- Polityka
Niemieckie rozdwojenie politycznej jaźni?
- By krakauer
- |
- 18 sierpnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Dziwne sygnały dochodzą z Niemiec, jeżeli chodzi o orientację tego państwa na politykę wschodnią, a konkretnie na stosunek do Federacji Rosyjskiej. Zupełnie innym językiem o Rosji i współpracy z nią mówi pan Sigmar Gabriel – wicekanclerz oraz pan Frank-Walter Steinmeier – minister spraw zagranicznych, a zupełnie innym mówi pani Angela Merkel.
Jak na niemieckie standardy, taki wielogłos w kluczowej dla Niemiec sprawie, jest czymś nowym, albowiem od otwarcia na wschód za czasów Kanclerza Helmuta Schmidta – Niemcy wyrażały jedną politykę wschodnią, oczywiście nieco inaczej fokusowaną na Polskę, a inaczej na b. ZSRR, jednakże, co do zasady w kwestii pryncypiów mówiono jednym głosem i panowała powszechna zgodność. Tymczasem dzisiaj o tarciach w niemieckim rządzie można przeczytać już nie tylko na blogach wyspecjalizowanych analityków, ale we Frankfurter Allgemeine Zeitung i Die Welt! Jak na niemieckie standardy uprawiania polityki, zachowania znane w Polsce, jako rozmawianie ze sobą polityków poprzez media – to coś niesłychanego. Tymczasem to się dzieje na naszych oczach, im bliżej, bowiem do wyborów, tym pozycja Angeli Merkel, która naprawdę nie ma, z kim przegrać, do póki zapewnia Niemcom stabilizacją jest niezagrożona. Wszystko, co mogą wygrać jej konkurenci, w tym koalicjanci z SPD, to nieco więcej mandatów w rozdziale. W bunt CSU nikt nie wierzy, to nie jest możliwe w niemieckiej polityce.
Prawdopodobnie to, co obserwujemy, to teatrzyk. Dobrze zaprojektowany przez pragmatycznych Niemców, którzy nie mogą sobie pozwolić na prawdziwe zamrożenie stosunków z Federacją Rosyjską. Jeżeli bowiem ich najwyżsi rangą politycy z pierwszego garnituru rządu federalnego, jeżdżą do Moskwy i Petersburga, prowadząc normalne rozmowy gospodarcze i unikając kwestii problematycznych, w tym nie przedstawiają sprawy ukraińskiej przed własną, to jak to nazwać inaczej niż zdroworozsądkowym pragmatyzmem? To, że pan Steinmeier mówi o unikaniu pobrzękiwania, czy też wymachiwania natowską szabelką na wschodniej flance w przededniu szczytu NATO w Warszawie, ma swój wyjątkowy ciężar polityczny i jest po prostu czymś, co można nazwać quasi zdradą, stawiającą Niemcy faktycznie poza natowskim mainstreamem. Od czasu do czasu pani Merkel wyda komunikat o rzekomym rosyjskim cynizmie w kontekście Ukrainy, czy Syrii i nie ma problemu. Niemcy prowadzą politykę klasycznego rozdwojenia jaźni, są za i przeciw, chociaż na tą chwilę, formalnie są bardziej przeciw. Chociaż w wymiarze rzeczywistym są bardziej za i doskonale świadczy o tym Nord Stream wraz z planami jego rozbudowy. Czy ktoś z jego udziałowców martwi się o to, co będzie z gazem dla Ukrainy? Polski? Widać czysty gospodarczy pragmatyzm, będący dla Niemców chyba najważniejszą opcją strategiczną w ogóle.
Proszę nie dać się zwieść, w niemieckiej polityce nie ma przypadków i nigdy ich nie było, tak jak i improwizacje są wyjątkowo rzadkie, a jak się zdarzają, to służą głównie dezinformacji. W tym Niemcy są mistrzami, dodajmy niedoścignionymi. Przecież doskonale widzą, co się dzieje w USA i rozumieją, jakie to może mieć skutki dla NATO, Unii Europejskiej i w ogóle świata. Nie chodzi tu o jakieś prymitywne straszenie panem Donaldem Trumpem, tylko o poważną politykę, której elementem jest próba antycypowania stanów możliwych w przyszłości.
Z niemieckiej perspektywy wszystko, co jest pomiędzy nimi a Rosją, to strefa buforowa, w której warto mieć swoje wpływy, co jest obecne w niemieckiej myśli politycznej, co najmniej od Bismarcka. Niestety w koncepcji niemieckiej Mitteleuropy nie ma czegoś takiego jak lojalność i interes wspólny państw regionu. Trzeba o tym pamiętać, nie można dać się nabrać na piękne słowa o Unii Europejskiej, albowiem niemiecka polityka nie przyczynia się do jej umacniania.
Wnioski są trudne, na pewno trzeba brać pod uwagę sytuację, w której możliwa jest radykalna zmiana niemieckiej polityki w warstwie wykonawczej, przy wzmocnieniu ilości i nasilenia sloganów i patosu w warstwie symboliczno-reprezentacyjnej. PR mają bardzo dobry, branding chyba najlepszy na świecie, a na pewno w wymiarze gospodarczym. Żyjemy w czasach, w których rzeczywistość przyśpieszyła i nic na to nie poradzimy. Dlatego trzeba bacznie przyglądać się Niemcom i starać się antycypować ich myślenie (to bardzo trudne). Wielka szkoda, że Instytut Zachodni został w ostatnich latach tak strasznie zaniedbany. Dzisiaj wobec ich potęgi i możliwości oddziaływania na nasz kraj i jego sytuację jesteśmy praktycznie bezbronni. Natomiast nasze możliwości oddziaływania na sytuację w Niemczech oraz na sytuacje Niemiec w otoczeniu międzynarodowym w zasadzie są żadne.
Na dzień dzisiejszy wyraźnie widać rozłam w niemieckiej koalicji rządzącej. Chodzi tam i o Rosję i o nielegalnych imigrantów, a wszystko jest podszyte interesami wielkiego niemieckiego biznesu, istotnie rozdrażnionego zamknięciem oficjalnych kanałów relacji z Rosją. Uwaga – w ocenie tej sytuacji nie ma znaczenia, czy to dobrze, czy to źle. Kwestia niesprawiedliwych i niezgodnych z prawem międzynarodowym sankcji wobec Federacji Rosyjskiej jest jednoznacznie zła i należy ją bezwzględnie potępić. Najważniejsze jest to, co się z tego nowego stanu rzeczy w niemieckiej polityce może nazwijmy to, wykluć?