- Społeczeństwo
Początek sankcjonowania niewolnictwa? Pańszczyzna zalegalizowana w Polsce?
- By krakauer
- |
- 14 grudnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Bez pieniędzy za przepracowane nadgodziny, popracujemy dłużej – jak nasi państwo – właściciele naszych miejsc pracy będą mieli zamówienia, a jeżeli nie będą mieli to popracujemy sobie krócej – w ten sposób nasi jaśnie państwo pracodawcy zaoszczędzą na wypłatach, przy czym być może nie będą mieli presji na cięcie zatrudnienia, albowiem ludzie będą mogli u nich de facto pracować za darmo – byleby średni dla danego okresu rozliczeniowego czas pracy danej osoby był zgodny z kodeksem pracy. Idea jest taka, że pracodawca będzie mógł zaproponować pracownikom trzy warianty podziału czasu pracy, – co pokazuje prezentacja Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej [tutaj]. W skrócie chodzi o to, że brak regulacji zastępuję się możliwością wprowadzenia: różnych godzin pracy, ruchomych godzin pracy oraz „miks-u” obu rozwiązań.
To skandal, jakiego nie było w Polsce od 1905 roku! To po prostu pańszczyzna – praca bez wynagrodzenia! To się nie mieści w głowie – koalicja bogatych liberalno-chłopskich elit wprowadza regulacje dla niewolników pracujących na swoich panów – właścicieli i uprawnionych do niepłacenia składek chłopów! Skandal i hańba niespotykana! Przerażające, że związki zawodowe widzą to i nie grzmią – powszechnie wzywając do rewolucji, albowiem to upodlenie – mające na celu przerzucenie ryzyka z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej na niewolników – pracowników, a nie pozostawienie go po stronie pracodawcy. Jak to jest możliwe, żeby rząd zalegalizował pańszczyznę – realną likwidację odpłatności za nadgodziny – a żaden polityk opozycyjny się temu w sposób jednoznaczny i donośny nie przeciwstawił? Czy to jest kloaka – b….l – plantacja – galera – czy Rzeczpospolita? W której rzekomo obowiązuje Konstytucja, w której stoi jak byk czarno na białym – pozwolimy sobie zacytować art. 24: „Praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy.” – Co w kontekście nowych regulacji w kodeksie pracy należy rozumieć, jako zezwolenie na dowolne kształtowanie stosunku pracy przez pracodawcę, odnotowanie przez niego zysków z racji pracy niewolników w niepłatnych nadgodzinach, a następnie wywalenie ich na zbity pysk, bez dodatkowego wynagrodzenia, zwłaszcza, jeżeli pracowali bez umowy.
Żeby było mało – człowiek – obecnie zrobiony ministrem pracy śmie twierdzić, że ruchomy czas pracy pozwoli lepiej godzić pracownikom życie zawodowe z osobistym, jego zdaniem rodzice będą mogli odprowadzać dzieci do szkół, przedszkoli i rozpoczynać pracę później, – co zaznaczył we jednej z wypowiedzi podczas konferencji prasowej zapowiadającej wprowadzane zmiany. Te pomysły pana ministra mają być poddane konsultacjom społecznym, natomiast konsultacje międzyresortowe mają być skrócone, żeby jak najszybciej projekt zmiany przekazać parlamentarzystom.
