- Społeczeństwo
Najlepiej bez przypraw a jak już to dopuszczalna jest tylko sól drogowa!
- By krakauer
- |
- 24 marca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Po co Polacy mają używać przypraw? Niby dlaczego? Jakiś pieprz? Jakiś cynamon? Inne wynalazki? Po co komu takie drogie wynalazki? Rozkosz dla podniebienia? Bez sensu! Polakowi wystarczy rozkoszy z samego smaku rozgotowywanego mięsa i tłuszczu, mąki przerabianej na różne wynalazki, ewentualnie marchwi i warzyw. Wszystko to można co najwyżej posolić, oczywiście najlepiej solą drogową, której jak wiadomo pakowanie do worków i sprzedawanie jako spożywczej nie jest w naszym kraju karane, to podobno nie zbrodnia, ani nie próba masowego trucia, wręcz zabójstwa społeczeństwa.
Jak nazwać państwo, w którym społeczeństwo musi się upominać do władzy o likwidację zakazującego prawa w zakresie dofinansowania posiłków dla najbiedniejszych? Czy pieprz kajeński lub imbir to towary luksusowe? Czy też chodzi o to, że biedni korzystający z dotowanych posiłków mogą jeść cokolwiek – przyprawione solą drogową i się cieszyć? Może chodzi o to, żeby ludzie szybciej umierali? Przecież musi być jakiś powód, dla którego nasza wspaniała władza wymyśliła, że jednak przyprawy dla Polaków, to rarytas?
Swoją drogą co trzeba mieć w głowie, żeby uznać przyprawy za rarytas wstrzymujący dotację? Może bary mleczne powinny serwować tylko proste potrawy np. ziemniaki w kubraczkach? Ziemniaki bite z mlekiem? Kulki z ciasta, które u naszych południowych sąsiadów to pyszne knedle a u nas często trudne do zrozumienia wymysły garmażerii mrożonej. O co chodziło w tej aferze przyprawowej? To naprawdę niepojęte, żeby państwo decydowało o tym, czego nie można jeść obywatelowi.
Co prawda w pewien sposób jest to uzasadnione, albowiem trudno jest dofinansowywać ogony wołowe zawijane w delikatną hiszpańską szynkę, ze świń hodowanych na kasztanach. Jednakże mniej więcej wiadomo jakie „Menu” jest serwowane w barach mlecznych, zresztą z niezrozumiałych powodów, swego czasu z zakazem sprzedawania mięsa. Oczywiście to dobrze, że pomoc publiczna jest ograniczana, albowiem dlaczego mamy zakłócać rynek, jednakże nie można godzić się na upośledzenie systemowe najbiedniejszych ludzi, którzy przecież najczęściej nie chodzą do barów mlecznych dlatego ponieważ takie tam jest dobre i pożywne jedzenie, ale dlatego ponieważ MUSZĄ.
Działalność państwa powinna być wręcz odmienna, tj. powinno stymulować urozmaicenie jadłospisu w tego typu barach, np. poprzez masowe promowanie prostych pochodnych z produktów, których mamy w zasadzie nieograniczoną ilość ze względu na wydajność naszego rolnictwa. Proste pytanie – dlaczego w barze mlecznym można kupić napój znanego globalnego producenta, ale nie można kupić soku z polskich jabłek lub marchwi – najlepiej „wyciskanych” na miejscu? Przecież to zdrowa, czysta i posiadająca duże wartości odżywcze – żywność, bez konserwantów, na miejscu dla każdego. Państwo powinno stymulować stworzenie nowego rodzaju obyczajów żywieniowych w społeczeństwie, a zarazem wspierać w ten sam sposób swoje własne rolnictwo, które o czym warto pamiętać cierpi na problem nadprodukcji.
Niestety u nas cierpimy na manię nadmiaru prawa i przerostów regulacyjnych. Państwo zamiast koncentrować się na tworzeniu warunków i możliwości, praktycznie zawsze działa jako blokada, hamulec postępu, dokonując selekcji negatywnej. Tego nie da się za bardzo zrozumieć, zwłaszcza w tych kwestiach, które dotyczą największej części obywateli, w tym w szczególności tych najbiedniejszych, za którymi nikt się nie opowie i nie ujmie ich w obronę.
Kwestia problemu słynnej soli drogowej to już coś symbolicznego. W zasadzie bezpiecznie jest tylko do tego ten problem sprowadzać, nie ma po co wchodzić w szczegóły, często rzeczywistość naszego kraju – nadal jest ciekawsza od fikcji.
W naszym interesie jest uproszczenie systemu, w ten sposób żeby państwo w ogóle nie zajmowało się „problemem” przypraw gdziekolwiek, jakkolwiek i w dowolnej postaci. Naprawdę bowiem mamy się czym zajmować, nie musimy zajmować się sztucznymi problemami, które prawdopodobnie próbuje włączyć do rzeczywistości jakieś lobby. Chociaż jakie to byłoby piękne, gdyby największymi problemami naszego kraju była kwestia przypraw w barach mlecznych!