- Bezpieczeństwo
NATO pana Joe Bidena – jedno wielkie nieporozumienie? (cz.1)
- By krakauer
- |
- 08 grudnia 2021
- |
- 2 minuty czytania
NATO pana Joe Bidena – jedno wielkie nieporozumienie? Nie ma go, nie istnieje, jest fikcją, służącą głównie wygodnemu życiu dość licznej elity politycznej i wojskowej w wielu krajach będących członkami tego tak zwanego Sojuszu. Realnie jednak, tego tworu nie ma, a na pewno nie ma go w tym kształcie w jakim został zbudowany i pomyślany, jako blok państw zachodnich, ukierunkowany obronnie przeciwko ZSRR. Próba ukierunkowania go przeciwko Rosji – podejmowana od lat, przynajmniej od momentu naszego członkostwa w tym pakcie – jest nieudana. NATO, to relikt Zimnej Wojny, a Rosja to nie jest ZSRR. Jak można tego nie rozumieć?
Żeby zrozumieć, dlaczego można mówić o NATO jako o fikcji trzeba się przyjrzeć temu mimo wszystko sojuszowi – nie strzelających do siebie jawnie – bo do tego się on sprowadza – z dwóch perspektyw. Pierwszą jest geostrategiczna i geopolityczna perspektywa najważniejszego członka. Drugą jest perspektywa ściśle wykonawcza, niesłychanie przyziemna – w istocie ograniczona do logistyki, oczywiście sojuszniczej i wspólnej, zdolnej do uruchomienia machiny wojskowej, wprawienia jej w ruch i podtrzymania – w celu – prowadzenia wojny. Bez logistyki, a zwłaszcza bez paliwa – nie ma możliwości prowadzenia wojny. To nie jest możliwe, a od września 1939 roku, to wiadomo na pewno i nie ma żadnych wątpliwości i nie można ich mieć.
Nasza analiza będzie podzielona na te dwie perspektywy, oczywiście dotkniemy zagadnienia jedynie sygnalnie. Ponieważ to są sprawy jawnie wiadome i to od lat, zwłaszcza drugi aspekt – dotyczący logistyki jest czymś oczywistym i uwarunkowanym historycznie. Perspektywa pierwsza zaś, to coś nowego, to naprawdę poważna zmiana. Jednak to się dzieje na naszych oczach. A jeżeli rozważamy kolejne sankcje wobec Rosji i awanturowanie się z poparciem dla oligarchów rządzących na Ukrainie, to musimy przyjrzeć się realnym możliwościom działania.
Z perspektywy pierwszej, czyli geostrategicznego i geopolitycznego oglądu spraw przez Stany Zjednoczone pana Joe Bidena, wszystko co zostało powiedziane wyrażono przez „AUKUS”, czyli porozumienie między Australią, Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi w sprawie wymiany technologii i innych kwestii, a w praktyce będące porozumieniem ukierunkowanym na powstrzymywanie Chin, a może na coś więcej.
Ich w ujęciu dynamicznym nie interesuje już Europa bardziej, niż musi ich interesować, przy czym układ granic nie ma dla nich znaczenia. Liczy się to, żeby nie obciążała ich w sposób finansowy, co bardzo wyraźnie przekazał pan Prezydent Trump. Polityka pana Bidena się tutaj nie zmienia. USA nie mają zasobów na to, żeby trzymać za twarz Europę, powstrzymywać Rosję i prowadzić ofensywne działania przeciwko Chinom, a jak trzeba i w świecie inno-kulturowym. To znaczy nie mają takich zasobów w przypadku jak gospodarka jest na torach cywilnych, w przypadku mobilizacji, to byłoby zupełnie coś innego, jednak na to nikt nie ma odwagi. Być może brakuje Pearl Harbor?
Stany Zjednoczone pana Bidena patrzą na Europę w sposób statyczny – to układ państw, połączonych współzależnościami, których Amerykanie nie rozumieją, nawet jeżeli kiwają głowami pełni podziwu dla naszych odrębności, mniejszości i polityk nazywania ogórka – bananem lub podobnych głupot. W relacjach z Rosją, Europa może być dla nich – kartą przetargową w postaci zabezpieczenia logistycznego Rosji w konflikcie z Chinami, albo strefą zgniotu służącą do szachowania Rosji, gdyby nie chciała być co najmniej neutralna w ich konflikcie z tym państwem. Na pewno jednak nie chcą do Europy dokładać zasobów, które mogą poświęcić na budowę swojego potencjału gdzieś indziej, tam gdzie to będzie potrzebne.
Proszę więc nie oczekiwać, że zobaczymy setki tysięcy Marines lądujących w Europie, a tysiące Abramsów będą rozładowywane w porcie w Amsterdamie. Wiadomo już, że USA nie wyślą Żołnierzy na Ukrainę, co więcej – nie zamierzają w żaden sposób, niż poprzez izolowanie się – angażować w trudną do zrozumienia politykę władz tego mimo wszystko państwa. To wszystko oznacza mniej więcej tyle, że myślenie kategoriami stref wpływów, jest jedynym uprawnionym z punktu widzenia geopolityki wielkich mocarstw. One prowadzą politykę, a państwa mniejsze, albo są jej widzami, albo aktorami, ewentualnie ofiarami. Zdarzają się również kozły ofiarne, ale to są bardzo wysublimowane przypadki – specjalnie do tego celu hodowane przez lata.