewidzenia. Zachód, w tym zwłaszcza Niemcy, traktują Unię jako narzędzie do swoich celów, którym się lewarują-wzmacniają. Nasze elity kazały nam uwierzyć, że „wchodząc” do tzw. wspólnoty euro-atlantyckiej, oto spełniamy marzenie 1000 lat naszej państwowości, niczym by nas włączono do Cesarstwa Rzymskiego! Chciał Otton III, a później dopiero Helmut Kohl! Niesamowita, romantyczna wizja, okazała się kolejną fikcją – ułudą, bo rzeczywistość nie jest taka prosta, ani na pewno zero-jedynkowa. Dołączenie do „wspólnoty” jako młodszy brat, zawsze jest trudne. Jak widać, dla nas również kosztowne i bezalternatywne. Właśnie o tą bezalternatywność tutaj chodzi, to jest najważniejsze w postrzeganiu naszego stosunku do Zachodu, ale już nie Zachodu wobec nas. Dla nich jesteśmy zasobem, póki użytecznym – możemy trwać, ale na zasadzie kurczaka, któremu się podcina skrzydełka, żeby za wysoko nie podskoczył.

    Czy już osiągnęliśmy maksimów możliwości tego, co można było pozyskać z Unii Europejskiej? Czy dobra zmiana, to koniec naszej zdolności do absorpcji innowacji? Przeszkodą w modernizacji kraju ma być to, kto z kim śpi i się całuje w miejscach publicznych, chociaż nie jest problemem prawie zinstytucjonalizowane przyzwolenie na pedofilię w wykonaniu niektórych hierarchów pewnego Kościoła? Przeszkodą w modernizacji kraju ma być nasz własny wymiar sprawiedliwości? Przeszkodą ma być „namiętne” łączenie węgla z tlenem? Może chorobliwa wręcz rusofobia? Niezdolność do pragmatycznego postrzegania rzeczywistości? Brak chęci podporządkowania się pod to, czego oczekuje większość – mniejsza z tym jak kierowana? Nie ma odpowiedzi, ale składowych naszych problemów nie ubywa – jest z czego budować konflikt i karmić wzajemną wrogość.

    Potrzebujemy ciągłej modernizacji, ciągle musimy się uczyć i przygotowywać na ciągłe zmiany. Inaczej się nie da przetrwać, bo o przetrwanie tutaj chodzi – RZECZYWISTOŚĆ NA NAS NIE CZEKA – proszę popatrzeć na mapę, proszę popatrzeć na układ geopolityczny. Nie jest tak, że nie mamy alternatywy, ale póki co nie mamy wystarczającej ilości energii, żeby utrzymać dotychczasowy poziom życia. Jak rozwiążemy ten problem, może będzie można myśleć o czymś więcej. Od szczegółów do ogółu. Straszną cenę płacimy za brak państwowości w wieku pary i żelaza, wielką cenę płacimy za wykrwawienie kolejnych pokoleń w dramatycznych Powstaniach. Nie popełnijmy już nigdy błędu pójścia w konflikt, jeżeli tylko można go uniknąć, ugnijmy się, ale nie dajmy złamać…