• 17 marca 2023
    • Cytaty

    Pan Kasandra z pewnej byłej brytyjskiej kolonii ma rację, ale…

    • By krakauer
    • |
    • 25 marca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Znowu uaktywnił się pewien niesłychanie doświadczony i przenikliwy doradca i analityk polityczny, osoba o niekwestionowanym autorytecie zarówno w kraju jak i w swojej drugiej – właściwszej ojczyźnie. W jednej z najnowszych wypowiedzi pan, którego możemy z czystej sympatii i zarazem dla podkreślenia wagi jego słów nazwać „panem Kasandrą”, mówi wprost o zagrożeniu grożącym Polsce ze strony Rosji, jak również pięknie doprecyzowuje możliwe działanie art. 5 Traktatu w praktyce! W zasadzie za te słowa powinniśmy być dozgonnie wdzięczni temu panu, albowiem znamienicie skwitował co ten cały tzw. Sojusz jest wart i jak w praktyce działa.

    Rzeczywiście, trzeba się zgodzić z faktem, że działanie NATO – wymagające jednomyślności, mogłoby zostać zablokowane lub opóźnione przez jeden z krajów członkowskich mający inne spojrzenie na politykę wschodnią niż Polska. Wówczas byłoby tak, że zostalibyśmy sam, na sam z przeciwnikiem, bez wsparcia Sojuszu, którego jesteśmy członkiem i za który przelewaliśmy już krew. Oczywiście zawsze możliwe jest bilateralne wsparcie, ze strony krajów z nami zaprzyjaźnionych, jednakże w praktyce zawsze taka sytuacja będzie oznaczała de facto koniec NATO.

    Szkoda, że nikt z polskich polityków nie przedstawia sytuacji w sposób tak jednoznaczny jak pan Kasandra i m.in. nie chwaląc się także i My. Rzeczywiście bowiem zagrożenie rosyjskimi działaniami istnieje, albowiem nasza polityka przyczyniła się do wybuchu wojny domowej na Ukrainie oraz wytoczenia Rosji wojny gospodarczej, która oznacza dla Federacji realne straty gospodarcze, a dla zwykłych Rosjan – często kłopoty i komplikacje, które nie wystąpiłyby, gdyby Zachód był partnerem, a nie gospodarczym wrogiem.

    Dlatego trzeba zapytać – gdzie był pan Kasandra, jak rząd w Polsce zapewniał Ukraińców o naszym poparciu? Gdzie był jak pewien minister jeździł do Kijowa? Gdzie był jak premier i tenże minister – pielgrzymowali po stolicach europejskich siejąc panikę i grzebiąc na długi czas wiarygodność Polski jako przewidywalnego partnera. Gdzie był, a raczej gdzie jest pan Kasandra, jak Ukraińcy i popierający ich działania różni ludzie, często różnej proweniencji – robią wszystko, żeby przekształcić wojnę domową w wojnę światową?

    Przy całym szacunku do siwej głowy i bezwzględnie liczącego się globalnie doświadczenia politycznego, tego wybitnego człowieka, jednakże on także ponosi część winy, za retorykę polskich władz, które jednoznacznie wpisały się w rusofobiczną propagandę wojenną nowego reżimu z Kijowa. Znane są liczne wypowiedzi pana Kasandry z ostatniego okresu, w których najdelikatniej mówiąc był on stosunkowo dalej od obiektywizmu i pragmatyzmu, niż należałoby tego oczekiwać od niezależnego eksperta, na tym poziomie odniesienia. Chyba, że ktoś działa z pewną z góry przyjętą tezą, albo reprezentuje realnie czyjeś interesy, ale wówczas minimum fachowości wymaga zwrócenia uwagi słuchaczy, że obracamy się w ramach pewnej tezy lub działamy na rzecz określonego interesu. Nie ma w tym niczego złego, to po prostu polityka, jedni popierają podpalaczy wojennych i awanturników, a drudzy wolą ludzi rozsądnych opowiadających się za pokojem. Zawsze to tak wyglądało i wygląda, na nic traktaty, doświadczenia wojny, czy inicjatywy jak OBWE. Jeżeli chodzi o interesy Imperiów, zawsze zwycięża logika siły, w tym w szczególności Imperiów upadających. Jedynym przypadkiem odwrócenia tej logiki był pokojowy upadek ZSRR, który upadł tak szybko i w sposób tak niespodziewany, że nikt się tego nie spodziewał. Doskonale świadczą o tym analizy „sowietologów” z Zachodu z końca lat 80-tych, gdzie nikt nie przewidywał upadku ZSRR w tak krótkim czasie. Mniejsza z tym, kto był wówczas jednym z „wiodących jastrzębi”.

    Dzisiaj jednak rzeczywiście pan Kasandra ma rację, stan istniejący jest taki, że rzeczywiście jesteśmy potencjalnie zagrożeni w razie wybuchu konfliktu, dlaczego – z powodów politycznych zakreślonych powyżej jak i pragmatycznych, które rozumie każdy, kto chociaż raz widział mapę naszej części Europy. Natomiast za słowa w przedmiocie ostrożności wobec sposobu działania politycznego NATO, panu Kasandrze należy się już duży pomnik w widocznym miejscu, a może nawet nazwanie jakiegoś nowego ronda lub stacji metra w Warszawie. Na tak oczywistą argumentację, nie miał odwagi jak dotąd zdobyć się żaden z polskich polityków.