- Społeczeństwo
Państwo i obywatele zwani kibicami – problem relacji
- By krakauer
- |
- 18 sierpnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Państwo polskie należy do wszystkich Polaków, każdy pojedynczy obywatel jest dokładnie taką samą cząstką Polski od momentu urodzenia, do momentu wydania ostatniego tchnienia. Państwo nie może nikogo wyłączać, w tym także nie może wyłączać żadnych mniejszości, które się w nim ujawniają z tytułu jakichkolwiek wyróżników.
Tak jest w teorii, a jak jest w praktyce? Zapytajcie państwo znajomych homoseksualistów, z jakimi problemami natury czysto administracyjnej boryka się ich życie, w jaki sposób są dyskryminowani przez prawo i jak skutecznie odmawia się im pełni praw, które czarno na białym mają przyznane w Konstytucji Rzeczpospolitej. Jeżeli to będzie mało informacji – zapytajcie państwo samotne matki, w jaki sposób są dyskryminowane na rynku pracy, a prawo pracy nie działa i ich nie chroni. Pomijając już takie szczegóły jak kwestia rozliczenia podatkowego (niższy odpis) itp. Jeżeli tego będzie mało – zapytajcie państwo jakiegokolwiek małego lub średniego przedsiębiorcę w jaki sposób wyglądają jego relacje z państwem – zobaczycie albo smutek, albo przerażenie – ewentualnie nienawiść w oczach.
W ten sposób można pytać każdego, każdy jest niezadowolony. Jednakże jest też pewna grupa społeczna, niejednorodna w strukturze, istotnie zróżnicowana – tożsama co prawda pod względem zainteresowań jej uczestników. Mówimy o kibicach sportowych, a w szczególności o kibicach piłki nożnej, którzy w sposób bardzo intensywny rozwijali swoją kulturę przez ostatnie 23 lata transformacji, można powiedzieć że ewoluowali wraz ze społeczeństwem i stanowią emanację jednego z jego społecznych biegunów tak samo jak samotne matki, przedsiębiorcy czy homoseksualiści. Z punktu widzenia prawa wszystkie te grupy są tożsame – obywatele, których wyróżnia jakiś wyróżnik i ewentualnie są stowarzyszeni lub w inny sposób współdziałają na rzecz np. realizacji swojej pasji lub interesów.
Fenomen kibiców jest wynikiem zbiegu kilku kwestii, które nasiliły się w ostatnich latach lub zanikły. Przede wszystkim winne jest społeczeństwo – pozwalające na luźne sposoby zachowania młodzieży, nie rzadko terroryzującej dorosłych w rodzinach. Jednakże o wiele bardziej winne jest państwo i kościół – równolegle odpowiedzialne za procesy oświatowe i indoktrynację młodzieży pod względem pożądanych wartości. Szkoła nie działa, religia – jako nauczanie nie ma znaczenia. To jak widać nie przemawia do większości młodych mężczyzn, zainteresowanych kontrkulturą – tak proszę państwa, nazwijmy rzeczy po imieniu – złemu wychowaniu młodzieży winni są rodzice, szkoła i kościół w znaczeniu katechetów. Rodzice pozwalają na zbyt wiele lub nie mają czasu, szkoła uczy przeżycia i brutalności a lekcje religii w najlepszym wypadku są olewane.
Gdyby tego było mało, to na problemy systemowe nałożył się jeszcze charakter rynku pracy, z którego państwo się praktycznie wycofało. Poza nielicznymi organizacjami pracy ochotniczej, które są oczerniane o komunistyczną przeszłość – cała reszta nie działa. Urzędy Pracy nie mają żadnej oferty dla młodzieży, a jak mają to przeważnie nie robi ona szału. Stąd frustracja, zniechęcenie do systemu, ogólne rozczarowanie – młodzi chcą wyjść z domu, ale dokąd niby mają pójść? Zwłaszcza latem boiska są zamknięte – za to osiedlowe ławki przyjmą każdego.
Na to wszystko jeszcze nałożył się ostateczny bezpiecznik – zasadnicza służba wojskowa została zniesiona i to przypieczętowało, nie ma już żadnego państwowego instrumentu, który mógłby posłużyć do dostarczania młodzieży (zwłaszcza męskiej) pożądanych wzorców.
