• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Naiwność naszych polityków wzrusza do łez – świnki rusofilki!

    • By krakauer
    • |
    • 26 stycznia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Można się wzruszyć słuchając argumentów niektórych polskich polityków, którzy podnoszą gromkie głosy – pełne oburzenia i to na bezduszną Brukselę i „cyniczne” rządy narodowe. Okazało się bowiem, że polskie świnki w Rosji, będą zastąpione przez świnki z Francji i innych krajów, bogatej, starej i dobrej UE!

    Jak to się mogło stać? Jak to jest możliwe? Dlaczego ta bogata i syta Europa, chce handlować z tym „szatanem północy” i dostarczać mu mięsa? Przecież umówiliśmy się, że bojkotujemy Rosję, a kupować przestali u nas sami!

    Oświadczenie złożone przez ministra rolnictwa, w sprawie tego na co nie zgadza się Polska, prawdopodobnie przejdzie do annałów Unii Europejskiej jako kategoria „wartości przede wszystkim”. NIGDY, NIGDY, NAPRAWDĘ NIGDY NIE MOŻNA – PRZYNAJMNIEJ JAWNIE – PODEJMOWAĆ DZIAŁAŃ NEGATYWNYCH. To znaczy, może się nam nie podobać „łamanie zasady unijnej solidarności” w zakresie eksportu do Rosji mięsa z Europy i popierania tych rozwiązań przez Komisję Europejską, mamy pełne prawo do tego żeby to oceniać – przykładowo skrajnie negatywnie, bo co tu dużo mówić – minister Sawicki nie jest naiwny i wie, że ci z zachodu po prostu zajmują nasz rynek. Jednakże nie można tego w Unii, w sposób tak jednoznaczny ogłaszać. Dobrze, że minister zaprotestował, tylko protestując w ten sposób wychodzi na „konfliktowego i szkodnika”, a takich to unijni biurokraci potrafią przełknąć na przystawkę – to żadne wyzwanie dla „brukselki”. Sprawę powinno się próbować zupełnie inaczej załatwić, przede wszystkim – nie podnosząc jej oficjalnie, gdyż nawet jeżeli w jakiejkolwiek mierze wygralibyśmy tutaj, to natychmiast dostaniemy po plecach czymś innym. W naszym interesie nie jest przecież – blokowanie eksportu żywności z Unii do Rosji – a na takich właśnie wychodzimy, tylko eksportowanie tam na równych zasadach i warunkach przez wszystkie unijne kraje. Upominając się w taki sposób, uderzamy w zapobiegliwość naszych partnerów i przyjaciół, którzy potrafili się porozumieć z Rosjanami, a minister Sawicki nie potrafił, nie chciał lub nie mógł – wiadomo polityka, nie można mieć o to do niego pretensji. Powstaje więc zasadnicze pytanie – jeżeli nie potrafimy, nie chcemy lub nie możemy – bez względu na oczywiste powody polityczne – to dlaczego przeszkadzamy innym?

    Takie rozumienie zasady solidarności europejskiej jakie przedstawił pan Sawicki na tym konkretnym przykładzie z równoległym określaniem Francji i Niemiec jako krajów „rusofilnych” to w pewnym względzie naiwność – gdzie w pełni rozumiejąc szlachetne intencje ministra można mieć tylko pretensje do jego doradców, gdyż natychmiast możemy być oskarżeni o rusofobię (skoro sami oskarżamy!) i się bajka zakończy. Nie można promować działań negatywnych w tak naiwny sposób, poprzez zdziwienie, dlaczego wszyscy obecni pomimo bojkotu siedzeń, woleli jednak usiąść w autobusie, a tylko my stoimy i nawinie pytamy się innych – dlaczego usiedli? Usiedli, ponieważ było wolne miejsce. Oto po raz kolejny widać, jak naiwną politykę – opartą na rozumieniu przez emocje – prowadzi ten rząd. W istocie bowiem jest to skandal i wstyd, gdyż w naszym interesie jest wysyłanie tam naszej wieprzowiny w dowolnej ilości, a nie dziwienie się, dlaczego inni mogą a my nie.

    Jeżeli jest się przeciwko integracji europejskiej – przeciwko jej poszerzaniu, to proszę się potem nie dziwić, że poszczególne kraje działają w znacznej części na własną rękę i dogadują się ponad głowami krajów mniej rozgarniętych! To odwieczne prawo mądrzejszego – korzysta na swojej wiedzy i umiejętnościach. My woleliśmy się obrażać na Rosję, a równolegle nie robić niczego w kierunku uzgodnień wewnętrznych unijnych polityk. Można było przecież wynegocjować wcześniej połączenie polityk – realizowanie ich na poziomie unijnym, co najwyżej nie byłoby stanowiska ministra rolnictwa, ale za to byłby eksport wieprzowiny – bez względu na metkę jaką ma naklejoną na opakowaniu.

    Jeżeli już jednak chcemy naszym unijnym partnerom na coś zwrócić uwagę, to zawsze mając na nich jakieś trzymanie lub oferując alternatywę. Jeżeli intencją najważniejszych krajów jest eksportowanie wieprzowiny do Rosji (lub gdziekolwiek), w zamian za to powinniśmy nieco rozregulować rynek wewnętrzny, tak żeby konsumenci unijni mieli dostawę do tańszego mięsa lub paszy (kwestia strategiczna). Nie chodzi o wielkie negocjacje i wielkie kwoty, dobre byłyby nawet rozwiązania przejściowe. W praktyce doszłoby do takich sytuacji, że oni eksportowaliby swoje świnki do Rosji, a ich mniej zamożni nabywcy – kupowaliby polskie świnki, jeszcze tańsze ze względu na zmianę mechanizmów sztywnej polityki rolnej.

    Zawsze jest jakieś wyjście, ale nie można stawiać polityki na pierwszej linii – tam gdzie chodzi o zwykły handel rąbanką! Naprawdę martwej świni jest wszystko jedno, czy będzie ją jadł Rosjanin, Chińczyk, czy Francuz. W naszym interesie jest sprzedawać nasze świnie tam – gdzie płacą najwięcej. Powstaje więc pytanie – jak to się stało, że straciliśmy rosyjski rynek? Czyżby ktoś krzykiem miał coś do ukrycia?

    To działanie naszego rządu można zakwalifikować jako ekstremalnie trudny przykład stosowania soft power. Dużo tu zaryzykowano, warto się uczyć na błędach, ale cieszyć z sukcesu, czy też sukcesiku.

    Jednakże z dostępnych komunikatów prasowych wynika, że naszemu ministrowi udało się osiągnąć sukces w zakresie poparcia Komisji Europejskiej, co pokazuje jak wspaniałą instytucją jest Unia Europejska, a panu ministrowi należy się szacunek.