- Paradygmat rozwoju
Trzeba odbudować wiarygodność państwa
- By krakauer
- |
- 16 czerwca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Trzeba odbudować wiarygodność państwa wobec – własnych obywateli, inwestorów oraz publicznych partnerów zagranicznych, w tym najbliższych sąsiadów. Dotychczasowa polityka rządzących doprowadziła do tej sytuacji, którą właśnie mamy przed oczami. Prawie rozkład państwa, w którym wpływowe grupy interesów są silniejsze niż rząd! Coś naprawdę niesamowitego jeżeli chodzi o kwestię legitymizacji mandatu publicznego.
Nikt nie spodziewa się, że państwo będzie potrafiło wszystko inicjować, załatwić, że będzie np. Równym partnerem w zakresie badań naukowych wobec podmiotów przemysłowych. Natomiast wszyscy spodziewają się, że państwo będzie takowe działania inicjować i wspierać. Tymczasem u nas jest tak jak jest, jeżeli są taśmy – jest akcja, słomiany zapał wygasa nam szybciej niż się pojawia.
Jednakże czego oczekiwać od państwa w którym instytucje są pozorne i główną rolę jaką mają wypełnić jest dostarczanie cieplarnianych posadek, często z niezłymi dochodami., a jakieś tam sprawy państwowe to po prostu procedury – zawsze można zrobić „ustawkę” wpaść do kogoś rano z bronią, powalić na ziemię, wybić zęby, potem jak chce odszkodowania niech się sądzi kilka lat.
Niestety w naszym kraju wszystko jest złe w tym znaczeniu, że – instytucje posiadające poważne nazwy i poważne kompetencje, w domyśle mające służyć ważnym celom – koncentrują się głównie na aktywności „do wewnątrz” budując swój świat w oparciu o bezpieczny budżet otrzymywany od państwa. Porobiły się nawet kasty ludzi, którzy wiedzą że dzięki państwu zawsze będą mieli pracę, a nawet jakby zostali zwolnieni to wielka krzywda się im nie stanie, albowiem partyjni koledzy lub korporacyjne zasady stworzą dla nich złote lub srebrne spadochrony.
Jednakże nie tylko instytucje publiczne należące do państwa są złe. Podobnie jest z dumą naszej transformacji – słynnym sektorem organizacji pozarządowych. Nie brakuje fundacji i stowarzyszeń, które nic nie robią, albo zostały powołane tylko po to, żeby chronić majątek fundatora lub rodziny przestępczej, która założyła sobie stowarzyszenie i kpi z przepisów prawa. Nie lepiej jest z kościołami i związkami wyznaniowymi, czy kościół dominujący pełni swoją społeczną rolę? A jak ją w zasadzie należy zdefiniować? Coś odrębnego od państwa, czy jako jedną z funkcji państwa?
Prawdopodobnie największym przekleństwem naszego kraju jest to, że różne branże, ciała, korporacje, grupy interesów – SAME TWORZĄ PRZEPISY DLA SIEBIE, albo mają w tworzeniu tych przepisów przemożny udział jako podmioty eksperckie, czy też wręcz dominują konsultacje eksperckie. Teoretycznie nie ma w tym nic złego, poza skażeniem przepisów przez optykę konkretnego gremium. Czym to się kończy najlepiej widać w przypadku korporacji wolnych zawodów. Jaki ma w ogóle sens składanie skargi na lekarza? To tylko jeden z setek przypadków, u nas wszystko jest źle stworzone w znaczeniu – dysfunkcyjne.
Być może jednak tak musi być w społeczeństwie epoki transformacji? Być może instytucje państwowe oraz główni gracze instytucjonalni w państwie – dopiero muszą się wykształcić i stworzyć mechanizmy współdziałania oparte o coś innego niż czysty atawizm? To myślenie byłoby do jakiegoś stopnia uprawnione, gdyby nie problem z sektorem bankowym, który od 25 lat stosuje zasady skrajnie atawistyczne wobec społeczeństwa i ma się w najlepsze. W ogóle nie ma w bankach świadomości, że trzeba zmienić ogólną politykę podejścia do pieniądza i do klienta – nikt nie rozumie, że bez klientów – istnienie tych instytucji nie ma sensu, a jednak. Prawie wszystkie banki stoją w pierwszej linii instytucji upodlenia Polaków i depopulacji państwa – wystarczy popatrzeć na różnicę pomiędzy kosztem kredytu a ceną depozytu. To przy praktycznie zerowej inflacji. Niestety takich kwestii jest o wiele więcej, w zasadzie setki – wystarczy prześledzić to w jaki sposób uzyskuje się w Polsce potwierdzenie patentowe dla swojego wynalazku. Ewentualnie może ktoś z państwa próbował zarejestrować statek powietrzny?
Potrzebujemy obudować wiarygodność państwa, tak naprawdę budując je na nowo – potrzebujemy pełnej sanacji. Nowego podejścia, nowych ludzi, nowych przepisów, nowych zasad. Wszystko musi się zmienić, albo nie zmieni się nic. Uwaga, nikt nie powiedział że nie będzie w tym elementu ryzyka, jednakże czy my nie ryzykujemy na co dzień na tym nędznym padole łez zmarnowania sobie życia? Jeżeli przez 25 lat na gruzach prawie pół wieku stabilizacji udało się nam stworzyć system, w którym 5% społeczeństwa ma się super-świetnie, około 15% ma się bardzo dobrze lub dobrze, a reszta żyje od pierwszego do pierwszego – ewentualnie chce stąd uciec, to znaczy się że można te wskaźniki poprawić jeżeli tylko zmieni się zasady na – uwaga słowo klucz – solidarne! Właśnie tego potrzebujemy – solidarności społecznej, ekonomicznej, patriotycznej, na każdej płaszczyźnie życia. Tego zabrakło w realiach neoliberalnego ludobójstwa, gdzie pierwszy milion trzeba było ukraść, a najlepszym rodzajem polityki był brak polityki.
Szkoda, że Marszałek nie żyje!