• 17 marca 2023
    • Bezpieczeństwo

    Pa pa „Baltic pipe”

    • By krakauer
    • |
    • 03 czerwca 2021
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pa pa „Baltic pipe”. Tyle można powiedzieć o odwiecznym marzeniu polskich elit, na importowanie gazu ze źródeł norweskich. Duńczycy dopatrzyli się problemów środowiskowych w lądowej części gazociągu i zakwestionowali już udzielone pozwolenie. Nie jest to dobra wiadomość, bo zdaje się sam pan Andrzej Duda Prezydent Rzeczypospolitej, zapowiadał, że ta rura z gazem będzie czynna już pod koniec przyszłego roku. A jednak, rzeczywistość jak zwykle okazała się ciekawsza, niż można było przypuszczać. Oto nasi zachodni partnerzy, nie dość, że chcieliby pozbawić nas energii elektrycznej, to jeszcze, chcą ograniczyć nam dostęp do dywersyfikacji dostaw gazu.

    Naiwność pozostawmy sobie na czas czytania bajek dla dzieci. To co się teraz dzieje wokół naszego kraju, to już nie jest zbieg okoliczności, ani zestaw dziwnych przypadków. Oto właśnie jesteśmy rozgrywani i to w sposób tak niesłychanie ordynarnie łatwy i banalny, że nawet nie da się przed tym bronić. Zresztą kto miałby nas bronić? Przecież największy i chyba jedyny sojusznik, powiedział że nie będzie się przeciwstawiał budowie gazociągu Nord Stream 2, a tym samym krzyżujący się z nim gazociąg polski – byłby tylko problemem i zagrożeniem. Jak się okazuje – ekologicznym. Więc na wszelki wypadek ta inwestycja nie powstanie, a jeszcze bardziej żałosne będzie, jeżeli powstanie część podmorska – donikąd, bez podłączenia do części lądowej w Danii.

    Warto pamiętać, że rząd naszego kraju nie tak dawno dokonał bardzo korzystnych uzgodnień dla Danii w kwestii rozgraniczenia stref interesów na Bałtyku. Okazuje się, że Dania mając małą wyspę – Bornholm, może więcej, niż Polska mająca dość długą linię wybrzeża. Jeżeli to miała być cena za położenie rurki, to chyba panowie i panie się nie dogadali. Można tylko się śmiać z „profesjonalizmu” naszej dyplomacji, jest to jednak tak żałosne, że już nie jest śmieszne.

    Mamy jeszcze gazoport, do tego planujemy jego rozbudowę oraz budowę drugiego w Trójmieście. To w założeniu razem z gazociągiem z Danii, tłoczącym norweski (kończący się) gaz, miało dać nam niezależność gazową od Rosji. Około 10 mld m3 gazu, jaki miał być tłoczony tą rurą, można sprowadzić gazowcami, oczywiście jakby się je miało – to byłoby taniej. Trzeba jednak pamiętać, że sprowadzanie takiej ilości gazu na Bałtyk, jest możliwe również tylko i wyłącznie przez cieśniny duńskie. Kanał Kiloński jest za mały dla tych statków, poza tym nikt by ich tam nie wpuścił – bo to za duże zagrożenie.

    Poczekajmy jednak, aż ekolodzy w Danii, Szwecji i w Niemczech zaczną się pytać o bezpieczeństwo przewozów tak olbrzymich ilości gazu do Polski! Wówczas dopiero będzie śmiesznie, jak również dopiero wówczas zobaczymy co jest warty sojusz z państwami Zachodu.

    Jest jednak droga wyjścia z tej pułapki, w którą weszliśmy poprzez politykę bezalternatywności. Wystarczy zacząć negocjować z Rosją – dostawy gazu na kolejne lata, to natychmiast zmieni układ sił i stosunków. Przez lata korzystamy z układu geopolitycznego z ZSRR/Federacją Rosyjską, mając stabilne źródło – taniego gazu, praktycznie bez ograniczeń. Dlaczego mielibyśmy z tego rezygnować? Wiadomo, że zerwanie negocjacji z Rosjanami – skończyło się budową Nord Stream i Nord Stream 2, więc na tranzycie już nie zarobimy. Istniejącą infrastrukturę, można jednak długo jeszcze używać do przesyłu gazu na dotychczasowych warunkach i mniej więcej w tej samej ilości. Proszę mieć na uwadze, że będziemy potrzebowali więcej gazu, jeżeli mamy odejść od węgla – to gaz jest niezbędny w okresie przejściowym.

    Argumentem przemawiającym za utrzymaniem dostaw z kierunku rosyjskiego jest czysty pragmatyzm. Z tym położeniem, możemy czerpać z tego kierunku, moglibyśmy więcej, ale niestety już popsuliśmy wiele. Jeżeli jednak kupowanie gazu w Rosji, spowoduje że można negocjować tańsze dostawy na Bliskim Wschodzie lub w USA – i wzajemnie? To, dlaczego mielibyśmy z tego nie skorzystać? Przecież to jest w naszym interesie, zwłaszcza, że infrastruktura ze Wschodu jest gotowa, działa i wszystko jest w zasięgu naszych możliwości.

    Gra geostrategiczna, w której uczestniczymy ma charakter sumowania się do zera. Ponieważ przez lata, robiliśmy wszystko, żeby zaszkodzić, a wręcz uniemożliwić sąsiednim krajom współpracę energetyczną, trzeba było liczyć się z przeciwdziałaniem. Co więcej, trzeba było mieć przygotowane scenariusze – na wypadek, różnego rozwoju sytuacji, w tym pełnej klęski i rzeczywistych niedoborów gazu, węgla i energii elektrycznej w kraju.

    Rządzący naszym krajem są w kłopocie, ponieważ zbyt wiele elementów przestaje się zgrywać. Jeżeli ten trend się utrzyma, to naprawdę będą problemy. Żabę się gotuje powoli, krok po kroku. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mamy możliwości prowadzenia polityki konfrontacji, bo nie mamy aktywów, którymi można grać. Do tej pory wszystko opierało się na fikcji relacji i zaangażowania z USA. Być może czas się zastanowić, czy przyjmowanie amerykańskich instalacji w Redzikowie jest w naszym interesie? Jeżeli skończy się tak, że będziemy kupować rosyjski gaz z Niemiec, oczywiście nieco drożej, niż z Rosji – to jakoś się wszystko ułoży. Będziemy mniej konkurencyjni jako gospodarka, będziemy mieć mniej pieniędzy i będziemy się wolniej rozwijać, jednak już mówi się trudno. Za błędy trzeba płacić, może jednak warto byłoby sobie przypomnieć nazwiska ludzi, którzy podjęli decyzje lub co gorsza, nie podjęli optymalnych decyzji we właściwym czasie – przez co jesteśmy dzisiaj w sytuacji bezalternatywnej?

    Na tą chwilę nie ma rozwiązania, atom jest nadal bajką. Węgiel i tak importujemy z Rosji lub z końca świata. Będą problemy. Będzie drożej. Ilustracja nie jest przypadkowa…