• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Polska była – jest i pozostanie krajem gdzie walczy się o przetrwanie

    • By krakauer
    • |
    • 05 lutego 2017
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polska była – jest i pozostanie krajem gdzie walczy się o przetrwanie. Decydują kryteria ekonomiczne. Niestety nasza organizacja społeczeństwa i gospodarki, są nastawione na bezwzględną bo feudalno-kapitalistyczną eksploatację człowieka. Do tego dochodzi jeszcze kwestia systemu prawnego, który jest silnie opresyjny. Zwłaszcza w ujęciu funkcjonalnym w odbiorze ostatecznych „użytkowników”.

    Wszelkie bujdy o tym, ze oto w Polsce jest tak łatwo o pracę, że ona czeka na ulicy – to ekstremalny idiotyzm, tak ciężki w ocenie, że wykracza nawet poza kategorie medyczne. Proszę spróbować poszukać pracy, okaże się że – o ile oczywiście nie jesteśmy np. anestezjologiem – to okres poszukiwania będzie bardzo, ale to naprawdę bardzo długi. Łatwiej jest o pracę w rodzaju „podawacza” w sklepie dyskontowym, jednak nawet po podwyżce pensji minimalnej dosłownie szału nie ma. Zresztą, to co się dzieje już za rok lub dwa będzie miało inny przebieg. Ponieważ ilość pracowników zza wschodniej granicy stopniowo przesyca rynek prac prostych i średnio złożonych.

    System pomocy socjalnej, w tym dla bezrobotnych to jakaś ekstra kpina, po prostu coś więcej niż żart z ludzi. Wysokości zasiłków nawet nie ma po co przytaczać, ponieważ są po prostu hańbiące. Jak można utrzymać rodzinę? Siebie? Za mniej niż 1000 zł netto? Widocznie jakoś można, bo tysiące rencistów i emerytów marzy o tym, żeby mieć 1000 netto! Czy to nie jest przerażające? Jednak to jest nasza rzeczywistość – 1000 zł na miesiąc, na opłaty za mieszkanie, leki, żywność, transport. Po prostu kpina i żart z ludzi.

    Dlaczego tak jest? Oczywiście najłatwiej zwalić na okupację, Komunę i cyklistów. Jednak trzeba być przynajmniej względnie obiektywnym, albowiem robimy ten rachunek sumienia na własny użytek. Trzeba przyznać więc, że podstawowym problemem jest niska jakość zarządzania państwem, w tym bardzo słaby i niesłychanie selektywnie skuteczny system ochrony prawnej. Rządzący mają rację, że nie jest normalną sytuacja, w której wielomilionowi bandyci opychają się ośmiorniczkami w drogich restauracjach, a ktoś kto nie zapłacił raty za telewizor kilku rat, bo musiał wydać na leki idzie do więzienia. To nie jest normalny system. Oczywiście nie popieramy nie płacenia należności, jednak takie rozumienie sprawiedliwości jest ultra subiektywne i służy rozpadowi społeczeństwa. Do tego dochodzą eksmisje, zabieranie rodzicom dzieci z biedy i inne, tego typu rozwiązania. Media ostatnio wyciszyły kwestię komorników, trzeba jednak zupełnie na poważnie się zapytać – jak to jest możliwe, że Państwo doprowadziło do aż takiego stopnia sprywatyzowania części swojego dominium. Stosowanie jakiejkolwiek siły wobec obywateli, powinno być zastrzeżone do uprawnień służb państwowych. Nie ma żadnego powodu, dla którego system egzekucji należności sądowych, nie mógłby być elementem administracji sądowej. Komornik nie musi zarabiać miliona Złotych rocznie, może zarabiać mniej więcej tyle co Sędzia żeby wykonywać swoje obowiązki. System jest zły, doprowadził do wyzysku ludzi i wielkich niesprawiedliwości.

    Na to nakłada się jeszcze filozofia działania administracji podatkowej. Miało być wielkie uszczelnienie podatków, jakoś tego nie widać. Rozliczanie VAT w warunkach unijnych, to poważne wyzwanie, nie da się wszystkiego zamknąć w granicach „widzi mi się” decydentów. Rząd miał ambicję do ujednolicenia systemy podatkowego, jednak przestraszył się pozytywnych skutków poszerzenia wolności obywateli.

    Nie jest łatwo żyć w Polsce, nawet w Warszawie i innych dużych aglomeracjach, gdzie jest stosunkowo łatwo o pracę, koszty utrzymania się są bardzo duże. Jak do tego momentu, rządzący nie zaproponowali niczego, co mogłoby systemowo zmniejszyć rozwarcie nożyc dochodowo-kosztowych z poziomu przeciętnego obywatela. Program 500+ nie rozwiązuje żadnych problemów, koszty jakie generuje są zabójcze dla budżetu, Pożyczamy, głównie za granicą, żeby dawać – m.in. bogatym, którzy tego nie potrzebują na dzieci. Czy to jest normalne? Zwłaszcza przy rencistach za 740 zł miesięcznie netto, żyjących na koszt rodzin i pomocy społecznej. To nie jest żadna reforma, ani pomysł na pomaganie ludziom. Gdyby te pieniądze, miały źródło finansowania np. w podatkach od najbogatszych – to miałoby sens. Jednakże na to raczej nie byłoby nas stać.

    Dotychczasowa ścieżka rozwoju bazująca na powolnej stopie wzrostu gospodarczego, opartego na świadczeniu taniej pracy – już się wyczerpał. Ścieżki Korei lub Chin nie powtórzymy. Nie staniemy się ani drugą Japonią, ani drugą Bawarią. Nadal będziemy tym samym miejscem do życia i tylko od nas zależy to, jak będziemy w stanie wykorzystać posiadane możliwości. Na pewno łatwiej już nie będzie, zresztą wcale nie było łatwo. Warunki stworzone w ramach Unii Europejskiej są dość asymetryczne. Zresztą Zachód jest pełen hipokryzji, albowiem problemem są zasiłki dla kilku polskich dzieci na Zachodzie, ale równolegle przyjmuje milion nielegalnych imigrantów, jak również w ogóle nie ma problemu z rozliczaniem podatków w wewnątrzunijnych pół-rajach podatkowych. Widać już dzisiaj, że przynależność do Unii na obecnych warunkach jest dla nas czynnikiem ograniczającym, w zakresie niektórych kierunków rozwoju. W perspektywie średniookresowej to można zaakceptować, albowiem i tak nie mamy pieniędzy na samodzielność. Zresztą globalizacja wymusza swoją logikę, nie ma potrzeby się jej przeciwstawiać. Jednakże w perspektywie długookresowej, trzeba poszukać innej koncepcji na rozwój. Tylko co ma nim być, jeżeli na technologię nie mamy szans?

    Elementem istotnie nas ograniczającym jest Wspólnotowa Polityka Rolna, nie wspiera ona bowiem produktywności, tylko modeluje rynek w taki sposób, żeby ograniczać produktywność. Tymczasem takie rynki jak Chiny, Rosja, Indie – to są w praktyce nieograniczone możliwości sprzedaży wysokiej jakości produkcji rolnej. Jeżeli tylko uda się nam rozwiązać problemy z niedoborem wody (Polska ma jej wieli deficyt), to możemy myśleć o rozwoju eksportu na masową skale. Najlepiej oczywiście w ramach Unii Europejskiej. Można wypracować stosowną koncepcję. Być może więc, to jest przyszłość?