- Ekonomia
Wiele osób pracuje ciężko tylko po to, żeby móc przeżyć
- By krakauer
- |
- 30 stycznia 2014
- |
- 2 minuty czytania
O tym, że w jego wspaniałym i bogatym kraju wiele osób pracuje ciężko tylko po to, żeby móc przeżyć wie amerykański prezydent, niestety tej prostej prawdy nie chce publicznie zauważyć ani polski prezydent ani polski premier, od którego to właśnie należałoby oczekiwać pochylenia się nad losem nas maluczkich, biednych i słabych.
W przypadku Stanów Zjednoczonych pauperyzacja społeczeństwa jest negatywnym wynikiem globalizacji i outsourcingu produkcji prostej i średnio skomplikowanej poza granice USA, jaka dokonywała się od początku lat 80-tych w tym kraju, wraz z kresem dotychczasowych, tzn. tradycyjnych modeli korporacji. Model zatrudnienia przez całe życie, model produkcji, wytwórczości – zatrudniania rzeszy ludzi został zastąpiony modelem właścicielskim, gdzie bogaci właściciele firm, poprzez ich zarządy zdecydowali o produkowaniu tam gdzie jest taniej, czyli w Chinach. Niestety – spora część współobywateli została przy tym bez pracy i bez szans na pracę, ponieważ ich kwalifikacje są poniżej rynkowych. Poza tym trzeba pamiętać, że w każdym społeczeństwie ma się do czynienia z grupą ludzi, o niższych aspiracjach osobistych – naprawdę nie wszyscy mogą być prawnikami i lekarzami, dawna podstawa amerykańskiej potęgi – klasa średnia ukształtowana w okresie powojennej prosperity – jest w zaniku, jeżeli nie posiada własności generującej pieniądz umożliwiający podtrzymanie nawyków dotychczasowego stylu życia.
W przypadku Polski było nieco inaczej, u nas przemysł poddano transformacji praktycznie go likwidując i to między innymi do nas trafiły ochłapy końcówek procesów logistycznych, dzięki którym cokolwiek produkujemy i to nawet w dość znacznych ilościach, jednakże na cudzy rachunek i pod cudzymi markami. Nam konkurencja z Dalekiego Wschodu oraz ubóstwo społeczeństwa – nie pozwoliło na stworzenie własnych konglomeratów gospodarczych, zdolnych do globalnej konkurencji na nowych zasadach. To się w Polsce nie udało – nie mamy własnych dużych firm i przedsiębiorstw, które byłyby potęgami w wymiarze globalnym – dyktującymi to co się dzieje w danym sektorze rynku. Przez to zatrudnienie mamy dopasowane do potrzeb tych procesów, które realizujemy – a wynagrodzenie z tytułu takiego zatrudnienia to w zasadzie jedyny benefit dla państwa i społeczeństwa z danej działalności. Naprawdę nasze fabryki samochodów to bardziej montownie, gdzie wartością dodaną Polski jest energia elektryczna i praca, może trochę części. Nic więcej, najwięcej zgarnia właściciel marki.
Jednakże cały czas mówimy o realnej gospodarce, a co z osobami zatrudnionymi na etatach publicznych? W czasach globalizacji państwo i samorządy stały się bezpieczną przystanią, jednakże płaci tak mizernie niewiele, że jest to wynagrodzenie uniemożliwiające swobodną egzystencję. Dotyczy to dużej części społeczeństwa, dlatego można przypuszczać, że intencją państwowego pracodawcy nie jest tutaj zatrudnianie ludzi w interesie publicznym, ale dla celów redystrybucyjnych. Wiele osób po prostu nie ma żadnych kwalifikacji, żeby pracować poza sektorem publicznym, godząc się na niskie dochody. Proszę pamiętać, że to nie tylko „zbędni” urzędnicy, ale także np. nauczyciele – zawód szczególnej wagi, opłacany tak skandalicznie słabo, że można i należy im szczególnie współczuć.
Wedle najświeższych danych Głównego Urzędu Statystycznego jedynie około 13% polskich bezrobotnych pobiera zasiłki, głównym motywem przemawiającym za rejestrowaniem się w urzędach pracy jest problem ubezpieczenia zdrowotnego.
Jeżeli na to wszystko nałożymy jeszcze wielkość płac w Polsce oraz ich relację do koszyka dóbr podstawowych oraz opłat i obciążeń koniecznych do funkcjonowania w miejscu bytowania – wychodzi nam skandalicznie niska siła nabywcza. Jednakże nie można się dziwić, ponieważ – dlaczego wysoką siłę nabywczą mają mieć osoby zatrudnione w gospodarce, która funkcjonuje w oparciu o niskie dochody własne? Przecież zyski z naszej taniej siły roboczej są transferowane na zachód do właścicieli marek – naszych kontrahentów, pracodawców – poprzez ukrycie niskiej wartości pracy w wartości jednostkowej produktu. Nie można mieć tutaj złudzeń, zyski są – one nie znikają, tylko są w odpowiedni sposób transferowane. Inaczej zagraniczni inwestorzy nie chcieliby inwestować nawet w naszych specjalnych strefach ekonomicznych, gdzie i tak są preferencyjnie traktowani wobec ogółu przedsiębiorców.
Wnioski – jeżeli zachód ma zachować swój kształt społeczny, warunkujący funkcjonowanie demokracji liberalnej, musi bezwarunkowo zapewnić względną zamożność wszystkim obywatelom, którym chce się i którzy są w stanie – dochować warunków zachowań średnich, przeciętnie pożądanych i uznawanych za wartościowe w danym społeczeństwie i danej gospodarce. To nie jest możliwe bez doprowadzenia do równowagi gospodarczej w zakresie przynajmniej części produkcji prostej i średnio skomplikowanej, jednakże kluczem do sukcesu jest dystrybucja własności dającej prawo do uczestniczenia w podziale dochodów w ramach gospodarki. Prawem każdego człowieka jest posiadanie pracującej na niego własności, BO NIE MA KAPITALIZMU, BEZ KAPITALISTÓW!