• 17 marca 2023
    • Polityka

    Największy błąd pana Bronisława Komorowskiego polegał na tym, że…

    • By krakauer
    • |
    • 16 maja 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Największy błąd pana Bronisława Komorowskiego polegał na tym, że pięć lat temu kandydował w wyborach prezydenckich. Biorąc pod uwagę poprawkę na jego sposób objęcia funkcji, należy o wiele rozważniej dobierać marszałków Sejmu, ponieważ dopuszczanie na tą funkcje osób niespełniających kwalifikacji wynikających z charakteru, potem się mści.

    Dzisiaj widać, jak wielki błąd popełniła wówczas Platforma Obywatelska, albowiem powierzyła najważniejszą funkcję w państwie człowiekowi, który prawdopodobnie w ogóle nie ma pojęcia o walce politycznej, a są nawet podejrzenia, czy potrafi być w ogóle asertywny w sposób niezrażający widzów i interesariuszy procesów, które prowadzi.

    Dzisiaj pan Komorowski jest już praktycznie zupełnie zbankrutowany politycznie, a media właśnie przekładają wajchę, po przestawieniu, której – efekt kuli śniegowej zrobi swoje, tzn., pan Duda ma już mniej więcej 10% przewagę liczoną do bazy swojego poparcia, (czyli 4%). Jak tylko to się nasili, możemy mówić w dniu wyborów o celowaniu w wynik większy mniej więcej o kilka procent. Zdecyduje elektorat pana Kukiza, którego aktywność wyborcza jest fundamentem do sukcesu w II-giej turze, przy czym nie można oczywiście lekceważyć swojego własnego elektoratu, co także w pewnej mierze udało się panu Komorowskiemu, czy też raczej jego sztabowi. Szczytem wszystkiego było odejście kilku znanych osób z jego komitetu poparcia, czy też krytyka (prawdziwa) jego pomysłów referendalnych przez jednego z ministrów obecnego rządu.

    Prezydent najwidoczniej nie rozumie lub nie jest w stanie nawet się posłuchać kogoś z otoczenia, że ludzie nie oczekują zachwycania się zdrowa żywnością na pikniku. Również nie szczególnie interesuje ich „telefon do przyjaciela”, albowiem żadna pomoc przyjacielska tu nie nastąpi, gdyż ludzie wstydzą się przyznać, że głosowaliby na tego pana. To już się stało, dzisiaj pan Komorowski politycznie kojarzy się z nieskutecznością i jakąś formą bierności, której nawet nie trzeba definiować, ją po prostu widać na tle pana Dudy. Nie da się przebić zachwytem nad słoikiem miodu lub mówieniem „Halo, Halo” – poparcia Związków Zawodowych i wielkiego ukłonu w stronę Śląska, który uczynił pan Andrzej Duda.

    Kampania pana Komorowskiego byłaby dobra, jakby była prowadzona w ramach – wspierającego stowarzyszenia i partii politycznej – pod hasłem przebudowy Polski, poznawania polskich bolączek i kłopotów na dwa lata przed wyborami. Mniej więcej tyle czasu zajęłoby zgromadzenie ludzi tymi metodami, którzy – byliby najcenniejsi, po prostu wzmocniliby stalowy elektorat Platformy Obywatelskiej i jej prezydenta. Dlaczego tego nie robiono?

    Ze względu na kryzys przywództwa w Platformie Obywatelskiej, mobilizacja jej elektoratu w pierwszej turze była niemożliwa, ponieważ ludzie dali jasną informację – „nie podoba się nam to, co robicie i jak to robicie”. Dopóki Platforma Obywatelska nie będzie w stanie dać odpowiedzi na to pytanie – przedstawiając nowe otwarcie, poprzedzone rozliczeniem winnych i błędów, tak długo będzie się cofać i kurczyć. Polityka to jest teatr, a konkretnie to jest teatr antyczny – grecki, nic się nie zmieniło tylko trzeba do przedstawień dodać czasami przemówienia Peryklesa i mamy receptę na prowadzenie polityki w demokracji (władzy ludu). Lud trzeba oczarować dzwonkami, oczadzić dymem, przestraszyć mechaniką sceny, wzruszyć śpiewem dziewic, wzburzyć niesprawiedliwością – potem jak się za dużo wzięło za bilety wstępu, poprzez katharsis oczyścić się z grzechów i winy – tak, żeby widownia chciała znowu przyjść i znowu, nawet jeżeli spektakl biczuje jej intelekt lub wszyscy czują, że to czyste kłamstwo. Całość opierała się na katharsis – podobnie jak na wojnie, gdzie ścinano przegranego wodza lub wypędzano z Polis, tego kogo uważano, że zagraża demokracji. Nie miało znaczenia nic logicznego – decydowała wola większości. Minęło trochę czasu i nadal to wszystko działa tak samo. Wystarczyłoby, żeby PO przeprowadziło szybką katharsis i poświęciło kilka osób o marnej reputacji, przedstawiła wizję – wówczas wszystko się odmieni.

    Jednak do tego potrzeba lidera. Wszyscy, chyba włącznie z panią Ewą Kopacz mają świadomość, że ta pani nie jest liderem politycznym i nie jest w stanie nim pozostać. To kolejna zmarnowana szansa Platformy Obywatelskiej, niestety – dziedzictwo dominacji pana Donalda Tuska przez prawie cały okres jej funkcjonowania. Gdyby przewodniczącym partii był pan Grzegorz Schetyna, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Jednak jest tak jak jest – ci ludzie zdecydowali tak jak zdecydowali, teraz niech ponoszą tego konsekwencje. To jest polityka, a żadna opcja polityczna nie ma i nie może mieć monopolu na Polskę.

    Gdyby pięć lat temu prezydentem został ktoś inny, ktoś kto potrafi przynajmniej mówić do ludzi, a nawet z nimi rozmawiać – to dzisiaj, nie byłoby tak druzgocącej porażki. Przy czym uwaga – nie można jeszcze skreślać pana Komorowskiego, albowiem jego siła wynika z doświadczenia, a to ma olbrzymie. Jeżeli będzie w stanie je wykorzystać np. w debacie prezydenckiej, to może zmiażdżyć konkurenta. Szkoda, że ten pan nic nie publikuje, bo tak naprawdę nigdy nie wyraził głębszej wizji czegokolwiek, chociaż to samo można powiedzieć i o kontrkandydacie. Wybór przed nami…