• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Polska w krainie czarów po drugiej stronie lustra

    • By krakauer
    • |
    • 15 kwietnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Obecna sytuacja międzynarodowa przypomniała nam bardzo szybko mroczne, czy też parszywe oblicze historii, o którym w jednym z ostatnich swoich expose wspomniał pan premier Tusk. Być może bardziej sami w oparach paniki wykreowaliśmy sobie obraz „szturmu Pragi”, jednakże to, co się udało naszemu rządowi – to rzeczywiste zirytowanie a zarazem przetestowanie zachodnich sojuszników.

    Wiemy już, że w roli „heroldów” cokolwiek dla zachodu oznajmiających nie mamy za bardzo, czego na zachodzie szukać. Nasze uwrażliwienie na sprawy wschodnie ogranicza naszą wiarygodność dla zachodu. Przy czym dobrze się stało, ponieważ klasa polityczna po cichu a wraz z nią znaczna część społeczeństwa z narastającym zdziwieniem uświadomiła sobie, co to znaczy być państwem buforowym w NATO, dodajmy państwem pomiędzy Niemcami a Rosją. Można się jedynie dziwić, że o tym ostatnim aspekcie jakoś ostatnio chyba tak bardzo chcieliśmy zapomnieć, że uwierzyliśmy we własną propagandę. Podczas gdy rzeczywistość pokazała nam swoje pragmatyczne oblicze. Okazało się bowiem, że Niemcy mają swoje interesy nadrzędne dla nich nad naszym rozumieniem „solidarności” w ramach Unii Europejskiej. Podobnie Francuzi, Brytyjczycy i tak naprawdę wszyscy, którzy jeszcze cokolwiek produkują lub mają silne banki.

    Musimy z tego faktu wyciągnąć wnioski, ale nie takie, jakie będą nam pasowały do dotychczasowego paradygmatu funkcjonalnego „tu i teraz”, ale możliwie najbardziej zbliżone do rzeczywistości i to z uwzględnieniem jej czarnych scenariuszy.

    Najpierw trzeba się zastanowić, czym dysponujemy sami i jakie mamy możliwości rozwoju w obecnych realiach – idąc tą drogą, jaką idziemy. Następnie trzeba rozważyć na ile nam pozwolą Niemcy w istniejącym układzie. Suma tych dwóch scenariuszy oznacza nasze absolutne maksimum, możliwe do osiągnięcia w dotychczasowym układzie, jako członek Unii Europejskiej i gospodarka nadążna wobec gospodarki Niemieckiej.

    Jest przy tym oczywiste, że suma naszego potencjału i wzmocnienia, jakie osiągamy dzięki Unii i uprzywilejowaniu w relacjach z Niemcami – nigdy nie pozwoli nam nawet na zrównanie się z poziomem, chyba że dokonamy jakiegoś przełomu technologicznego gwarantującego wzmocnienie endo- i egzogenicznych przewag komparatywnych, których jednak odrobinę mamy.

    Przede wszystkim musimy zmienić nastawienie, a w konsekwencji cały paradygmat funkcjonalnej obecności w Unii i współdziałania z największym partnerem – Niemcami, którego potęga nie tylko nas przytłacza i spycha do wąskich nisz średniego i niskiego dochodu. Obecność w Unii ma być dla nas narzędziem wzmacniającym a niewyśnionym stanem docelowym – przejściem na drugą stronę lustra do krainy czarów!

    Potrzebujemy przywództwa, które uświadomi społeczeństwu, że nie mamy możliwości „dogonić” Zachodu pod względem poziomu życia w trakcie trwania tego i kolejnego pokolenia. Prawdopodobnie będzie to oznaczać także ograniczenie generalnego potencjału, ponieważ nasza populacja się kurczy, przy czym staniemy się krajem ludzi w wieku zaawansowanym. To jest koszt transformacji realizowanej w dogmacie neoliberalnego kapitalistycznego złodziejstwa, w otoczeniu funkcjonalnym Unii Europejskiej i w realiach niemieckiej dominacji. Warto też dodać, że prawie przy pełnym odcięciu się od relacji gospodarczych i społecznych od krajów, z którymi sąsiadujemy na wschodzie.

    Jesteśmy w jednostronnej izolacji, w której z góry zakładamy, że jesteśmy w krainie czarów, czarowników i wielkich kicających królików po drugiej stronie lustra i nie potrzebujemy niczego od nacji, które uważamy za mniej cywilizowane – oczywiście poza gazem i ropą.

    Jak to się stało, że tak banalnie przenieśliśmy nasz kraj w krainę czarów po drugiej stronie lustra, gdzie już nie zauważamy rzeczywistości? Nie jesteśmy w stanie zauważyć kosztów pobytu w tej krainie, ani że ładny kicający królik to wampir, wypijający z nas krew w sposób tak niesłychanie subtelny i delikatny, że sami się prosimy o więcej tej przyjemności – przecież ma takie ładne białe futerko, jak miło jest je na chwile pogłaskać!

    Uznajmy, że to było interesuje 25 lat, uznajmy że w tym okresie musieliśmy płacić za wcześniejszą próbę zmiany ustroju i zmianę natury człowieka. Trudno można ten okres poświęcić. Jednakże nie możemy sobie wmówić, ani pozwolić żeby nam wmówiono, że „naprawa” ma trwać dłużej niż okres miniony. Jesteśmy zupełnie innym systemem niż 25 lat temu i wcześniej. Nic już w Polsce nie jest takie samo jak wcześniej.

    Dlatego jeżeli potraktujemy to, co mamy dzisiaj, jako stan „zero”, nowy początek to być może udałoby się na nim coś udanego zbudować.

    Oczywiście, trzeba jeszcze temu umęczonemu Narodowi wytłumaczyć, że te 25 lat upodlenia to był „reset” i dopiero teraz zaczynamy budować – no właśnie, co? Co ma być obietnicą, która pchnie do przodu Polaków? Kolejna enumeratywna Rzeczpospolita? Wizja zagrożenia zewnętrznego? Wiara w Boga? Konsumpcjonizm? Nienawiść do prześladowców? O możliwe sugestie proszę poniżej…

    Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]