• 17 marca 2023
    • Polityka

    Opozycja się zgubiła i się już nie odnajdzie

    • By krakauer
    • |
    • 01 lutego 2022
    • |
    • 2 minuty czytania

    Opozycja się zgubiła i się już nie odnajdzie. Poczynając od pana Tuska, a kończąc na panu Gowinie i przechodząc przez wszystkie odmiany lewicy, a nawet zahaczając o Konfederację – widać, że nie mają pomysłu na to, jak wygrać wybory. Najbardziej szokuje naiwność pana Hołowni, który nie jest już nawet panem „Palikotem 2.0”, naprawdę już nie wiadomo o co mu chodzi i co chce osiągnąć. Na pewno chciałby być liderem, ale jest pan Tusk, a elektorat mają ten sam. Więc wybór – albo walka przy świadomości, że można ją tylko przegrać ze względu na sposób podziału głosów między listy, albo jednak trzeba się porozumieć. Na tą chwile być może nadzieją dla pana Hołowni byłby wewnętrzny rozpad Platformy Obywatelskiej, tak żeby część zainwestowała swoje uczucia w pana Trzaskowskiego, jeszcze inni w tych panów bez charyzmy, którzy ustąpili panu Tuskowi? Czas pokaże, jeszcze jest chwila do wyborów, więc można licytować, kombinować i się starać. W zderzeniu z panem Tuskiem, pan Schetyna nie ma szans – to nie jest jeszcze ta liga, brakuje doświadczenia państwowego, nie mówiąc już o międzynarodowym. Poza tym, pan Tusk ma „to coś”, czego nie ma nikt inny dzisiaj na naszej scenie politycznej, poza panem Trzaskowskim, jednak ten pan zachował się naprawdę strategicznie – wycofując się na bezpieczną pozycję w samorządzie i bardzo dobrze na tym wyjdzie w sensie rozwoju własnego życiorysu politycznego.

    O lewicy (celowo z małej litery bo piszemy o części sceny politycznej), w ogóle nie wypada napisać niczego więcej, niż – wycinanie, czystki, słabość, rozbicie, odchylenia moralno-obyczajowe i niezrozumiałe niesięganie tam, gdzie jest elektorat – np. w kwestiach „zielonych”. Lewica tego nie robi, nie jest w stanie wyjść poza schedę schematów post-SLD i otoczenia. Nawet dodatek obyczajowy w postaci pana Biedronia i jego ex-Wiosny, jak i ideologiczny w postaci pana Zandberga i jego partii, której nazwy już się nie pamięta (i to samo o niej świadczy), to bardzo mało. To już nie jest formuła, która by wystarczyła panu Czarzastemu do np. wejścia do rządu. Wielka szkoda, bo zmarnowało kilka karier politycznych, ludzi nie tylko dobrze się zapowiadających, ale przede wszystkim mających dokonania i będących osobami o unikalnych kompetencjach. Ale na lewicę w obecnej postaci naprawdę szkoda słów, czasu i oczu czytelników.

    Konfederacja bardzo skutecznie i to pomimo prześladowania przez globalne korporacje medialne – buduje swoją pozycję. Lewica powinna się od tych panów uczyć, jak z mozaiki podglądów i „wulkanów osobowości” (szczegóły sobie darujmy), można stworzyć coś, co jednak zbiera głosy i co najważniejsze w dużej mierze – zabiera głosy zjednoczonej prawicy (dobrej zmianie – jakby to kto zwał). Oni mają skuteczną strategię wzrostu i dzięki takim kwestiom jak jednoznaczny sprzeciw wobec wzrostu imigracji z poza Unii Europejskiej, będzie im rosło.

