- Społeczeństwo
Polacy boją się wspólnot mieszkaniowych
- By krakauer
- |
- 11 marca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Polacy boją się wziąć za siebie odpowiedzialność, czego najlepiej dowodzą zebrania wspólnot mieszkaniowych – lokatorów budynków zamieszkiwanych przez wiele rodzin/osób w nieruchomości wspólnej. Obowiązujące w tej mierze przepisy czynią z sąsiadów wspólnotę, to zmusza ludzi do uczestniczenia w jej życiu – zarazem skutecznie ograniczając to prawo spadkobiercom, zanim nie dopełnią spraw spadkowych.
Ludzie zdani na samych siebie – nie rozumieją, że dana nieruchomość jest ich własnością i od ich decyzji i od ich zdolności finansowych będzie zależał jej stan. Często – zwłaszcza u osób starszych dominującym zachowaniem przejawianym stadnie – jest przekonanie, że „administracja’ sprawy jakoś załatwi. Nie rozumieją istoty wspólnoty mieszkaniowej i swojej współodpowiedzialności za jej działania i skutki finansowe podejmowanych decyzji. Dla wielu – socjalizm jeszcze się nie skończył. Naturalnie uprzywilejowani pod tym względem są oczywiści mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowych, albowiem tam zachowały się struktury – zarządzające całością substancji mieszkaniowej w sposób gwarantujący zachowanie „jakiegoś” standardu. Często większego nić oferują to wspólnoty mieszkaniowe – borykające się z sytuacją ludzi, którzy przez długi okres czasu nie płacą za czynsz i nie dokładają się do wspólnoty, – ponieważ nie chcą lub nie są w stanie.
Wiele zależy także od osób zawodowo administrujących nieruchomościami – niestety jest tutaj bardzo wiele nadużyć i nieprawidłowości. Często administratorzy wręcz sterują losem danej wspólnoty – tak przygotowując uchwały, że zawsze są one korzystne dla nich i nie pozostawiają cienia wątpliwości, kto tak naprawdę rządzi we wspólnocie. Ze względu na charakter – przymusowości relacji często dochodzi do upokarzających sytuacji, kiedy trzeba otwierać drzwi znienawidzonemu sąsiadowi, albowiem leje się woda – a tenże domowym sposobem z upoważnienia oszczędnej wspólnoty – dokonuje naprawy własnej wadliwej instalacji na koszt wszystkich – jawnie kpiąc z właściciela nieszczęsnego mieszkania.
Ludzie często płaca czynsz i opłaty przynależne, myśląc, że z tego tytułu coś się im należy. Nic bardziej mylnego – w momencie, gdy brakuje środków na koncie – mieszkańcy wspólnoty muszą się złożyć z własnych środków – nikt nie przyjdzie im z pomocą, poza wyspecjalizowanymi funduszami na termomodernizację nie ma żadnych szans. Jesteś właścicielem – płać, ale jedynie współdecyduj. Przypominają się czasy głębokiego socjalizmu, z ta różnicą, że dzisiaj płaci się realnymi pieniędzmi mającymi znaczną wartość.
Niestety problemu wspólnot mieszkaniowych nie da się w żaden inny sposób skutecznie rozwiązań, ponieważ w jakiś sposób musi przeważać interes wspólny, czyli musi być przymus do płacenia i do godzenia się z wolą i w ten sposób definiowanym interesem większości właścicieli i mieszkańców.
W naszym interesie jest powołanie specjalnych organów – np. samorządowych – uprawnionych do kontroli prawidłowości funkcjonowania tego typu wspólnot, których jednakże esencją istnienia jest ograniczanie prawa własności poszczególnych właścicieli lokali. Nie można pozwolić na sytuację, w której większość – będzie stale zmuszać mniejszość do świadczeń i tolerowania pomysłów podsuwanych przez sprytnego administratora nieruchomości, który wpakuje wszystkich w kredyt – w celu realizacji udoskonaleń, – na których w istocie zarobi on lub polecona przez niego firma. Tego typu nadużyć, wedle mechanizmu – w pełni zgodnego z prawem w skali państwa są prawdopodobnie dziesiątki tysięcy. Państwo zupełnie wycofało się z tych kwestii – pozostawiając je samym sobie – a niezadowolonym, z jakości i sposobu zarządzania współwłaścicieli skazując na drogę sądową, ewentualnie prokuratorską na zasadach ogólnych.
To bez sensu – tak nie można dłużej funkcjonować, albowiem nagle okazuje się, że panem życia i śmierci – czyjegoś losu jest biuro obsługujące nieruchomości, którego sprytny właściciel – doskonale zna przepisy i ma wypróbowane sposoby powstępowania w każdej możliwej sytuacji. Nie można dłużej pozwolić na to, że mieszkańcy – mający często rację są skazani na dyktat tylko, dlatego bo większość woli nieświadomie – podnosić ręce głosując za.