• 17 marca 2023
    • Polityka

    To nieprawda, że za mało zaproponowaliśmy Ukrainie!

    • By krakauer
    • |
    • 02 grudnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie jest prawdą to, że rzekomo propozycja Unii Europejskiej wobec Ukrainy była słaba, zaskakująca lub hańbiąca. Nie było w tej propozycji niczego o czym rząd w Kijowie nie wiedziałby od przynajmniej dwóch lub nawet trzech lat! Co więcej umowa została pomyślana w ten sposób, żeby Ukraina mogła zjeść ciastko i nie rozbolał ją brzuch ze szczęścia i dobrobytu, ponieważ przyjęcie całego unijnego prawa na raz – nam także odbiło się czkawką a dla wielu dziedzin gospodarki oznaczało śmierć lub totalną zmianę warunków.

    Ukraińcy otrzymali propozycję natychmiastowego otworzenia strefy wolnego handlu z Unią Europejską! Trudno sobie wyobrazić większy dar Unii Europejskiej i to bez natychmiastowego zobowiązania do przestrzegania w pełni unijnego prawa – to o wiele więcej niż zaoferowano Polsce, co prawda za pełne członkostwo, ale mimo wszystko sam dostęp do rynku całej Unii jest wartością samą w sobie, zwłaszcza na nastawionej na produkcję poszukiwanych w Unii wyrobów surowcowych gospodarki ukraińskiej. Donbas mógł zalać Unię węglem, stalą, rudą żelaza, półproduktami, prętami zbrojeniowymi i wszystkim tym, czego w Unii – opłacalnie – produkować się nie da ze względu na przepisy ekologicznie. Wystarczyło tylko złożyć podpis i rozpocząć eksport na masową skalę, a chętni by się błyskawicznie znaleźli – oczywiście na tym najbardziej skorzystałaby Polska, albowiem kupowalibyśmy od Ukraińców najwięcej – gdyż koszty transportu do Polski byłyby najtańsze.

    Jest oczywistym, że ten układ rozumieją oligarchowie, co więcej rozumieją go ukraińscy intelektualiści. Jednakże pomimo tego – ze względu na problemy budżetowe i stały, wieloletni problem gazu, w kraju bez gazomierzy – prezydent Ukrainy pan Janukowicz zdecydował się zrobić Unię w przysłowiową trąbę! Nie podpisał i koniec marzeń o strefie wolnego handlu – będziemy nadal kupowali super drogą stal z zachodnich hut lub dumpingowaną z Chin, a na Ukrainie niech pozamykają swoje fabryki. Jeżeli Chińczycy nie kupią – nikt nie kupi, ponieważ w Rosji mamy właśnie spowolnienie gospodarcze i nawet olbrzymia mobilizacja inwestycyjna całej zachodniej części państwa przeprowadzana dla zapewnienia poprawy infrastruktury przed igrzyskami w Sochi w końcu się skończy. W tym znaczeniu, Ukraina przegapiła swoją gospodarczą szansę, albo przyjęła złą pozycję negocjacyjną.

    Jeżeli bowiem rosyjskie groźby zostałyby spełnione, a wszystko na to wskazuje, że tak by się mogło stać, nagle Ukraina stanęłaby przed widmem braku płynności i koniecznością zrobienia czegoś z około milionem ekspediowanych z Rosji pracowników. Przy pustej kasie państwa – nie ma co się dziwić, że władze w Kijowie zrobiły to co zrobiły, gdyż w krótkiej i średniej perspektywie „na zachodzie” nie tracą niczego, a udaje się im zatrzymać relację ze wschodem oraz zapewnić krótkotrwałe wsparcie.

    Wielkim błędem zachodu było to, że przed podpisaniem umowy stowarzyszeniowej – nie zaproponował Ukrainie kredytów modernizacyjnych z opcją przekształcenia ich w darowiznę lub jeszcze lepiej – zadłużenie wewnętrzne wobec III-ciego sektora. Na trzy lata przed podpisaniem przez Ukrainę umowy należało zaproponować im co kwartał określoną pulę pieniędzy – bardzo nisko, wręcz wcale oprocentowanych np. 1-3 mld Euro kwartalnie, w zależności od możliwości finansowych państw Unii, do wydania przez rząd i samorządy Ukrainy, zgodnie z mechanizmami unijnymi – jak fundusze przedakcesyjne w Polsce. Przy czym, jeżeli by to nastąpiło bez większych skandali i byłyby tego efekty, to wówczas nastąpiłoby zwolnienie z długu lub tylko częściowe z zamienieniem części zadłużenia na dług wewnętrzny denominowany w ich walucie, którego beneficjentem byłyby organizacje pozarządowe.

    Byłyby to pieniądze spore, ale do udźwignięcia dla budżetu unijnego – a zarazem stanowiłyby bardzo realną bazę dla ukraińskiego działania, przy czym jeżeli pierwsze transze po prostu by znikły – to wiadomo, że kolejnych transz by nie było, dlatego też byłaby duża szansa na to, że pieniądze te trafiłyby do ostatecznych beneficjentów i pomogły Ukrainie się transformować. Oczywiście po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej – wsparcie należałoby dalej kontynuować, jednakże już ze ścisłym zobowiązaniem rządu w Kijowie do np. ochrony środowiska w zakreślonym wymiarze, rozbudowy infrastruktury portowej, poprawy połączeń drogowych i kolejowych z Unią Europejską, rozbudowy lotnisk – spełniających unijne standardy, szpitali najwyższego rzędu w krajowej hierarchii itd.

    Wówczas Ukraińcy nie tylko mieliby czas, mieliby poduszkę finansową, ale bardzo szybko zorientowaliby się, że do Unii Europejskiej można sprzedać więcej niż do Rosji, aczkolwiek musi być to produkowane ekologicznie, co wymaga już inwestycji a najprawdopodobniej także likwidacji, tej części przemysłu, której się zrestrukturyzować nie da.