W konsekwencji mamy to co mamy, wolny rynek, wolność, liberalizm, społeczeństwo się zorganizowało w stowarzyszenia wokoło klubów sportowych będące w praktyce klanami i doskonale zorganizowanymi grupami samopomocy. Piękna sprawa – przy pełnym wycofaniu się państwa, obywatele potrafili się tak doskonale i niezwykle efektownie zorganizować. I co? Gdzie jest wsparcie państwa dla tej młodzieży? Proszę pokazać stowarzyszenie kibiców, które dostało od państwa/samorządów – jakąkolwiek świetlice, gdzie mogłoby urządzić sobie siłownie, ring, bibliotekę, klub, przedszkole dla małego kibica – cokolwiek!
Niestety – państwo traktuje tych ludzi jak zagrożenie, nie dając nic – nie przedstawiając żadnego scenariusza, jaki może się ziścić. W zamian za to oskarża i sankcjonuje działalność polityczną, czy też raczej – polityczne wyrażanie się tych grup, do której mają pełne, niczym nie ograniczone i jak najbardziej pełne prawo!
Każda akcja powoduje reakcję i wzrost napięcia, to oczywiste prawo społeczne – nie da się jemu przeciwdziałać. Bez względu na to co się stało na plaży w Gdyni, musimy pamiętać że to tylko czubek góry lodowej. To państwo nie miało pomysłu na tych młodych ludzi, nie może mieć więc pretensji, że przyswoili sobie ideologię, a już na pewno nie, że się radykalizują.
Przy tym wszystkim jest oczywiste, że przestępców w tym zwłaszcza tych zorganizowanych w struktury kryminalne i para kryminalne trzeba systemowo zwalczać. Co do tego nie można mieć wątpliwości. Tutaj państwo musi być brutalne, nawet śmiertelnie brutalne – jeżeli zajdzie taka potrzeba. Jednakże o czym się nie mówi, ale często zdarza się, że po dwóch stronach stoją koledzy ze szkolnej ławy, trzeba pamiętać o tym, że Policjanci, zwłaszcza ci do codziennej ciężkiej pracy w oddziałach prewencji nie rekrutują się z moli książkowych zwerbowanych przez policyjnych headhunterów w bibliotece!
Państwo musi mieć relację z obywatelami zwanymi kibicami, nie może być tak, że państwo ogłasza że ta wspaniała polska młodzież to bandyci, dilerzy i złodzieje a potem napuszcza na nich policję i media, żeby utrudnić im życie i ich zohydzić społeczeństwu. Podkreślmy – kibice, czy też „kibole”, nie są wrogami państwa polskiego. To tacy sami obywatele jak profesorowie wyższych uczelni, z taką samą siłą głosu wyborczego. Z tą różnicą, że jest och od profesorów o wiele więcej i państwo uważa ich za wrogów! Doprowadzenie do obecnego stanu automatyzmu skojarzeń – krótko ostrzyżony mężczyzna, kibic równa się faszysta, ksenofob, bandyta – to jedna z największych klęsk tego rządu, który kształtowaniu się takiego wizerunku przez ostatnie sześć lat nie przeciwdziałał.
Nie może być zgody na takie traktowanie obywateli polskich, trzeba pamiętać bowiem że z punktu widzenia rządu i całego państwowego aparatu przymusu, którym rząd dysponuje – problem kibiców jest śladowy, w tym znaczeniu, że są oni zwykłymi „pożytecznymi głupkami”, których rząd sobie wykreował, albo bardziej właściwe słowo – wysterował na wrogów publicznych numer jeden i może ich teraz w blasku reflektorów zwalczać.
To naprawdę idealni wrogowie – młodzi, przeważnie nie posiadający żadnej własności mężczyźni, których można oskarżyć o co tylko się chce.
Szkoda słów. Wszystko co mogą zrobić kibice, to stworzyć ogólnopolskie stowarzyszenie i składać na jego rzecz pieniądze, tak żeby realizowało ono dwa cele: po pierwsze prowadziło pozytywny PR na ich rzecz, odczarowujący czarną propagandę rządu a po drugie – systemowo świadczyło pomoc prawną, dla każdego kibica oskarżonego przez władze o przestępstwo lub zakłócanie porządku. Nie ma innej drogi w państwie prawa.