- Polityka
Parabankowy paraproblem pararządu w parapaństwie?
- By krakauer
- |
- 29 lipca 2015
- |
- 2 minuty czytania
W państwie traktującym samo siebie na poważnie w przypadku wyparowania ponad miliarda złotych z systemu para, czy też quasi bankowego, ktoś by siedział, ewentualnie postępowanie w sprawie posadzenia całego rzędu białych kołnierzyków by trwało. Natomiast w parapaństwie, mamy sytuację wytworzenia paraproblemu, przez twór który trzeba niestety pomimo wszelkich prób zachowania powagi traktować jako pararząd, wokół sektora parabankowego. Parabanki szykują pozwy na oczerniających ich polityków, politycy rządzącej opcji twierdzą, że parabanki zbratały się z opozycją, ta mówi, że rząd popsuł nawet parabanki i jest kompletnie nieudolny. Czy my żyjemy w parapaństwie?
Normalnie jeżeli się stawia jakiś zarzut, np. „że zniknęło” miliard czy dwa z systemu i np. są w Luksemburgu w prywatnej firmie jednego z dyrektorów parabanków, to się pociąga odpowiednie osoby do odpowiedzialności. Zajmuje się tym prokuratura, która niestety w naszych realiach działa wyjątkowo wybiórczo, w sposób po prostu niepojęty. Jednych ściga, innych nie ściga – jeszcze innych trzyma w areszcie, a zupełnie innych wypuszcza, w ogóle nie wiadomo o co chodzi w jej funkcjonowaniu – bez nadzoru politycznego, to ciało wyjątkowo się nie sprawdza w realiach naszej demokracji. Wobec jej niechęci do działania rządzący są bezradni, nie są w stanie niczego zrobić, a służby specjalne jak wiadomo wzajemnie nie są w stanie ustalić, że jedna osoba jest ich wszystkich informatorem. Jednak to jest jeszcze przysłowiowy „pikuś”. Ponieważ najgorsze jest w tym wszystkim kilka setek tysięcy znaków zapytania u klientów tego systemu parabankowego, którzy nie wiedzą jak się zachowywać?
Z jednej strony jeżeli politycy rządzący mówią, że z parasystemu wyparowało X mln złotych, to chyba każdy kto ma tam pieniądze, by się przejął? Jednak nikogo nie wsadzono, prezesi przemawiają uspokajająco, że rząd wykorzystuje ich instytucje w kampanii wyborczej i w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Ludzie mogą być skołowani? Formalnie mogą, ponieważ mało kto ma oszczędności, a bardzo niewielu powyżej kwoty gwarantowanej. Tamci już podobno odczuli, że lepiej już było.
Żeby było śmiesznie w zasadzie to nie wiadomo, czy jest przestępstwo, czy go nie ma? Rządzący zapowiadają, że jak wygrają wybory to powołają komisję śledczą w Sejmie, do zbadania problemu. Równie dobrze, mogliby to warunkować osiedleniem się na Marsie, bo mało wskazuje na to, żeby mieli jakiekolwiek jeszcze wybory w kraju wygrać, jednak zawsze jest odrobina nadziei. Chociaż tą, to nie wiadomo kto ma wykazywać, bo w sumie to nie ma poszkodowanych w tym paraproblemie.
Powoli dochodzimy do etapu, że nawet jeżeli będą się działy w kraju jakieś niebezpieczne rzeczy, ale będzie w nie zaangażowana opcja dająca rękojmie politycznego zwycięstwa, mająca swoich ludzi we właściwych strukturach, zdolnych do ich sparaliżowania w imię własnego sposobu rozumowania słuszności, to będzie im wolno wszystko. Po prostu nie będzie problemów i żadnych tematów, których nie dałoby się uniknąć, a posłuszne struktury państwowe, będą wolały przemilczeć i udawać, że nie widzą niż zajmować się patologią w obozie władzy. To jest naprawdę fenomen, pasujący jak ulał do mechaniki pełzającego przejmowania państwa. Tutaj przejęcie struktur siłowych jest jednym z elementów fundamentalnych dla powodzenia całego procesu i prawdopodobnie to się właśnie dzieje na naszych oczach.
Jest niezwykle interesującym jak tego typu „paraproblemy” są postrzegane przez naszych zachodnich sojuszników, nie jest tajemnicą że oni nas obserwują i są żywotnie zainteresowani w tym co się u nas dzieje, albowiem mają u nas swoje interesy. Więc tego typu wydarzenia jak miliard tu lub dwa miliardy tam, muszą uwrażliwiać stosowne czynniki w dokonywaniu ocen naszego poziomu bezpieczeństwa, w końcu ich aktywów. Nie możemy mieć złudzeń i żyć iluzją, jeżeli sytuacja będzie oceniona jako krytyczna, prawie na pewno będą przedstawione środki zaradcze! Co wówczas?
Miejmy nadzieję, że rząd przestanie uprawiać parapolitykę za pomocą paraoskarżeń i ujawni to co wie, jeżeli czuje się upoważniony do rzucania tak poważnych oskarżeń wobec instytucji finansowych mających na swojej odpowiedzialności pieniądze wielu setek tysięcy Polaków. Generalnie obowiązywała przed laty taka zasada, że nawet cierpiąc stratę jak nie potrafiło się udowodnić swoich twierdzeń, to unikało się oskarżenia, żeby nie ponieść jeszcze większych strat. My mamy dzisiaj sytuację, w której nie jest problemem dowolna paplanina, chociaż podobno w każdej plotce jest odrobina prawdy?