• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Musimy pilnie zmienić paradygmat bezpłatności leczenia

    • By krakauer
    • |
    • 21 kwietnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Każdy publicysta ma delikatny lęk, jeżeli musi napisać coś o leczeniu w naszym kraju, ponieważ jest to problematyka nie tylko niewdzięczna, ale przede wszystkim społecznie szczególnie wrażliwa. Na ten temat głos chętnie zabierze każdy, każdy opowie nam o swoich lub zasłyszanych doświadczeniach, co więcej każdy wypowie jak chciałby, żeby opieka zdrowotna w naszym kraju funkcjonowała.

    Dostęp do leczenia powszechnego teoretycznie jest bezpłatny. W praktyce wygląda to inaczej, przy czym trzeba rozróżnić sposób postrzegania systemu z punktu widzenia pacjenta systemu poddawanego próbie charakteru w trakcie oczekiwania na świadczenia medyczne a analityka obserwującego całość z zewnątrz. Pacjent widzi patologię w skali mikro – decydującą o jego indywidualnej krzywdzie, czy też nieco bardziej obiektywnie postrzeganym standardzie w dostępie do aktualnie aplikowanych świadczeń. Analityk ma szansę zauważyć nierównowagi w systemie decydujące o jego działaniu, czy też częściej niedomaganiu lub nawet braku działania. Sztuka bycia dobrym analitykiem opiera się na umiejętności uogólniania zjawiska z równoległym zwróceniem uwagi na głosy pojedynczych użytkowników systemu, bez których wszystkie ustalenia pozostają jedynie ustaleniami analityka na papierze.

    Zawsze jak system opieki zdrowotnej ocenia pacjent – będzie on w jakiejś mierze niezadowolony. Analityk może dojść do różnych wniosków, w tym przede wszystkim wniosków – niewartościujących, ponieważ jego celem jest opisanie zjawiska i uchwycenie elementów kluczowych. Z powyższych względów tak bardzo różni się sposób oceny systemu wyrażany przez doświadczających jego okrucieństwa i dysfunkcje użytkowników, a analityków pracujących najczęściej na użytek sprawozdawczości oficjalnych przedstawicieli systemu, w tym także źródła wszelkiego zła – wiadomo, o kogo chodzi.

    Poprzedni system społeczno-gospodarczy z powodów polityczno-ideowych przyzwyczaił nas do standardu bezpłatności lecznictwa w odbiorze ostatecznego świadczeniobiorcy, czyli pacjenta. Było to wielką zdobyczą naszej państwowości w ogóle, ponieważ wcześniej z dostępnością do lecznictwa bywało różnie, w szczególności w kontekście klasowym. Opieka medyczna była płatna za dostęp do lekarza w Polsce się płaciło, chociaż tuż przed wybuchem II Wojny Światowej wprowadzono ustawę zakładającą dostęp do publicznej służby zdrowia – bezpłatny dla całego szeregu kategorii ubezpieczonych. Musimy mieć jednak świadomość, że lekarz był luksusem, na który mało kogo z szerokich kręgów społeczeństwa było stać.

    Obecnie na świecie panuje kilka modeli dostępu do służby zdrowia zakładających różne sposoby odpłatności za świadczenia, w szczególności w rozkładzie kosztów, – kto ma płacić za świadczenie i w jakich wypadkach.

    Niestety rozwój medycyny i technologii medycznych zwiększających szansę na wyleczenie i przeżycie pacjenta – jest bardzo kosztowny. O postępie decydują głównie prywatne firmy medyczne – nastawione na rozwój zaawansowanych technologii. Te giganty współczesnej gospodarki nie mogą pracować za darmo! Czasami jakiś rząd się zbuntuje i nie zgodzi się na patentowanie leków np. na raka, – czym otwiera szerokie pole do popisu dla kopiowania leków, jednakże jest to działanie w istocie sprzeciwiające się postępowi, ponieważ jeżeli wielkie firmy nie zarabiają – nie inwestują w badania.

    Jeżeli więc – traktuje się te podmioty, jako partnerów – czyniących dobro, a nie krwiożerczych kapitalistów chcących odessać pacjentów z pieniędzy za leki ratujące im życie – problemem wcale nie jest dostępność do technologii, problemem jest tylko i wyłącznie sposób dzielenia zysków, czy też zapewnienia wszystkim uczestnikom systemu tego, czego oczekują. Koncerny chcą zarobić, kierując się zyskiem swoich akcjonariuszy, chorzy chcą dostać lekarstwa, a płatnicy chcą zapłacić jak najmniej. Jest oczywistym, że w tym układzie to nie może dobrze funkcjonować! Interesy tych grup są nie do pogodzenia, ponieważ ceny są zbyt duże, żeby mogli je ponosić zwykli ludzie, zwłaszcza z krajów biedniejszych niż kraje, dla których przeciętnych konsumentów były projektowane leki! Nie można winić koncernów, ponieważ one muszą zarabiać – tego wymagają od nich ich właściciele, którzy nie kupują ich akcji w celu wspierania chorych, ale właśnie zarabiania pieniędzy, chorzy najczęściej nie są zamożni, natomiast płatnik, czyli – jak w polskim przypadku powszechny (państwowy) ubezpieczyciel – działa w warunkach chronicznego deficytu przy równoległej presji politycznej na jak najszerszą dostępność i intensywność świadczeń.

    Niech leczenie będzie bezpłatne, jednakże niech każdy płaci wedle swoich możliwości a finansowane niech będą najpierw świadczenia, których przeciętnie zarabiający człowiek nie może finansować.