    Pan Kukiz i jego strategia bycia „ogonem, który macha psem”, jest bardzo skuteczna. Ciekawe, jakie realne korzyści będzie miał z popierania rządu, bo ministerstwa nie dostał, a to powinno być coś normalnego w przypadku łańcucha przyczynowo-skutkowego – jakim jest odpowiedzialność za władze i państwo. Nie będziemy siewcami plotek, ale na zachowanie tego pana mogą mieć wpływ także „inne” czynniki, których w tej chwili nie poznamy? To byłoby jedyne rozsądne wytłumaczenie jego zachowania, bo przecież nie tylko „zaprzeczył i napluł” w swoje ideały, ale po prostu odarł się z wiarygodności (zdaje się przysięgał publicznie lub dawał słowo). To naprawdę ciekawa sytuacja, należy mieć nadzieję, że nie skończy jak pewien wicepremier, nazwisko sobie darujmy, ale tak chodzi nam o tego pana, którego już nie ma.

    No i jest pan Jarosław Gowin ze swoją partią, której nazwy również już nie pamiętamy, ale to nic nie szkodzi, ponieważ jak wiadomo pan Gowin potrafi być bardzo elastyczny jeżeli chodzi o szyldy, chociaż w tym przypadku zdaje się dał własne nazwisko, a to już sporo – bo mu chcieli to odebrać, śmieszna historia w istocie żałosna. Niestety więcej, to znaczy najlepiej w ogóle nic, nie można o panu Gowinie powiedzieć, jest wielkim, ale to naprawdę wielkim rozczarowaniem. Nawet nie chodzi o kwestie kłopotów zdrowotnych o jakich wiadomo i o powodach ich zaistnienia, o których nie wiadomo. To jest prywatna sprawa tego pana. Jednak jako polityk się wyczerpał, skończył i nie ma nic do zaoferowania wyborcom, poza swoim nazwiskiem i dobrym wyglądaniem w garniturze. Smutne.

    Niestety cała nasza opozycja to jedno wielkie rozczarowanie i w znacznej części żenada, a nawet porażka. Jedyna partia – dążąca do rzeczywistego przestawienia wektorów głównych założeń polityki – „Zmiana”, została poturbowana przez działania „inne” organów państwa i przy pełnej blokadzie mendialnej (tu nie ma błędu), nie ma szans przebić się do świadomości powszechnej.

    Zostaje nam tylko pan Donald Tusk, który naprawdę nie ma konkurencji jeżeli chodzi o umiejętności prowadzenia gry, jak i po prostu o poziom intelektualny. Uwaga, można a w zasadzie nie da się nie zgadzać z większością jego poglądów, czy wizji politycznej (chociaż to zdaje się nie jest ulubione słowo tego pana), to jednak nie można udawać, że pana Tuska nie ma i że nie jest na dzień dzisiejszy jedyną alternatywą do sprawowania władzy w kraju. Już mniejsza z tym, kogo weźmie na zaplecze. To naprawdę żałosne, ale taka jest sytuacja i to jest wielka „zasługa” mendiów i mediów i pewnego Kościoła, chociaż ten dużo daje głównie w drugą stronę, jednak nie brakuje „braciszków” i hierarchów, którzy uwielbiają się ocieplać w blasku „tych dobrych” polityków.

    Możecie Państwo pluć na ekran za powyższy akapit, ale takie są fakty – proszę pamiętać, mówimy o wielkich liczbach, o naszej ordynacji wyborczej i o naszych mendiach i mediach. Czy ktoś dzisiaj potrafi przewidzieć jak by wyglądało starcie pana Tuska i pana Czarnka w wyborach prezydenckich? Miłych przemyśleń, oj nie jest już ani miło, ani wesoło. Wybór pomiędzy „dżumą” a „cholerą” jest wielkim przekleństwem naszego stanu ogólnego i nic na to nie poradzimy, a widać dzisiaj – że jedna z tych „chorób” jest ściśle napędzana z zagranicy. Druga w sumie też, ale to państwo miasto (na nieszczęście to niestety nie jest Singapur).

    Opozycja się zgubiła i się już nie odnajdzie. Chyba o to chodziło w wielkim planie, żeby pan Tusk nie miał alternatywy po tej stronie sporu narodowego? Co zrobimy, jeżeli to właśnie pan Donald Tusk będzie dla nas “jedyną nadzieją”?