- Społeczeństwo
O różnych wymiarach szczęścia
- By kamilb
- |
- 07 kwietnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Siedzę w pociągu. Tak po raz kolejny. Nawet wiem, co państwo pomyślcie. Pewnie kolejna historia widziana z punktu jednego z najstarszych środków lokomocji. Może i moje miejsce, w którym piszę jest nudne i dla państwa mało interesujące, jednak dla mnie jest to odskocznia od codziennych obowiązków, ucieczka w nieznane, a co najważniejsze lokomotywa jest idealną skarbnicą pomysłów. Z mojego punktu widzenia tutaj dzieje się zdecydowanie więcej niż na ruchliwej ulicy. Dobra trochę za dużo już o tym starodawnym pociągu. Dziś będzie o szczęściu.
Siedząc zastanawiam się nad tym, czym tak właściwie jest dla nas szczęście. Po dłuższych rozmyślaniach stwierdzam, że szczęścia nie można jednoznacznie zdefiniować, ponieważ każdy człowiek na swój sposób określa własne radości jak i planuje drogę do spełnienia się. Szczęście to zarówno te radosne chwile naszego życia jak i upadki, ponieważ po każdym nieszczęśliwym wydarzeniu w naszym życiu należy się podnieść. Zazwyczaj wtedy, mimo że ze szwankiem to wychodzimy z takiej sytuacji bogatsi o zupełnie nowe doświadczenia.
Kiedy miałem siedem lat i chodziłem do zerówki szczęściem dla mnie było otrzymanie wymarzonej zabawki, której reklamę widziałem w telewizji. Zabawkę mieli wszyscy, więc chciałem mieć ją i ja. Teraz, kiedy mam 23 lata i nie chodzę już do zerówki, mój wymiar szczęścia diametralnie się zmienił z powodu otaczającego mnie środowiska. Spełnienie obecnie oznacza dla mnie to, że mogę się rozwijać jak i pomagać innym w rozwiązywaniu ich problemów. W tej chwili czuję się spełniony, jednak z drugiej strony nie do końca.
Oglądając w ostatnim czasie informacje prezentowane w telewizji, łapię się za głowę i to nie tylko ten jeden raz. Mimo tego, że nie jestem zwolennikiem ustroju politycznego i w naszym kraju to stwierdzam, że kolejny raz ktoś tutaj się pomylił. Właśnie teraz, jako główny obiekt rozmyślań wyciągam sytuacje związana ze związkami partnerskimi. Czym one tak naprawdę są i w jakim celu należy je powołać do życia w naszym kraju. Zjawisko to jest o tyle śmieszne jak żenujące samym w sobie. Nad czym tutaj rozmyślać? Bo ja zupełnie nie mogę tego pojąć. Jeśli ustawa zatwierdzająca związki partnerskie weszłaby w użytek to sądzę, że przeszkodziłaby w funkcjonowaniu naszej polityki. Przecież tak na już dawno powiedzieliśmy coś w tej sprawie, zgadzając się na przyjęcie do polityki geja i transwestytę. Nie, nie myślicie państwo, że jest to dla mnie to jakieś zaskoczenie, ponieważ absolutnie popieram ten wybór, ponieważ człowieka nie można oceniać względem jego orientacji seksualnej, bo w takim wypadku zachowywalibyśmy się jak zwierzęta, a nie ludzie.
Z mojego punktu widzenia było oczywiste, że w związku właśnie z takimi podjętymi decyzjami, od razu odezwą się osoby homoseksualne, które również chcą swoich praw na, które zasługuje każdy chodzący człowiek na tej planecie. Martwi mnie tylko jedno. Dlaczego jest tak trudno zatwierdzić taką prostą ustawę, przecież każdy człowiek ma prawo do szczęścia i każdy chce czuć się szczęśliwy. A szczęście to ta druga osoba, a czy jest tej samej płci czy innej to jest zupełnie nie ważne. Ważna jest jej obecność i myśl, że można polegać na drugiej osobie.
Ustawa wprowadziłaby by również prawdziwą harmonię w związkach tego typu. Na wypadek śmierci osoby homoseksualne wiedziałyby, że ich życiowy dorobek nie przepadnie, a zostanie przejęty przez kochającą ją osobę. Z jednej strony nie jest to trudne do wykonania, a z drugiej rażąco widać, że ta sytuacja stanowczo nas niestety przerasta.
Moim zdaniem jedyne to, co mogą zrobić nasi politycy w tej sprawie to odpowiedź sobie na takie pytanie. A co ja zrobiłbym, kiedy moja córka lub syn była/byłby homoseksualistą? Uwierzcie mi państwo życie osoby homoseksualnej jest o wiele trudniejsze niż heteroseksualnej. A na sam koniec, powiem państwu tyle, że będę szczęśliwy, kiedy ustawa wejdzie w życie.
Kamil Brzozowski