• 16 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Pomoc dla M. syna D.

    • By krakauer
    • |
    • 15 sierpnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    W ciągu ostatnich kilkunastu dni obserwujemy na ekranach naszych telewizorów wspaniały, niesłychanie barwny, bo realizowany przez życie spektakl. Otóż nasza wspaniała i oby żyła wiecznie elita odejmuje sobie od ust, żeby tylko narodowi – w jego najbiedniejszej masie wiodło się jak najlepiej.

    Nigdy jeszcze w historii naszej transformującej się ojczyzny tak niewielu nie uczyniło tak wiele dla narodu jak nasza obecna elita. Mamy liczne dowody jak osoby na szczycie naszej społecznej drabiny odejmują sobie od ust, albo i nie muszą sobie odejmować, bo mają tak wiele np. w elewatorach zbożowych, że cała rodzina się przy nich wyżywi i co? Po chrześcijańsku walcząc z bezrobociem i biedą dają innym członkom swoich rodzin i rodzin swoich kolegów. Jakie to chrześcijańskie, jakie to uczciwe, poza tym nie ma, co się czepiać wiadomo, że od kogoś trzeba zacząć, no a od kogo mają zacząć świeżo upieczeni kapitaliści? Od przepraszam „babci klozetowej” na centralnym? Nie! Nie da się, bo tam są bramki obrotowe po 2 zł! Nie masz – nie korzystasz, chyba, że metodą „na kolejarza” cienką strużką na środku peronu. I co nie da się udowodnić, że nie ma postępu! Automatyzacja poprawia naszą rzeczywistość. Jedni mają dochody z elewatorów zbożowych a inni kołowrotki w toaletach. A jak wiadomo, lepszy kołowrotek niż brak elewatora. No, bo i po co taki elewator? Jeszcze się dziennikarzyna jakaś przyczepi a potem CBA i Prokuratura będą węszyć!

    W każdym bądź razie, jako sól tej ziemi, powinniśmy być mniej zazdrośni wiadomo, że władza sama się zawsze wyżywi, że będzie miała lepiej. Dlatego po chrześcijańsku byłoby o wiele lepiej zapytać, co Ty obywatelu możesz dać jeszcze naszej potrzebującej elicie? Czego oni zawsze potrzebujący, bo biedni, w tym nieraz określający się dość niewybrednymi epitetami młodzi ludzie, jako „naiwni” mogą potrzebować? Przecież tak słodko byłoby łapać na raz za ogon kilka sroczek? A posadka na publicznym etacie jest zawsze dobra, zwłaszcza, jeżeli ma się nielimitowany i nieograniczany przez wrednego szefa czas pracy. Wówczas aż się prosi, żeby przy okazji brać „fuszki” i je sprytnie na komputerku fuszerować, zwłaszcza, jeżeli ma się absolutną pewność, że noszone na karku nazwisko tatusia wytłumi wszelką krytykę, pytania, w ogóle cokolwiek. Fajnie musi być członkiem rodziny elity, albowiem wszyscy zabiegają o twoje względy, każdy chce mieć cię na „fejsie” i w komórce, no zwłaszcza jak się ma fajną „wylaszczoną” siostrunię, co się „lansi” za kilkadziesiąt „tysi” miesięcznie. O tak! Takie życie może być cool, może być jazzy a nawet funky! To jest to.

    Patrząc zupełnie obiektywnie to, co niby taka elita ma ze swoją latoroślą lub małżonką czynić? Przecież nie będzie to „to” siedziało w domu i czekało na męża – ojca w nieskończoność, albowiem skończy się to problemami innego typu. Wiadomo jak jest – trzeba jeść, a wszyscy mamy żołądki, no i klimat uniemożliwia pełne „wylajtowanie się”, bo można zamarznąć zimą!

    Szczególny problem mają ci rodzice, którzy są na piedestale. Zwłaszcza, jeżeli dzieci już powinny zarabiać a nie znają się na niczym poza np. doborem szminki do żakieciku. No i co z takim dzieckiem zrobić? Wsadzić do jakiegoś sekretariatu u znajomego profesora na uczelni? No nie! Zmarnieje, bez słońca, bez wolności, bez luzu, po co ma się latorośl męczyć. No a co zrobić z synem, który sam sobie nie może ułożyć życia i chałturzy? Nawet kiedyś daleko pojechał oglądać pociągi na skośnych torach – za państwowe i afery nie było! No, ale co robić przez całe życie? A przynajmniej jak tu nie ustawić dziecka, – jeżeli ma się na skinienie cały kraj?

    W tym wszystkim jest pewien problem, otóż chodzi po prostu o prywatne ambicje latorośli. O ile jedno się zadowoliło dobieraniem kolorków lakieru lub designerskim układaniem widelców wokoło talerzyków z szarlotkami, to drugie niekoniecznie już musi się znać na czymkolwiek, no a trudno żeby kariery nie zrobiło i się nie ustawiło, – jeżeli można! No, bo można, a nawet trzeba.

    Znając nasze społeczeństwo, w momencie gdyby latorośl klepała biedę, wówczas w narodzie podniósłby się szmer zdziwienia – no, bo co to za ojciec, który może a nie pomoże? Prawdopodobnie szkopuł sprawy polega na tym, że tutaj ojciec naprawdę nie pomagał, albowiem nie musiał pomagać, – bo nazwisko załatwiło sprawę samo. Mniejsza przy tym jeszcze z pracą na publicznym etacie, to oczywiste no, bo całe środowisko „krzyżackie” to koledzy ojca. Natomiast sprawa druga, dodatkowa po prostu się przykleiła, wykorzystała szansę, albowiem fajnie jest kręcić wielomilionowe lody mając osobę z nazwiskiem takiego ojca na liście płac. Wiadomo, że to nie tylko uwiarygadnia, ale przede wszystkim odstrasza całą urzędniczo-represyjną sforę służb i urzędów państwowych, które konkurencja może podjudzić przeciwko. No tak niestety się w Polsce biznesy prowadzi, zwłaszcza te, które się przebiły poza magiczną granicę szklanego sufitu budki i dostawczaka.

    Warto, zatem, żeby naród się umiał zachować i samorzutnie wystąpił z inicjatywą samo opodatkowania się na rzecz latorośli naszej elity. No, bo jak my im nie damy to i tak nas zrabują! Przecież po kilka dodatkowych złotych od obywatela (pracującego i płacącego podatki) nie zaszkodzi, a rozwiąże nam problem. Poza tym, jaki władca byłby zadowolony.


    Przejdź na samą górę