• 16 marca 2023
    • Polityka

    Największy sukces i porażka Polski w 2012 roku?

    • By krakauer
    • |
    • 23 grudnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jeżeli mielibyśmy wskazać największy sukces i największą porażkę Polski, jako państwa w 2012 roku, to byłby to niezwykle upośledzony wybór, albowiem wskazanie porażki, a w zasadzie porażek jest mocno ułatwione, natomiast poszukiwanie jakiegokolwiek autentycznego sukcesu to istotna trudność.

    Rząd oczywiście wskazałby, że największym sukcesem była organizacja Euro 2012 i z tego powodu powinniśmy mieć wszyscy ciągłe spazmy na samo wspomnienie chociażby logo PZPN na koszulkach naszej reprezentacji zamiast orzełka, czy też narodowej sauno-pływalni, czyli wielofunkcyjnego stadionu narodowego. Tak to na pewno jest jakiś sukces, albowiem to wydarzenie może a powinno być rozpatrywane w kategoriach sukcesu, jednakże nie o ten rodzaj sukcesu nam chodzi. Liczy się coś realnego, nawet w zakresie promocji i PR-u, a w tym przypadku możemy mówić raczej o prestiżowej porażce ze względu na generalne skojarzenie Polski z Ukrainą, jako inicjatorem organizacji mistrzostw (każde dziecko wie, że Polska została zaproszona na przyczepkę – ważną, ale mimo wszystko przyczepkę).

    Rząd przyciśnięty do muru żądaniem realnego sukcesu wskaże na najważniejsze wydarzenie polityczne, czyli prezydencję. Wszyscy pamiętamy jak żałośnie znikł polski rząd w obliczu greckiego kryzysu, jak nie nadawał się do przewodzenia Europie – nie, bo nie lubią Tuska, ale głównie z tego powodu, bo się nie liczymy w obliczu prawdziwych wyzwań i problemów, nie mając możliwości realnego prowadzenia samodzielnej polityki. Potwierdzeniem naszej słabości stała się klęska polityki wschodniej Unii Europejskiej – najważniejszej kwestii, jaką mieliśmy upiec na Euro 2012 – Ukraina wybrała dalej stanie w rozkroku, ale z wyraźnym balansowaniem ciałem w stronę wschodu. My nie potrafiliśmy zainteresować Niemców i Francuzów tą sprawą, wszystko przepadło – banalne aresztowanie i skazanie Julii Tymoszenko uniemożliwiło pragmatyczne rozegranie sprawy. Przegraliśmy prawdopodobnie najważniejszą kwestię od chwili, kiedy zdecydowało się przyjęcie nas do struktur zachodnioeuropejskich.

    Oczywiście wydarzeń było o wiele więcej, niestety głównie tych, które moglibyśmy zakwalifikować, jako porażki. Jednakże było też bardzo wiele wydarzeń w zasadzie neutralnych tj. takich, w których najpierw coś popsuto a potem próbowano naprawić, niekoniecznie doprowadzając sprawę do optymalnego stanu. Prawdopodobnie najgroźniejszym z tego typu wydarzeń było wprowadzenie nowego sposobu konstruowania listy leków refundowanych, zmieniając w ten sposób konstrukcję całego polskiego rynku farmaceutycznego w istocie wprowadzając regulację cen. Z innych wydarzeń może niedotyczących tak odczuwalnie wszystkich, ale mimo wszystko liczących się symbolicznie należy pamiętać o wahaniach rządu w sprawie kontynuowania budowy ORP Gawron. Najpierw nazwano Gawrona „motorówką”, potem chyba decydenci uświadomili sobie, co to znaczy nowoczesny okręt rakietowy, więc zdecydowano o kontynuowaniu budowy, jako patrolowca czy czegoś podobnego, co przynajmniej ratuje kadłub przed złomowaniem i zachowuje potencjał na przyszłość.

    Nie możemy także zapomnieć o najpoważniejszym kandydacie do polskiej porażki roku, jaką siłą rzeczy musi pozostać utrwalenie i pogłębienie podziału narodowego wzdłuż nonsensów około smoleńskiego mitu. To jest zdecydowanie największa porażka ogólnonarodowa, w której każdy troszkę zawinił, niektórzy bardziej a kilku smutnych panów ponosi winę największą. Trzeba w ocenie tego faktu pamiętać także o roli głównych aktorów życia społecznego – jak Kościół dominujący, różnego rodzaju przedstawiciele elit – moderujący opinię publiczną i inne podmioty w tym niestety media, które tak bardzo niechlubnie zapisały się na kartach post smoleńskiego nonsensu – tworząc fakty i konfabulując zamiast jedynie relacjonować i komentować.

    W ten sposób można dalej grzebać i wyszukiwać kolejne bardzo lub jeszcze bardziej kompromitujące fakty i liczne porażki. Ranking warto zostawić otwarty uznając, że rzeczywistych sukcesów brakuje a porażka jest stanem immanentnym, realizującym się stale i ona po prostu trwa i będzie trwać tak długo, jak długo nasze elity nie zostaną zmuszone do abdykacji lub nie nauczą się myśleć o czymś istotniejszym od wygody własnych czterech liter.

    Jeżeli jednak spróbowalibyśmy wskazać porażkę, którą będą przywoływać historycy, to będzie rok 2012, w którym Polska i Europa ostatecznie straciły Ukrainę. Natomiast, co do sukcesów, na pewno będzie zapamiętana zabawa w piłkę kopaną, albowiem właśnie tego typu spędy zabawowe cieszą się trwałą pamięcią i doskonale się je relacjonuje. Trzeba pamiętać, że kronikarstwo jest realizowane zawsze pod znakiem czasu!