- Ekonomia
Porażająca drożyzna świeżej żywności upokarza
- By krakauer
- |
- 06 lipca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Jest drogo. Żywność świeża drożeje w zastraszającym tempie. Wizyta na lokalnych targach, gdzie można w dużych miastach kupić dobrej jakości świeżą żywność poraża drożyzną i upokarza jak przychodzi do płacenia a człowiek uświadamia sobie, że nie stać go na trzy kilogramy świeżych ogórków po 5 zł! stać.
Banany, pomarańcze, mandarynki i inne owoce, których nazw autor artykułu nie zna – są tańsze od krajowych czereśni (15 zł) truskawek (7 zł) i innych nielicznych jeszcze uprawianych dóbr spożywczych. Ceny prawdopodobnie z powodu pogody poszybowały do góry w sposób abstrakcyjny i wykluczający z przywileju jedzenia świeżej żywności sporą część społeczeństwa.
Stopniowo sezonowy wzrost cen przekłada się na koszt innej żywności, która przecież nie może zrobić się przerażająco tania, ponieważ doszłoby do zaburzenia równowagi na rynku. Póki co można napychać się ryżem, kaszą czy przetworzonymi i wysokoenergetycznymi ziemniakami w proszku, jednakże to się za niedługo także skończy. Już dzisiaj Polacy oglądają pomidora z dwóch stron zanim pokroją go na kanapki, o ile wielu na ten przywilej jest jeszcze stać.
Nie ulega wątpliwości, że to pogoda jest winna. Okresowa zwyżka cen żywności w normalnych warunkach zdrowej gospodarki nie byłaby żadnym problemem, a przynajmniej nie powinna być dla dominującej większości społeczeństwa. Niestety w naszych warunkach – przerażającej biedy w społeczeństwie i totalnego braku pieniądza w gospodarstwach domowych wzmocnionego kryzysem – te zwyżki cen oznaczają barierę konsumpcji. Polacy będą kupować mniej za więcej – oto do czego prowadzi naiwna polityka rolna Unii Europejskiej bezszelestnie popierana przez nasze dotychczasowe unijne rządy!
Wszyscy pamiętają jak niedawno polski cukier był w Niemczech tańszy. Był bo musiał być, gdyż konkurencja w niemieckich sklepach wymusiła tak a nie inną wojnę cenową głównie niemieckich dystrybutorów. Wszystko się działo w warunkach absolutnej walki Komisji Europejskiej z nadpodażą cukru w Europie. Eksportowano go z dopłatami, przerabiano na bio-paliwo, rozdawano w ramach europomocy – wszystko, żeby tylko nie trafiał na rynek obniżając cenę. W efekcie mieliśmy najdroższy cukier w historii, będąc totalnym zagłębiem buraka cukrowego i cierpiąc na kryzys nadprodukcji. Obecnie jest nieco inaczej, po prostu nie ma świeżych produktów w nadmiarze, co zupełnie nie interesuje Komisji Europejskiej, teraz po prostu działa rynek a ona milczy. Oczywiście podobnie milczy nasz rząd – z pewnością odnotowując zwyżki jako okresowe wahania cen na rynku i nic ponadto. Żadnego komunikatu, żadnego napomnienia do handlujących o niższe marże, żadnych ułatwień dla sadowników i innych specjalnych produkcji rolnych. Może nie mają rak do pracy? Może brakuje jakichś maszyn? Szybkie kredyty być może poprawiłyby sytuację zwiększając ilość owoców i warzyw o 15% na rynku? Nie to wszystko się nie liczy – świeże owoce i warzywa mogą sobie spokojnie drożeć, a cukier nie, cukier dotychczas w Unii miał drożeć politycznie!
Jest oczywistym, że w istniejących warunkach nie da się od ręki rozwiązać problemu. Zresztą nie jest tragicznie – w sklepach dyskontowych można kupić głęboko chłodzone „prawie” świeże nowalijki z całej Unii, jednakże ich ceny i jakość nie zachwycają. Substytuty „standaryzowane” jako „euro-papu” są poprawne, ale to nie jest to samo co żywność świeża. Hańbą dla naszego systemu społeczno-gospodarczego jest to, że w 2013 roku – w ogóle istnieje problem cen świeżej żywności. Jest to dowód na to, że jesteśmy porażająco biednymi nędznikami, których nie jest stać na jakąkolwiek amortyzację najdrobniejszych trudności życiowych. To jest przede wszystkim smutne, rządzący muszą z tego wynieść prawidłowe wnioski – potrzebujemy systemowego wzmocnienia warunków egzystencji ekonomicznej społeczeństwa, ponieważ to co mamy w tej chwili nie zadawala nikogo.
Niestety nie ma tu innych łatwych rozwiązań poza rozdawaniem bonów na żywność. Tylko w ten sposób można bezpośrednio i natychmiastowo adresować pomoc dla osób najbardziej potrzebujących. O zmianie polityki rolnej możemy sobie pośpiewać piosenki, prościej byłoby chyba przygotować narodową automatyczną misję aparatu kosmicznego na Marsa (w czym w sumie jesteśmy nieźli).
Tymczasem, no cóż, nie mamy świeżych malin bo są za drogie, ale w sklepach na regałach zalega kilkadziesiąt rodzajów i smaków dżemów, powideł i innych smarowideł smakowych – spełniających wyśrubowane unijne normy jakościowe, można skorzystać z promocji, zresztą to nie są drogie rzeczy – w przeważającej ilości krajowej lub sąsiedzkiej produkcji. Jeżeli już ktoś musi zjeść owoc – może kupić puszkowane brzoskwinie – pyszne, tanie i pryzmowane w lokalnych hipermarketach w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek.