- Polityka
Polskie nagrania na zielonej wyspie
- By krakauer
- |
- 17 lipca 2012
- |
- 2 minuty czytania
Mamy nasze „Watergate”, chłopaki od zielonej siły się ponagrywały dostarczając w ten sposób zdrową dawkę rozrywki dla społeczeństwa i pożywkę dla dziennikarzy. To fajnie, bo rzeczywistość nie znosi próżni, aczkolwiek niestety ponownie sprawdza się zasada, „jaki kraj takie Watergate”.
Mechanizm okazał się banalny w ustawieniu, jednakże widać już na pierwszy rzut oka, że sytuacja jest śmiertelnie poważna i celowo szyta grubymi nićmi, żeby nikt nie miał wątpliwości, czego dotyczy gra.
Pomówiony przez dyskutujących minister, a zarazem konkurent obecnego wodza zielonej siły w najbliższych wyborach wewnętrznych podał się do dymisji. Formalnie od strony politycznej środowisko natychmiast się oczyściło, wyrzucając czarną owcę z pastwiska. Natomiast każdy, kto jest wewnątrz zielonych wie, o co toczy się gra, jest to zresztą tak silnie czytelne, że nie da się ukryć faktów. Dla dużej części tego środowiska jest to czytelna prowokacja obecnego wodza, którego wierny hunwejbin poświęcił się dla sprawy swojego pana i władcy silnie uderzając w jego przeciwnika. Otwarcie gry się udało, pretendent jak wszyscy wiemy złożył dymisję. Jednakże, jeżeli nie zostanie formalnie umoczony w rozgrywkę przez służby specjalne i prokuraturę to będzie mógł startować w wyborach wewnętrznych głośno krzycząc, że zaatakowali go swoi! Albowiem ten człowiek prawdopodobnie padł ofiarą bardzo ordynarnej prowokacji.
Co ciekawe, sprawa zaczyna odkrywać coraz ciekawsze fakty dotyczące całego szeregu różnych osób, powiązanych więzami krwi z czołowymi politykami zielonej siły. Liczne przywileje, wysokie pensje, mityczne koszty, to wszystko to dużo za dużo wygód dla ludzi z państwowego wiktu. Miarka się przebrała, a pazerne zielone łapska trzeba brutalnie uciąć, wypalając kikuty rozpalonym żelazem. Doskonale rozumieją to decydenci ze środowiska zielonej siły, albowiem na skandal nic lepiej nie pomaga jak pokazówka.
Problem ma jeszcze drugie dno, albowiem gra nie toczy się tylko wewnątrz ugrupowania zielonej siły, gdyż ta sama niewiele może bez koalicjanta, który zapowiedział, że potrzebne są rzeczywiste działania oczyszczające. Taki manewr jest możliwy, albowiem w parlamencie udałoby się stworzyć koalicję w oparciu o inne opcje, lub głosy wyłuskane z innych opcji. Przełożyłoby się to na realną możliwość reformowania tej części przestrzeni publicznej, w której konieczne zmiany urealniające koszty życia grupy społecznej będącej naturalnym zapleczem zielonej siły mogłyby być przeprowadzone.
Czy premier wymieni koalicjanta? Zgodnie z zapowiedziami licznych przedstawicieli nie tylko opozycji Donald Tusk, odpowiada w tym kraju nawet za pogodę. Przy takich wyzwaniach, nie ma pola manewru, musi zdyskontować swoje wszechmogące kompetencje. Dlatego tenże zapowiada konieczność wyjaśnienia sytuacji, a inni politycy PO zapowiadają konieczność ogólnego oczyszczenia. Być może, dlatego premier zdecydował się samemu pokierować opróżnionym resortem oraz przynależnymi mu agencjami. Jest to jawne votum nieufności wobec koalicjanta, ponieważ ten resort znajdował się w jego właściwości politycznej. A z zasady jest w Polsce tak, że tam gdzie jest polityka – nie ma prawa wkraczać nawet zdrowy rozsądek, nie mówiąc już o jakimkolwiek aparacie ścigania.
