• 16 marca 2023
    • Polityka

    Polityczna gra życia Leszka Millera

    • By krakauer
    • |
    • 21 lutego 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pan Leszek Miller lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej w dniu 21 lutego 2013 roku podjął grę va banque, decydując się na pełne odcięcie i spalenie mostów, jakie teoretycznie mogły umożliwiać mu połączenie się z panem Januszem Palikotem i ruchem jego nazwiska, – jako dzierżycielem mandatów części lewicowego elektoratu w jego obyczajowej konotacji. Wedle oświadczenia pana Millera – nie ma dla niego możliwości połączenia tych dwóch potencjałów, ponieważ w zasadzie nigdy nie uznawał Ruchu Palikota za lewicę. W ten sposób nastąpiło odcięcie się pana Millera.

    Równolegle pan Palikot oświadczył, że oto skończył się Leszek Miller i z pełnym uśmiechem idzie dzisiaj na spotkanie z byłym prezydentem – mężem opatrznościowym lewicy – panem Aleksandrem Kwaśniewskim. Z którym spotkał się już pan Miller i na spotkaniu nie było przełomu. Miller doskonale wie, że musi zagrać na całość, albowiem właśnie ustala się jego pozycja w lewicowym obozie. Jeżeli teraz przed formalnym startem czegoś nowego, co zaproponuje wyczekiwany przez kawiorową, obyczajową i nieistniejąca lewicę – ów mąż opatrznościowy! Miller doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że o pozycję może się upomnieć tylko dzisiaj, co właśnie zrobił każąc wybierać Aleksandrowi Kwaśniewskiemu – on lub Palikot.

    Oznacza to, że pan Kwaśniewski nie przyznał mu pierwszeństwa – potraktował go, jako jeden z elementów większej układanki, którą tworzy, licząc na to, że żaden z panów mu nie odmówi. Na tym właśnie polega siła i w zasadzie cała strategia Millera, albowiem doskonale wie, że Kwaśniewski nie może zaryzykować porażki, – czyli rozłożenia się obozu lewicowego na kilu zwaśnionych panów, a jednak SLD to jest pewna marka polityczna jednoznacznie kojarzona, dla której warto się postarać coś zaoferować. Dlatego wszystko, co ma pan Leszek Miller to możliwość nie dania loga! I właśnie idąc na czołowe starcie powiedział, że nie da loga panu Kwaśniewskiemu, jeżeli ten zdecyduje się na współpracę z panem Palikotem.

    W efekcie Aleksander Kwaśniewski ma wyjątkowo ograniczone pole decyzyjne. Wiadomo, bowiem i wie to każdy nawet najgłupszy pracownik biura politycznego – najgorszej partii, – że przy naszej ordynacji wyborczej jedynie skomasowanie głosów daje szanse na dobry wynik. Dlatego Kwaśniewskiemu musi zależeć na maksymalnie szerokim połączeniu lewicy pod własnym szyldem, albowiem jedynie włączając wszystkich, których jest w stanie – może zagwarantować samemu sobie opłacalność przedsięwzięcia, w tym znaczeniu, że będzie miał tyle szabel, że obecny establishment znajdujący się przy korycie będzie musiał wobec niego coś więcej niż zwykłe czapkowanie i oddawanie honorów. Sam Kwaśniewski z Palikotem to trochę mało, zwłaszcza, że z miejsca skazuje się na wyczerpującą wojnę z kawiorową lewicą, w tym z Leszkiem Millerem, który będzie walczył do ostatniego działacza – tak jak walczyć potrafi. Nie ma opcji – ogłoszenia przejścia pod nowy szyld, to, co pozostało obecnie w składzie SLD to już strunobeton, który może jedynie zawalić cały gmach jak się rozpręży, ale nie pęknie, nie załamie się i nie zdradzi, albowiem to przeważnie renciści i emeryci oraz działacze nastawieni na tzw. strategię długiego marszu. No chyba, że pojawią się teczki i jakieś akta! Jednakże, chyba nie ma takiego zagrożenia, bo swego czasu przecież przypadkowo spłonęła działka pana generała Kiszczaka. Ale o tym nie będziemy pisać, albowiem podoba nam się oglądanie kwiatków od góry!

    Zobaczymy, co zrobi pan Kwaśniewski, być może nie podejmie jeszcze żadnych wiążących ustaleń – licząc na stopniowe zmiękczenie Millera i uspokojenie Palikota, albowiem mając dwa koguciki w swoim kurniku po prostu jest skazany na porażkę, chyba, że będzie mu się chciało okazać charyzmę i ich obydwu wyrzuci – zostawiając sobie struktury i elektorat! Po prostu! Zwycięzca bierze wszystko, słabsi muszą odejść. Tego właśnie obaj panowie nie wzięli pod uwagę, że rozmowę z Kwaśniewskim należy traktować jak stosunek seksualny z lwem. Jeżeli się go zaspokaja i nie drażni, ale dostojnie łechce jego ego, to lew jest zadowolony i ewentualnie pomruczy. Natomiast, jeżeli coś się zrobi niechcący źle – wystarczy jeden cios łapą lub krótki skok, nikt nie ma szans z lwem – to najpotężniejszy drapieżnik na sawannie, po prostu nie da się go pokonać, zwłaszcza jak ma za sobą stado młodych lwów i pieniądze oligarchów. Jednakże o tym też nie będziemy pisać, albowiem nie interesują nas cudze kadry i pieniądze, zwłaszcza, że z całego serca popieramy wszelkie inicjatywy mające na celu doprowadzenie do zjednoczenia lewicy i nadania jej prawdziwego socjalnego wymiaru, jakiego oczekuje społeczeństwo.

    Co się stanie dalej zobaczymy, w każdym bądź razie, jeżeli pan Miller myśli, że może rozgrywać pana Kwaśniewskiego to się mocno zdziwi. Aleksander Kwaśniewski jest politykiem naprawdę wyższej półki niż Palikot i Miller razem, na szczęście chyba, chociaż Palikot to rozumie, no a przynajmniej, jeżeli nie to rozumie, co to znaczy kasa pana K., który najwyraźniej pana Kwaśniewskiego lubi, no a mając kasę pana K., to pan Kwaśniewski jest nie tylko mężem opatrznościowym i lwem, ale po prostu nie ma konkurencji i może dowolnie rozdawać karty. Po prostu nie da się go zlekceważyć, bez względu na to, jaki się ma szyld i jakie się ma ambicje – po prostu kasa – zwłaszcza taaaaka wielka kaaaaaasa – to najwyższy argument. Tak się właśnie panowie i panie odbudowuje nowoczesną, europejską lewicę.