• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Politykę wschodnią Unii Europejskiej powinno się zacząć we Władywostoku!

    • By krakauer
    • |
    • 16 listopada 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Politykę wschodnią Unii Europejskiej, w tym jej najbardziej zaawansowaną formułę wyrażaną w postaci Partnerstwa Wschodniego trzeba zacząć realizować od Władywostoku, korzystając ze słynnej deklaracji Władimira Putina wyrażonej w wywiadzie dla Süddeutsche Zeitung w listopadzie 2010 roku. Była tam mowa o strefie wolnego handlu oraz jeszcze bardziej zaawansowanych formach integracji gospodarczej, które mogłyby zrodzić wspólny kontynentalny rynek.

    Jak to się stało, że nikt tego nie podchwycił? Czy państwa zachodnie boją się Rosji? Czy też nie są w stanie realizować samodzielnej – zorientowanej kontynentalnie polityki, która odcięłaby się od jadu i zgnilizny neoliberalnego złodziejstwa jakie sączy się zza Atlantyku? Jest oczywistym, że planowanie polityki wschodniej w kontekście bezkresu państwa rosyjskiego to coś więcej niż podjudzanie Ukraińców do skakania po Majdanie z pomarańczowymi flagami. Jednakże także stawka jest tutaj zupełnie inna, zupełnie inaczej wygląda tu bowiem kwestia adresowania polityki. Rosja może nie jest demokratyczna w znaczeniu standardów zachodnich, jednakże Ukraina też nie jest a i sam zachód pod względem zakresu władzy elit nad społeczeństwem nie wiele się różni od systemu łączącego służby specjalne i oligarchów. Nikt tutaj nie jest dziewicą, nikt tutaj nie jest bez grzechu – zwłaszcza zachód, który w czasach Jegora Timurowicza Gajdara na samym początku rosyjskiej transformacji wpuścił do b. ZSRR swoje rekiny z najbardziej ostrymi zębami. W ogóle na zachodzie powinni się cieszyć, że Rosja chce ich traktować jako partnerów a nie zamrozi stosunków i nie przywróci napięcia z okresu zimnej wojny, gdyż kapitalistyczne elity nie rozumieją niczego poza przemocą i siłą.

    Oczywiście zachód nie jest głupi i ślepy, doskonale wysłuchał wówczas Putina i spuścił go po brzytwie, czyniąc wszystko żeby wyciągnąć na jaw wszelkie „grzeszki” specyficzne dla rosyjskiego sposobu sprawowania kontroli, mające pokazać jak bardzo zły jest to prezydent i jak bardzo niedemokratycznie rządzi. Co ciekawe nawet czerpiące ze współpracy z Rosją największe korzyści w Europie – Niemcy, pozwoliły sobie na krytykę i stawianie warunków! To wszystko nie bez powodu, a dlatego i tylko dlatego ponieważ zachód pomimo całej swojej potęgi wie i rozumie, że nie może kontrolować, nie może straszyć i nie może przekupić Władimira Putina, MUSI SIĘ Z NIM LICZYĆ. Co powoduje, że to się nie mieści w percepcji zachodnich decydentów, którzy zapewniani przez rosyjskich oligarchów, którzy ukradli góry pieniędzy chroniąc się na zachodzie – o rosyjskim Eldorado, nie mogą się pogodzić, że na wschodzie jest władza, jest porządek państwowy i jest centrum zarządzania, którego nie są w stanie przeniknąć. Dlatego zachód działa standardowo – rozmiękcza, obraża, nazywa złem, chce przeczekać – przeczekać Putina, żeby w momencie krytycznym zrobić wszystko aby w imię tzw. demokratyzacji i swobody zapewnić swoje na wierzchu.

    W to idealnie wpisują się porażeni zachodnimi napojami gazowanymi Polacy, którym się wydaje, że mogą bezkarnie obrażać Rosję i wstawiać swoje krótkie łapki pomiędzy drzwi a futrynę, usiłując przykładowo wmówić bogaczom w Kijowie, że na zachodzie czeka na nich demokracja, prawo, sprawiedliwość, wolność, bogactwo itd.

    To wszystko to są kłamstwa i wynaturzenia, zwyczajowo polscy służący swoich zachodnich panów, starają się zbałamucić kolejnych kandydatów na niewolników. Nikt nie mówi zwykłym Ukraińcom, ze 80% ich przemysłu nie spełnia wysublimowanych norm unijnych i w przypadku realnego członkostwa powinno zostać zamknięte. Politykę klimatyczną można sobie w ogóle odpuścić, albowiem oznacza ona dla Ukrainy podwyżkę cen prądu 3-5 razy. Tak można wymieniać, pokazywać realia, jednakże liczy się machanie flagami i straszenie odwiecznym wrogiem – Rosją! Wszystko oczywiście w imię cudzych interesów, nie polskich, nie ukraińskich, wszystko w interesie zachodnich elit, szukających rynków zbytu i zabezpieczenia dla ekspansji swojej potęgi.

    Tymczasem rosyjska cierpliwość się pewnego dnia skończy. Nie jest bowiem możliwe, żeby Władimir Putin przełknął taki cios, jakim byłoby stowarzyszenie się Ukrainy z Unią Europejską. Zresztą znając Ukraińców, można przypuszczać, że przystąpili do negocjacji unijnych ze złymi intencjami, w zasadzie tylko po to, żeby móc coś więcej wynegocjować na Kremlu, tamta elita bowiem ma pełną świadomość, że w Unii Europejskiej, nawet w bardzo elastycznej Polsce – za 10% tego czego przeciętnie dokonali – siedzieliby w więzieniu do końca życia, a co dopiero w praworządnych Niemczech, czy Belgii. Naprawdę im dalej na wschód tym dalej od zachodnich standardów, jednakże – uwaga – wcale nie znaczy, że tamtejsze standardy są gorsze lub mniej efektywne. Na przyszłość zamiast szafować Ukrainą powinniśmy myśleć o tym, jak zbliżyć zachód do wschodu, jak spowodować, żeby obu stronom opłacało się współpracować – bez myślenia starymi kategoriami neokolonializmu lub budowy zimnowojennych podziałów opartych na termonuklearnej sile odstraszania.

    Uściśnijmy mocno – wyciągniętą dłoń Władimira Putina, uściśnijmy mocno dłonie naszych rosyjskich przyjaciół. Idea wspólnej bezpiecznej i bogatej przestrzeni od Lizbony do Władywostoku to wielka idea triumfu cywilizacyjnego człowieka na północnej półkuli, która jest szansą dla nas wszystkich – i w Polsce, i na Ukrainie i w Rosji i w Unii Europejskiej. Niech świat się boi naszej doskonale uzupełniającej się potęgi… przyszłość należy do nas – o ile zaczniemy się rozumieć bardziej niż z perspektywy wyrwać, okraść i okłamać.

    Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]