Teoretycznie wszystko wygląda wspaniale, pan minister przedstawił propozycję, która wychodzi naprzeciwko słusznym roszczeniom pracodawców (to normalne, że chcą płacić mniej za więcej), prawdopodobnie nawet ktoś z pracowników na tym skorzysta. Jednakże generalnie dla całej gospodarki będzie to oznaczać, że w całym roku – pracodawca będzie panem czasu wolnego pracownika. Będzie mógł tak zmienić nadgodziny, żeby ludzie musieli pracować do maksymalnego czasu pracy, jaki jest dopuszczalny przez przepisy (w praktyce dwie zmiany) przez pół roku, – po czym pracodawca będzie mógł starać się pracownika zwolnić. I co z czasem przepracowanym ponad czas standardowy? Przecież nie ma obowiązku za to zapłacić, jeżeli miałoby się to zbilansować w kolejnym półroczu? Ale się nie zbilansuje, ponieważ pracownik został zwolniony – oczywiście na pewno będą wyrównania, jakieś współczynniki, jednakże z zasady nie można temu ufać, albowiem czas prywatny człowieka jest dobrem najwyższej wagi, nie można robić z ludzi niewolników systemu tylko, dlatego bo pracodawcy tego potrzebują! To skandal! Skandal! Hańba tego rządu! Pozwolenie na taki stan spraw to cofnięcie stosunków pracowniczych do czasów rewolucji 1905 roku! Co w przypadku jak pierwsze pół roku pracownik przepracuje na umowach śmieciowych – bez prawa uwzględnienia czasu pracy do składek społecznych a potem się go zwolni lub zaproponuje wręcz zmniejszenie etatu? Pytania można mnożyć w nieskończoność.
Największym grzechem tych rozwiązań jest sprowadzenie człowieka – ludzkich losów – do roli środków i czynników biorących udział w produkcji! Przecież miliony ludzi dostosowują swoje życie osobiste i ewentualnie dorabianie – właśnie do czasu pracy, z jednego zajęcia biegną do drugiego – w międzyczasie przerzucając dzieci, – jeżeli w ogóle sobie na luksus ich posiadania pozwolili! Ludzie są przepracowani, często nadgodziny w ogóle nie są rejestrowane, a praca, jako taka odbywa się na czarno! Komu mają służyć te regulacje? Jak można w tak skrajnie niesprawiedliwy sposób pozwolić wąskiej grupie uprzywilejowanej elity na dowolność w decydowaniu o losach milionów ludzi! To jest ryzyko pracodawcy – niech sobie planuje czas pracy i mechanizm pracy w taki sposób, żeby sprostać zamówieniom, niech ograniczy swoje zyski i zatrudni po prostu więcej ludzi, zamiast zwalniać połowę w momencie, gdy chwilowo nie ma zamówień! Szkoda słów! Szkoda ludzi!
Sprawa pokazuje dwie bardzo ważne kwestie – pierwsza – ten rząd sprawujący władzę w imieniu bardzo wąskiej elity ma głęboko w niewiedzy to, w jakich warunkach żyją przeciętni obywatele borykający się z dramatem życia codziennego w tym nieszczęsnym i nieludzkim kraju. Druga – pokazuje, jak bocznymi drzwiami, rękami zupełnie niekompetentnych ludzi z nikąd – zrobionych ministrami z klucza prawdopodobnie rodzinnego – można bezczelnie narzucać swoją rzeczywistość.
Problem polega na tym, że informacja o tym, co będą oznaczały te zmiany pana Kosiniaka-Kamysza dojdzie do ludzi dopiero wtedy jak ich właściciele nałożą im nowe jarzmo na ich zgięte i wyrobione w upadlającym niewolnictwie karki. Niestety wtedy będzie za późno, albowiem jednostka wobec systemu jest nikim nie ma żadnych szans, musi się podporządkować inaczej umrze z głodu. Dlatego bacznie obserwujmy zachowanie liderów związkowych i polityków, – który się pochyli nad problemem wydania Narodu na pastwę sobiepaństwa krwiożerczych kapitalistów – w imię ułatwienia prowadzenia działalności, bo podobno nie będą zwalniać! Prawdopodobnie trudno by było o bardziej skretyniały argument – kłania się polityka życzeniowa tego nieszczęsnego rządu rodem z zielonej wyspy. Więc proszę państwa zostaniemy, zatem niewolnikami, może nas nie będą zwalniać na zielonej wyspie!
Nie o taką Polskę chodziło sierpniowej Solidarności! Nie o taką Polskę chodziło przy Okrągłym Stole! Nie o taką Polskę chodziło Janowi Pawłowi II-giemu, który przywiązywał nadzwyczajną wagę do określania pracy, jako fundamentu godności ludzkiej!