- Cytaty
Polacy nie są kołtuńskim społeczeństwem panie Olbrychski
- By krakauer
- |
- 29 marca 2013
- |
- 2 minuty czytania
To szokujące jak bardzo jeden z najznamienitszych przedstawicieli polskiej elity kulturalnej – wręcz symbol polskiej kultury i archetyp wielu postaci utożsamianych z narodowymi cechami dawnej minionej świetności – wybitny aktor, osobowość na skalę w istocie globalną – mistrz – pan Daniel Olbrychski postrzega nasze (swoje) społeczeństwo. To naprawdę szokujące, dlatego ponieważ jeżeli właśnie tak jak się wypowiedział postrzega je ten człowiek, który bez problemu mógłby uchodzić za wzór publicznego zachowania się w ogóle – to jak nasze (swoje) społeczeństwo postrzegają inni przedstawiciele elity? Ci, którzy mieli to szczęście w życiu, że mogli czytać książki i się uczyć – poznawać kulturę a nawet talent i dar jej tworzenia – a nie układania cegieł lub chodzenia za pługiem po polu! Ciekawe jak! Naprawdę bardzo ciekawe. Szkoda, że zarówno pan Olbrychski jak i inni krytycy tego umęczonego przez własne elity i sponiewieranego przez historię narodu zapominają dzięki czyim pieniądzom, dzięki czyjej pracy, dzięki zarabianemu, na kim procentowi składanemu – mają swoje fortuny, majątki, pozycje, wykształcenie!
Wszystko, co zostało stworzone w tym kraju pochodzi wprost z pracy ludu, jego większego lub ekstremalnego ciemiężenia. Nic nie powstało z pracy elity, albowiem ta zdążyła wszystko przepić i zniszczyć tak, że państwo upadło. Każdy majątek, każdego posiadacza jest pochodną agregowania procentu składanego z usług świadczonych zwykłym, szarym ludziom lub podmiotom, które zawsze w ostateczności na nich się dorabiają. Dlatego chociażby tylko z tego powodu należy się szacunek zwykłym szarym ludziom, często niewiedzącym nawet, że jakiś Szekspir napisał jakiegoś np. „Makbeta” lub „Króla Leara” lub inną sztukę, którą następnie przetłumaczono a pan Olbrychski gra w niej główne role ku uciesze wąskich – rozumiejących zawarte tam uniwersalistyczne przesłanie elit. Często, bowiem ci zwykli szarzy – może i chcieliby zobaczyć teatr w środku, ale po prostu nigdy nie stać ich na bilet, poza tym prawdopodobnie zniechęciliby się widząc sztukę, której nie rozumieją. Ponieważ nie mieli szans jej rozumieć, gdyż nikt im nie przekazał kodu kulturowego umożliwiającego rozumienie zaawansowanych form wyrazu artystycznego, jakie wykonuje – mistrzowsko – mistrz Olbrychski. Naprawdę warto polecić wszystkim sztukę Szekspira z udziałem naszego mistrza – to niezapomniane przeżycie, kultura przez „wielkie K” w najczystszej formie i w pełni bogactwa artystycznego przekazu uniwersalistycznej treści.
Nawet, jeżeli Polacy byliby kołtunami, czy też podludźmi używając nomenklatury bardziej zrozumiałej dla tych, którzy nie zrozumieli przekazu pana Olbrychskiego – po prostu gorszymi ludźmi z racji niższej samoświadomości i mizernej wrażliwości – to obowiązkiem elity wykarmionej i ogrzanej na krwawicy tych gorszych, ciemniejszych kołtunów – podludzi – powinna być przynajmniej próba dotarcia a kagankiem kultury nawet przez „małe k”, tam gdzie, na co dzień jest tylko beznadzieja a nie „Otello” lub „Romeo i Julia”.
Tymczasem jest jak jest – na przedstawienia teatralne w rozumieniu kultury wysokiej, jaką reprezentuje pan Olbrychski – nie ma szans wejść 70% społeczeństwa. Wykluczenie terytorialne oraz wykluczenie finansowe jak również brak samej świadomości potrzeby czy też możliwości uczestniczenia w tego typu kulturze i korzyści z tego płynących dominuje. Nie chodzi nawet o wykluczenie kulturalne społeczności małomiasteczkowych i wiejskich, tych ludzi przecież w ogóle odpuszczono – mają siać i zbierać, ewentualnie hodować a wszystko, co mogą to emigrować. Problemem jest dostępność do kultury i sztuki w ogóle – jej obecność w przestrzeni – tego nie ma – nie występuje. Mamy do czynienia z inwazją wszechogarniającej brzydoty i bezładu – nawet w przypadku urbanistyki, (jeżeli ktoś takową w Polsce widział po 1989 roku niech napisze do redakcji), a co dopiero, jeżeli mówimy o innych formach sztuki, w tym tej żywej – współczesnej. Naprawdę nie jest winą tego społeczeństwa, że dla dominującej jego części – szczytowym dziełem w zakresie malarstwa, a nawet sztuki w ogóle jest jeden z najbardziej znanych obrazów Jana Matejki! No, bo niby gdzie mają się zapoznać ze współczesnym malarstwem ci biedni ludzie? Jak szkoła nie wzięła na wycieczkę – to już nikt nie pokaże galerii w środku. Jeszcze ukradną! Zniszczą!
Wszystko, co przebija się do świadomości społecznej to skandal, albo jakieś genitalia przybite do krzyża, albo Papież przygnieciony meteorytem, albo tenże znany aktor w mundurze armii niemieckiej. Ktoś słyszał o jakiejś wystawie, wernisażu? Może o odczycie słowa napisanego przez młodego twórcę? Nie – nie ma na to miejsca w mainstreamie – liczy się tylko nagość, skandale i brzydota. Nic innego, no ewentualnie formy użytkowe często lansowane przez znaną sieć produkującą i sprzedającą meble oraz wyposażenie do domów. Ktoś widział coś więcej?
To oczywiście wina elity, ponieważ nawet kołtun będzie pachniał jak kwiat, jeżeli się go wyperfumuje, a co dopiero jakby dać tym kołtunom książki i dobrych nauczycieli, żeby nauczyć ich myśleć! Jednakże na to nie będzie przyzwolenia ze strony elity, ponieważ bałaby się utracić własną elitarność, gdyby nagle się okazało, że oto inni – ci niespokrewnieni są lepsi!