• 17 marca 2023
    • Ekonomia

    Nie można wykluczyć korekty na rynkach w razie zwycięstwa pana Donalda Trumpa

    • By krakauer
    • |
    • 03 listopada 2016
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie można wykluczyć korekty na rynkach w razie zwycięstwa pana Donalda Trumpa. Scenariusze publikowane przez najbardziej poczytne światowe media dowodzą tylko jednego – każda okazja do zrobienia biznesu, jest dla globalnej finansjery dobra. Dlaczego więc, nie mieliby zarobić na lekkiej panice, przy okazji nowego stanu nieustalonego, jaki będzie miał miejsce w okresie zmiany administracji na nową, zanim nowa okrzepnie i będzie w stanie przeciwdziałać wszelkim naruszeniom status quo?

    Nie można zatem wykluczyć, że niektóre ze scenariuszy zakładające – tąpnięcie na rynkach inwestycyjnych w przypadku zwycięstwa pana Donalda Trumpa już są realizowane, jednak to do jakiego stopnia będą realizowane wiedzą tylko ich reżyserzy, uczestnicy już nie. Trzeba mieć bowiem do tego olbrzymie pieniądze, potężne doświadczenie i wielki talent, albowiem to jest gra o wszystko.

    Istotą nie jest zakład bukmacherski na wygraną jednego lub drugiego nazwiska, chodzi o wiązki decyzji podejmowanych w tym samym czasie przez graczy na rynkach. Jeżeli będzie kontynuowany trend w którym odzwierciedla się tzw. indeks strachu, to wiele osób może czekać niespodzianka, chociaż samą istotą gry rynkowej, wyprzedzającej – przyszłe i niepożądane zjawiska, jest ich antycypowanie w czasie, przez co stają się bardziej strawne dla wszystkich. Na pewno komputery przeprowadzające ze sobą nieskończoną ilość transakcji, będą miały okazję, na znalezienie punktu nierównowagi w algorytmach i ktoś zarobi bardzo duże pieniądze, jednak na którym rynku i czego, to trzeba mieć wiedzę.

    Z dostępnych scenariuszy wynika jednak jedno, otóż czeka nas trend wzrostowy na złocie. Złoto ma podrożeć i to bez względu na to, czy wygra pani Clinton, czy pan Trump. Jest to bardziej niż symptomatyczne, bo odnosi się do pokazania w jaki sposób amerykańscy inwestorzy w ogóle oceniają kondycję swojej gospodarki przy tych kandydatach. Nie jest tajemnicą, że pan Trump chce pewnego rodzaju izolacjonizmu gospodarczego, co będzie miało znaczenie głównie dla relacji z Chinami, które mogą najbardziej ucierpieć na sytuacji pojawienia się amerykańskiego izolacjonizmu. To z kolei przekłada się w ogóle na gospodarkę światową, albowiem mówimy o sprawach dotyczących fundamentów globalnej gospodarki. Jeżeli USA wprowadzą bariery taryfowe dla handlu z Chinami w klasycznym rozumieniu tego słowa, to będzie najpoważniejsza zmiana w realiach globalnego handlu od dnia, kiedy tąpnęła cena na ropę naftową.

    Zresztą cena ropy naftowej jest tutaj również bardzo ważna, nie jest również tajemnicą, że bogate kraje nad Zatoką Perską o wiele chętniej widziałyby w Białym Domu panią Clinton. Ponieważ jej klasyczna polityka bliskowschodnia oznacza status quo dla tych państw. Pan Trump to niepewność, a jak jest niepewność to ceny ropy naftowej, do tej pory szły do góry, ale w obecnym świecie już nic nie jest pewne jeżeli chodzi o ropę naftową. Generalnie zwycięstwo pana Trumpa ma przyczynić się do wzrostu jej cen.

    Najważniejsze są jednak kwestie związane z rynkiem obligacji i generalną ceną amerykańskiej waluty. Jeżeli bowiem pan Trump zacznie działać przeciwko swobodzie handlu z Chinami, to należy się spodziewać, że Chiny zaczną szukać jeszcze innych możliwości do pozbycia się swoich gigantycznych rezerw dewizowych – oczywiście przy minimalizacji kosztu ich przewalutowania lub  zamiany na wartościowe aktywa. Jeżeli perspektywy dla amerykańskiego długu będą negatywne, może nas czekać inflacja na Dolarze, a to będzie miało swoje konsekwencje dla USA, albowiem będą musieli albo podwyższyć podatki, albo ciąć wydatki. Oczywiście mają jeszcze trzecią drogę, w postaci drukowania pieniądza, co umieją robić z wdziękiem i gracją, jednakże to w przypadku wykupowania zagranicznych wierzytelności – musi skończyć się inflacją.

    Musimy założyć, że ludzie którzy znają się na grze rynkowej już od dawna upatrują okazji w chwili niepewności związanej z nominacją w USA nowego Prezydenta. Z ich perspektywy nawet śladowe zyski na poszczególnych walorach, mogą przełożyć się na olbrzymie sumy. Trzeba o tym pamiętać, bo jeżeli to będzie duże zawahanie się, to może się skończyć korektą ceny Złotego. Już raz kryzys przyszedł do nas z USA i niestety kosztował nas przyjęcie wspólnej waluty Euro. Wszyscy pamiętamy 2008 rok i deklaracje pana premiera Tuska w Krynicy. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze.