• 17 marca 2023
    • Wojskowość

    Ostrożność wymaga przygotowań do obrony. Dlaczego zmarnowaliśmy rok?

    • By krakauer
    • |
    • 25 stycznia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Ostrożność wobec wydarzeń na Wschodzie Ukrainy, które jak to było do przewidzenia nie kończą się, a wręcz przeciwnie eskalacja postępuje – rozwiązania kryzysu nie widać – wymaga zapobiegliwości. Dlaczego więc nasz rząd nie robił przez ten rok niczego, żeby zwiększyć potencjał obronny naszego kraju? Dlaczego nie zwiększono liczebności armii? Dlaczego nie stworzono Obrony Terytorialnej? Dlaczego nie zamówiono większej ilości uzbrojenia – zwłaszcza w krajowych fabrykach? Dlaczego nie zrobiono nic, żeby przystosować struktury państwa do odparcia zagrożenia? Dlaczego nie zrobiono nic, żeby przygotować ludzi na funkcjonowanie w zmienionej rzeczywistości? Dlaczego nie podjęto działań mających na celu uzbrojenie przynajmniej części społeczeństwa? Dlaczego nie przygotowano wstępnie punktów obrony w głównych miejscach i rejonach strategicznych w terenie najbardziej prawdopodobnego ataku nieprzyjaciela? Dlaczego nie zwiększono zapasów żywności i paliw na czas wojny? Co z zapewnieniem alternatywnych źródeł energii dla kluczowych obiektów infrastruktury?

    W ciągu roku można było przede wszystkim zwiększyć ilość zawodowego wojska o co najmniej 30 tyś., przedwcześnie (z powodu niechęci do płacenia emerytury) – wypchniętych z kontraktów weteranów. Dodatkowo na pewno w kraju znalazłoby się jeszcze z 50 tyś., ochotników gotowych w każdej chwili rzucić wszystko i poświęcić się dla Ojczyzny. Mogliśmy mieć około 200 tyś., armię już teraz.

    Mogliśmy kupić przynajmniej kilkanaście samolotów bojowych – nawet używanych z demobilu od naszych sojuszników i je stopniowo wdrażać do służby. Przy szczupłości naszego lotnictwa – nawet 12 dodatkowych samolotów to byłoby bardzo dużo.

    Mogliśmy wzmocnić obronę przeciwlotniczą, decydując się na zakupy używanych zestawów przeciwlotniczych poprzednich generacji, ale nadal groźnych. Byłoby to lepsze na już – niż nic, ponieważ nie wiemy, co będzie jutro.

    Przez miniony rok, można było wyremontować wszystkie posiadane już w kraju Leopardy – uzbrajając je w nowe systemy kierowania ogniem i inne instalacje znacząco podnoszące ich możliwości bojowe. Dodatkowo można było wyremontować, co najmniej 100 lub 200 T-72, albowiem bez nowoczesnego termowizora i pocisków o zwiększonej skuteczności, te czołgi nie mają szans na współczesnym polu walki tj. nie są pełnowartościowe.

    Można było zmodernizować, co najmniej 100 starych BWP, odnawiając ich możliwości jezdne i pływalne oraz zwiększając osłonę załogi i desantu, nie mówiąc już nawet o uzbrojeniu głównym, które jest archaiczne. Zmodyfikowane pojazdy na pewno by się wojsku przydały, albowiem mamy chroniczny deficyt sprawnych gąsienicowych pojazdów pływających!

    Można było wyprodukować dużą ilość artylerii rakietowej, może około 100 dział kalibru 122 mm, kilkaset moździerzy.

    Można było wyprodukować praktycznie nieskończoną ilość kamizelek kuloodpornych, hełmów i broni ręcznej, jak również tak potrzebnych spraw jak buty wojskowe, ciepłe ubrania, namioty, siatka maskująca, drut kolczasty i inne wynalazki niezbędne na wojnie.

