- Polityka
Nie zabraknie wykonawców do podkładania bomb w Kijowie
- By krakauer
- |
- 02 sierpnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Każdy, kto obserwuje konflikt w dramatycznej ukraińskiej wojnie domowej, od pewnego czasu musi zadawać sobie pytanie, kiedy nacjonaliści zwrócą się przeciwko post-rewolucyjnemu rządowi w Kijowie? Coraz częstsze starcia oddziałów radykalnych z siłami bezpieczeństwa na głębokim zapleczu przenoszą wojnę na całe terytorium Ukrainy. Nacjonaliści i radykałowie jednoznacznie oskarżają post-rewolucyjne władze Ukrainy o zdradę, a w najlepszym wypadku o marnowanie szans na reformy ich kraju.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, co wie każde małe dziecko na Ukrainie, a przynajmniej w tej jej części, która jest wolna, że wojna na Wschodzie jest dla post-rewolucyjnych władz jednym wielkim tematem zastępczym, nie tylko legitymizującym ich władzę i zamordyzm, ale przede wszystkim wydarzeniem skupiającym uwagę, tych wszystkich porządnych ludzi na Ukrainie, którzy ze względu na upadek gospodarki i zdradę ideałów Majdanu przez post-rewolucyjne władze już dawno poszliby do Kijowa zrobić drugi Majdan.
Propagandzie mediów, będących własnością w dominującej większości – oligarchów, którzy są podstawą obecnego ustroju władzy na Ukrainie, udało się wmówić większości obywateli, że Rosja ich zaatakowała, a na Wschodzie kraju toczy się wojna z Rosją, w której Rosjanie zabijają Ukraińców – i to na osobiste rozkazy pana Władimira Putina. Dodano do tego sporo banderowskiego przekazu, narzucając nową retorykę historyczną zrzucono widowiskowo kilka pomników Lenina, śpiewano lub deklamowano, że Rosjanie i Ukraińcy już nie są braćmi, nawet posunięto się do zbrodni w Odessie (2 maja 2014 PAMIĘTAMY!), wszystko, każdy pocisk jaki spadał na Donieck i Ługańsk nazywano rosyjskim. Wiele, naprawdę wiele zrobiono, żeby Ukraińcy zbudowali w swoich sercach mur oddzielających ich od Rosjan, jak również rosyjskojęzycznych Ukraińców i wszelkich innych Ukraińców, którzy nie zgadzają się z kijowską wizją rzeczywistości.
Wraz z kolejnymi morderstwami dziennikarzy i działaczy społecznych, jak również wraz z kolejnymi bombami, o których podkładanie będzie się na Ukrainie oskarżać ludzi z organizacji prawicowych, radykalnych i nacjonalistycznych – tym bliżej do wojny domowej na kolejnych frontach. Prawdopodobnie propagandyści reżimu już tylko czekają, żeby uzasadnić rzekomy lub rzeczywisty (wszystko jedno jaki) konflikt pomiędzy różnymi opcjami tych członków formacji paramilitarnych. Zapewne usłyszymy wówczas np. o faszyzmie w ich szeregach, o zbrodniach ludobójstwa, o kontrabandzie i wszelkich innych przestępstwach o jakich ludność Donbasu wie doskonale od ponad roku. Media pokażą działania dzielnych służb bezpieczeństwa, zatrzymujących radykałów np. przemycających narkotyki i wyroby akcyzowe, wszystko się uzasadni, w końcu w wielu przypadkach to rzeczywiści przestępcy, faszyści i innego rodzaju zwyrodnialcy, którzy z wojny zrobili sobie sposób na życie. Wszystko będzie zgodnie ze starą zasadą – rewolucja zjada własne dzieci. Wówczas organizacje przetrzebione i prześladowane zejdą do podziemia, a w kijowskim metrze i kawiarniach Lwowa będą wybuchać bomby. Nie będzie miało żadnego znaczenia, kto je w rzeczywistości podłoży, albowiem władze oskarżą separatystów, albo rosyjskie służby specjalnie, a jak im będzie wygodnie – to nowych wrogów w postaci radykałów, a radykałowie ujawnią prawdę, że to owszem np. „separatyści”, ale w postaci przebranych najemników z poza Ukrainy lub inne sługusy nowych władz w Kijowie.
Nie zabraknie wykonawców do podkładania bomb w Kijowie. Jak Zachód ma zareagować na konflikt władz w Kijowie z nacjonalistami? Przecież ten konflikt sam w sobie w pełni zdegeneruje i obnaży całą dotychczasową retorykę Kijowa i Zachodu, o wspaniałym micie wojny z Rosją i jej „najemnikami” na Wschodzie Ukrainy, który to mit posłużył do niezgodnych z prawem i zasadami handlu międzynarodowego sankcji przeciwko Rosji, jak również jest de facto legitymacją całego nielegalnego u zarania przewrotu.
W Europie już dość dawno się zreflektowano, co do wielkiego propagandowego kłamstwa, jakim karmiono opinię publiczną. Gorzej będzie w Polsce, chociaż może nowe władze, wykażą się odrobiną pragmatyzmu w relacjach ze Wschodem, który postrzegają, jako realne i prawdziwe zagrożenie, ale w odróżnieniu do dotychczasowych – wielowektorowo, a nie jedynie rusofobicznie (to znaczy rusofobia będzie jedynie jednym z elementów wiązki zagrożeń, ale nie jedynym).
Na pewno pierwsze bomby w Kijowie zmienią sytuację i postrzeganie całej sytuacji, chociaż początkowo na pewno będzie o wszystko oskarżona Rosja i republiki separatystyczne (podobnie jak usiłowano przekłamać rzeczywistość w sprawie nie mających potwierdzeń oskarżeń tłumaczących przyczyny dramatu samolotu malezyjskich linii lotniczych). Tym razem jednak z kłamstwem nie pójdzie tak łatwo, nie będzie się dało oszukać rzeczywistości, ponieważ radykałowie upomną się o swoje racje i swoją słuszność.
Być może właśnie ta sytuacja przyczyni się do uzdrowienia sytuacji na Ukrainie, albowiem jak tylko pryśnie mit rosyjskiej agresji i kreowany z taką wściekłością obraz prowadzenia wojny obronnej z Rosją, będziemy mieli klasyczne dla każdej wojny domowej – wielowektorowe zwątpienie. Z niego wyjściem jest totalny chaos i rozkład więzi społecznych, albo dialog i zamrożenie konfliktu, ale w ostateczności jakaś forma pokoju pozwalająca na koegzystencję i funkcjonowanie. Jedno jest pewne – zginie jeszcze więcej ludzi, będzie jeszcze więcej nienawiści.
Z powyższych względów, powinniśmy być przygotowani na dostarczanie na Ukrainę dużych pakietów pomocy humanitarnej, jak również do przyjęcia jeszcze więcej uchodźców. Już dzisiaj w polskich miastach słychać ukraiński i rosyjski, ilość gości ze Wschodu jest już jednoznacznie widoczna, co będzie w przypadku wejścia tamtejszej wojny domowej w nowy etap, to nie trzeba być wróżbitą, żeby przewidzieć. Pomoc humanitarna dla tych ludzi jest konieczna – mówimy o naprawdę dużej skali pomocy dla milionów potrzebujących ludzi.