• 17 marca 2023
    • Polityka

    Platforma wykluczania i podziałów?

    • By krakauer
    • |
    • 20 lipca 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Trzej Posłowie Platformy Obywatelskiej pan Michał Kamiński, pan Jacek Protasiewicz i pan Stanisław Huskowski zostali wykluczeni z partii i z klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, a wraz z nimi radny jednego z Sejmików.

    Nie jesteśmy, nigdy nie byliśmy szczególnymi fanami Platformy Obywatelskiej, w tym zwłaszcza wskazanych panów, z których co najmniej jeden – nigdy nie powinien się w PO znaleźć, albowiem przez lata był twarzą i częścią mózgu jednej z partii konkurencyjnych, czy też nazywając rzeczy po imieniu był śmiertelnym wrogiem. Pozostali dwaj panowie, również mają za sobą pewne życiorysy, jednakże zdecydowanie trzeba się tu skoncentrować na panu Protasiewiczu, który był wielkim przeciwnikiem pana Schetyny wewnątrz partii. Wyrzucenie tego doświadczonego i lubianego polityka jest błędem pana Schetyny, albowiem jest wiele prawdy w starym chińskim przysłowiu, które mówi żeby mieć przyjaciół blisko, a wrogów najbliżej siebie, tak blisko żeby wystarczyło jedno pchnięcie miecza. Można postawić tezę, że usunięcie pana Protasiewicza, to dowód na to, że pan Schetyna boi się o swoją pozycję, która najwidoczniej jest o wiele słabsza, niż nam się do tej pory wydawało.

    W praktyce przekłada się to na słabość Platformy Obywatelskiej w ogóle. Można prawdopodobnie obronić tezę, że partia właśnie wchodzi w fazę schyłkową, którą można w przypadku każdej partii rozpoznać po tym, że największy wewnętrzny przeciwnik polityczny aktualnego szefostwa zostaje wyrzucony z partii. Podobnie było w SLD w przypadku wyrzucenia m.in. pana Napieralskiego, nie inaczej, co do zasady było z panem Waldemarem Pawlakiem w PSL. Zresztą nie inaczej było w PiS z ludźmi, którzy zostali z tej partii wykluczeni, tylko niektórzy stworzyli sobie swoje własne partie, a inni odpadli z życia politycznego. Praktyka wyrzucania niechcianych działaczy w zasadzie tylko uszlachetnia. Zainteresowani życiem politycznym postrzegają w takich osobach ludzi, którzy co najmniej mieli coś do powiedzenia, albowiem zostali za to osądzeni przez politycznych przełożonych i brutalnie skasowani w wymiarze politycznym. Osoby nijakie i posłuszne linii partyjnej, nie bywają wyrzucane, odtrącane. Ci, którzy pragną zmiany, miewają z tego powodu problemy. To normalne w życiu politycznym i publicznym w ogóle.

    Biorąc pod uwagę fakt, że pan Protasiewicz ma w PO swoje bardzo liczne stronnictwo, można się spodziewać poważnego rozłamu w tej partii. Co ciekawe osobą byłej premier pani Ewy Kopacz nikt się nie przejmuje i nie zadaje o nią pytań, ponieważ jej osoba praktycznie nie liczy się w polityce, jako samodzielny byt i raczej nigdy się nie liczyła. W zasadzie to już samo świadczy o tym, kogo wyrzucono z partii, ten kto się liczy jako zagrożenie jest wyrzucany.

    Platforma Obywatelska jest dzisiaj w takiej sytuacji, że raczej powinna łączyć, a nie dzielić. Jakkolwiek by to nie było trudne i jakim nie byłoby wyzwaniem, to dzielenie się dzisiaj w obliczu sukcesu prawicowej prawicy rządzącej – jest samobójstwem. W każdej partii jest opozycja wewnętrzna, istotą demokracji jest dyskusja, a warunkiem dyskusji jest pluralizm, czyli swoboda wyrażania poglądów. Oczywiście, niektórzy przekraczają wąską granicę pomiędzy dyskusją wewnętrzną a pluciem we własne gniazdo. Jednakże na pogrzebie nie wypada się spierać, ponieważ może się okazać, że to nasz własny pogrzeb. Właśnie tak jest dzisiaj w Platformie Obywatelskiej. Jedyną szansą tego środowiska, bo trudno już jest mówić o partii politycznej, JEST JEDNOŚĆ. Jeżeli będą się dzielić, to tym wspanialsza melodia dla rządzących. Wręcz pieśń przyszłości – pełny upadek środowiska opozycyjnego, które właśnie czeka pokazowy proces ich byłego i nadal symbolicznego przywódcy. Czy mogą sobie więcej życzyć wrogowie Platformy?

    Wykluczeni działacze mają kilka możliwości wyboru dalszej ścieżki politycznej, na pewno mogą liczyć na „Nowoczesną”, chociaż byłby to dla przynajmniej dwóch z nich bilet w jedną stronę, do najbliższych wyborów, albowiem tylko aparat polityczny PO gwarantował im wybieralność. W obecnej konfiguracji w Sejmie ich mandaty nie znaczą niczego, z wyjątkiem Prawa i Sprawiedliwości, które dla większości konstytucyjnej chyba zrobiłoby bardzo wiele. Jednakże chyba nie aż tyle, żeby przyjąć ponownie najdelikatniej mówiąc człowieka, który „głęboko zwątpił”.

    Sytuacja jest niejednoznaczna, panowie się rozstali, co będzie miało swoje konsekwencje. Na wielu poziomach aktywności partyjnej. Może się okazać, że PO walczy już tylko o dostęp do konta partyjnego, na które są przekazywane państwowe dotacje? Byłoby to wyjątkowo żałosne na zakończenie. Z drugiej jednak strony, być może właśnie ten krok będzie pierwszym krokiem w kierunku stworzenia czegoś nowego? W dzisiejszej sytuacji, każdy powinien rozważyć dalsze trwanie przy partii, która wyklucza doświadczonych działaczy po przegranej bitwie.