    Można było wyprodukować bardzo dużo skutecznej broni przeciwpancernej i przeszkolić w każdej gminie co najmniej jeden oddział złożony z kilkudziesięciu ludzi, wyspecjalizowanych w jej skutecznym użyciu. To można było zrobić, a przy masowej powtarzalnej produkcji, w której mamy duże doświadczenie (m.in. uzbroiliśmy Libię po zęby, to z czego do siebie strzelają to w znacznej części nadal polskie produkty) – cena jednostkowa staje się na tyle niewielka, że jest nieistotna. To zupełnie inaczej pozwala przeprowadzać szkolenia. Potrzebujemy nowoczesnego, masowego granatnika przeciwpancernego, rozwiniętego do linii broni z wieloma rodzajami głowić z możliwością wyposażenia w ultra nowoczesne sposoby celowania (termowizja i zaawansowana optyka). Mówimy o milionach granatników, które można składować przez długi czas, a następnie w każdej chwili, bardzo prosto użyć. Obsługa tego typu broni od czasów Volkssturm-u wymaga jednego dnia szkolenia, co innego taktyczne zasady ich użycia – to wymaga dłuższego szkolenia, ostrzelania i obycia z tą bronią, pozwalającego na wpojenie zasad bezpieczeństwa i sposobu jej najskuteczniejszego użycia – najlepiej oczywiście we współdziałającej wedle zgranych schematów grupie. Kluczowe jest tu podejście psychologiczne – z granatnikiem bezodrzutowym, nawet drobna kobieta może zniszczyć czołg.

    Dodatkowo można było wyprodukować dużą ilość min, a nawet wstępnie je rozłożyć w najbardziej prawdopodobnych miejscach w pasie granicznym i w innych miejscach, które można zdalnie kontrolować i przy pomocy dozoru elektronicznego detonować jeżeli pojawi się w zasięgu nieprzyjaciel. Rok czasu to bardzo długi okres, wystarczający do inteligentnego sieciowego zaminowania terenu. Wszystko można przygotować, to nie jest żadne wyzwanie dla profesjonalistów, a w momencie ogłoszenia stanu zagrożenia po prostu rozmieścić ładunki wybuchowe i zapalniki, tam gdzie takowe już zamieszczono.

    Co więcej rzeczywiście, można było przygotować także sojuszników na ryzyko rzeczywistego konfliktu, w którym to nasz kraj byłby zagrożony. Przez rok naprawdę można było ewidencjonować miejsca bytowania dla uchodźców, planowane miejsca zakopywania zwłok, szpitali itp. Można było przygotować ewakuację każdego pojedynczego obiektu o jakimkolwiek poważniejszym znaczeniu dla gospodarki, społeczeństwa lub kultury – w razie potrzeb z zachodu na wschód lub wschodu na zachód, albo północy na południe. Można było przygotować i przećwiczyć, chociaż opróżnienie z ludności pasa przygranicznego i rejonów spodziewanego rozwinięcia wojsk nieprzyjaciela – bardzo uprościłoby to działanie wojsk w terenie (każdy obecny po ewakuacji – podejrzany) i obronę, albowiem nie trzeba byłoby się liczyć z ryzykiem zabicia własnej ludności cywilnej.

    Co bardzo ważne przez rok można było zwiększyć budżety na służby specjalne, w tym tak potrzebny zwiad elektroniczny i obronę informatyczną. To wszystko byłoby możliwe do zrobienia, jak również dużo, naprawdę dużo więcej. Przynajmniej doszłoby do zmiany świadomości obywateli i ludzie nie baliby się banalnej ewakuacji.

    Dlaczego praktycznie nic z tych rzeczy nie zrobiono? Z podanych do publicznej wiadomości informacji – przeprowadzono integrację służb, inspekcji i straży na poziomie ich dowodzenia/kierowania.

    Dlaczego zmarnowaliśmy rok? Dlaczego rząd pana Tuska i pani Kopacz zmarnował ten rok? Można jeszcze zrozumieć, że Platforma Obywatelska nie ma zmysłu państwowego, bo jej działacze czują się obywatelami świata, gotowymi do błyskawicznego odskoczenia autostradami na Zachód. Jednakże jest przecież PSL! Dlaczego ta partia, pomimo pełnej świadomości jej przewodniczącego – wicepremiera, co do możliwych zagrożeń, nie wymusza na zdezorientowanym światem koalicjancie działań przynajmniej w części mobilizujących zasoby i siły kraju do obrony? Był rok, przeminął. Sytuacja na Wschodzie Ukrainy się nie poprawiła, ale pogorszyła – będzie się dalej eskalować, ponieważ jak widać nowe władze w Kijowie nie mają najmniejszej ochoty w niczym ustępować i tylko równowaga sił może tam zagwarantować pokój!

    Pani premier Kopacz zamiast powoływać pełnomocnika ds. miłości z Ukrainą (czy jakby się on nie nazywał), mogła zrobić coś dla zwiększenia naszego potencjału obronnego – zwiększenia obronności państwa.