Mamy, zatem piękną sztuczną aferę, nagle pokazano społeczeństwu czubeczek góry lodowej, społeczeństwo to połknęło jak grzeczna rybka, albowiem jest to wygodniejszy temat niż jakieś In vitro, lub nie daj Boże taki dramat jak ujawniający się kryzys. W końcu okaże się, że zielona wyspa jest, dlatego zielona, albowiem przenika ją zielona siła, a nie zwykły i banalny PR.
Głosy pełnych oburzenia polityków domagających się komisji sejmowej są słuszne, albowiem nic tak społeczeństwa nie cieszy jak popisy naszych posłów przed ich własną komisją. Będziemy mieli igrzyska polityczne, wokół niczego, albowiem komisja ujawni niewiele, a nawet, jeżeli to nikt i tak nie przeczyta raportu i ustaleń.
I mamy nasze polskie nagrania, chłopcy się bawią jest im dobrze, są zadowoleni z kreowanej przez siebie i dla siebie rzeczywistości. Za jakiś tydzień lub dwa cała sytuacja będzie żyła już własnym życiem, napędzana własnym paliwem, mająca na uwadze już tylko własnych bohaterów. Tak oto tworzy się nadrzeczywistość, a fikcja przechodzi w świat realny. Można rzec – oto Polska właśnie! No, bo przecież szef zielonych nie widzi problemu, nie ma nepotyzmu, twardo domaga się dowodów i może słusznie, albowiem legalizm to fantastyczna sprawa, zwłaszcza jakby była dla złodziejów kara śmierci.
Swoją drogą, być może w sprawie coś jeszcze jest, skoro nieelegancka rozmowa dwóch panów ruszyła ministra rządu RP, którego przy rozmowie nie było. To samo w sobie jest ciekawe, albowiem generalnie wystarczy nagrać taśmę o jakimś ważnym polityku, będąc np. jego totalnym wrogiem osobistym i politycznym, upublicznić ją a następnie liczyć na obciążenie go, rzutujące na jego zdolność do sprawowania określonych funkcji.
Pętla się zaciska nad zieloną siłą, chłopcy muszą zapłacić za pazerność przesadzili, w efekcie będzie cierpiał cały układ, być może nawet układ się rozpadnie. Należy się jednak zastanowić, czy elewator zbożowy wart jest polskiego rządu? To wcale nie jest pytanie pozbawione sensu, albowiem w polityce zawsze jest coś za coś. Koalicja ma minimalną przewagę w Sejmie, obrażony i wykluczony odwołany minister też jest posłem! Może odejść, może mieć kolegów, stronników i co wtedy? Zmiana koalicji? Destabilizacja? Kolejne wybory? To straszna cena na progu silnego tąpnięcia kryzysowego. Kompromitacja zielonej siły uderza przede wszystkim w jej interesy, jednakże totalne zamieszanie może skończyć się problemem ważącym na interesach państwa.
Wnioski: zanim włączysz nagranie pomyśl! Po drugie: gdzie przez cały czas były służby specjalne? Przecież nagranie miało miejsce w styczniu, w lipcu były mistrzostwa – czy specjalnie czekano żeby odpalić bombkę w sezonie ogórkowym? Kraj potrzebuje zmian, widać to po tej aferze. Generalnie potrzebujemy wymienić cały garnitur polityczny. Na całe szczęście w Polsce przecież zgodnie z zapewnieniami ludzi władzy nie ma mafii, bo jakby była to byłoby niebezpiecznie. No, ale przecież na szczęście jej nie ma, bo nie raz tak mówiono.
Zupełnie na marginesie należy się zastanowić, co z takiej afery powinna mieć opinia publiczna? Jakich informacji byście państwo czytelnicy oczekiwali? Warto to mieć na uwadze, albowiem mogę założyć się z każdym o duże pieniądze, że informacje, które będą nam przekazywane będą rozmijały się z naszymi oczekiwaniami. No, ale w Polsce nie ma mafii, na szczęście!