    Najpierw należałoby nazwać rzeczy po imieniu i składkę zdrowotną po prostu nazwać podatkiem zdrowotnym. Następnie wprowadzić progresję w tak na nowo nazwanej składce zdrowotnej, tak żeby bogatsi płacili odpowiednio więcej – nie wiele więcej, ale na tyle więcej, żeby stanowiło to zauważalną górkę w systemie (kilka procent podatków-składek).

    Po drugie należałoby zdefiniować koszyk świadczeń powszechnych, do których dostęp miałby każdy, przy czym w części mogłyby być płatne w postaci np. niewielkiego wzrostu składki zdrowotnej na jakiś czas lub stale, jeżeli wzrosłyby wypłaty na danego ubezpieczonego lub jego krewnego.

    Należałoby wprost wskazać świadczenia, które byłyby w części płatne lub w pełni płatne – poza systemem ubezpieczenia.

    Równoważnie – należałoby wskazać świadczenia i ich zakres z zakresu tzw. chorób rzadkich, gdzie przeciętnie zarabiający ubezpieczony nie ma szans na odpłatność.

    Wyraźnie zdefiniować zasady leczenia osób nieubezpieczonych i odpłatności za nich. W tym także wskazać świadczenia – usługi i medykamenty, których w majestacie prawa system odmawiałby dla tych osób. Przy czym należałoby odróżnić osoby nieubezpieczone w ogóle od osób, które płaciły ubezpieczenie, ale przestały z powodu utraty źródeł dochodu.

    Należałoby wprowadzić zasadę automatycznego wzrostu składki – do ustalonych poziomów, zgodnie z algorytmami dla osób często korzystających z usług systemu. Jest przy tym oczywistym, że osoby starsze, które przeważnie częściej korzystają z systemu – płaciłyby większe składki. Musi być związek pomiędzy ponadstandardowym korzystaniem z leczenia a odpłatnością za nie – nawet symboliczny.

    Składka zdrowotna, jako podatek – powinna być ustalana na bieżąco wedle potrzeb systemu. To znaczy, regulator powinien mieć prawo zwiększać składkę-podatek na kolejne miesiące, – jeżeli stwierdzi spadek dochodów poniżej wzorca. Oczywiście można to rozwiązanie krytykować, bo to złamanie zasad systemu finansów publicznych, gdzie Sejm ustala podatki raz w roku, jednakże nie mamy innej alternatywy, system sam się nie zbilansuje, jeżeli nie będzie elastyczny, alternatywą jest zawieszanie świadczeń.

    Osobnym problemem jest leczenie osób, które żyją i pracują za granicą oraz ich dzieci. W systemie jest bardzo wiele przypadków, gdzie osoby żyjące „tam” i płacące też „tam” tutaj przyjeżdżają, żeby korzystać za darmo. Należałoby to uporządkować – nie odmawiając nikomu pomocy, ale żądając partycypacji w systemie. Zależność musi być prosta – chcesz korzystać z dobrodziejstw systemu? Płać składki – nie można tolerować takiego stanu, że do Polski przyjeżdżają Polacy od lat żyjący za granicą, zakładają firmę, płaca składki przez 2-3 miesiące tylko po to, żeby zgłosić dziecko do leczenia np. białaczki, ponieważ polski standard leczenia jest praktycznie „zachodni” a odpłatność w istocie gratisowa. Zasadą musi być, że po skorzystaniu ze świadczenia – uprawniony musi płacić przez określony czas – określoną ilość składek, które obciążają go, jako dług! Nie ma nic za darmo – inaczej musimy się godzić na to, że finansujemy pasażerów na gapę!

    Odrębnym problemem jest etyczne zagadnienie – opłacalności leczenia osób starszych oraz – małych dzieci. Obecnie lekarze mają do wyboru, czy podać „nowoczesną chemię” 5 latkowi, 72 latkowi, czy 33 – latce, która jest matką, żoną i pracuje na dwa etaty. Kogo wybrać? – Oznacza, komu odmówić? Trzeba wyraźnie zdefiniować granice zaangażowania finansowego ubezpieczenia – związać je z poszczególnymi ludźmi, tak żeby np. rodzic mógł odstąpić – swoje prawo do wsparcia finansowego dziecku, mąż żonie itp. Byłoby to o wiele skuteczniejsze niż proszenie o pieniądze poprzez organizacje pomocowe – poza systemem.

    Wspomagającym elementem systemu powinny być dodatkowe ubezpieczenia gwarantujące ponadstandardowe świadczenia. Kwestią otwartą jest, czy powinny być zarezerwowane dla ubezpieczyciela publicznego, czy też lub może tylko dla ubezpieczycieli działających na zasadach rynkowych. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że element prywatnej konkurencji – jedynie uzdrawia system.

    Kwestią odrębną powinny być medykamenty – odpłatność lekarstw jest koniecznością, jednakże jest to poważny problem społeczny. W obecnym systemie wszyscy płacimy na tych, którzy chorują częściej. Należy postulować, żeby dla chorych na najpoważniejsze choroby, dla których dostępność do leku warunkuje ich „być albo nie być” – był naprawdę darmowy lub za realnie symboliczną opłatą. Zgodzi się z tym prawie na pewno każdy chory na cukrzycę i inne choroby wymagające stałego wspomagania organizmu lekami. W przypadku chorób rzadkich – należałoby pójść nawet krok dalej – umożliwiając takim chorym korzystanie także z leków na inne choroby, na które równolegle zachorowali.

    Podobnie kwestią trudną powinno być rozważenie, czy leczyć osoby, które zaraziły się ciężką chorobą na własne życzenie lub w jaki sposób podwyższyć składki osobom z grup podwyższonego ryzyka? Trzeba skończyć z fikcją – po prostu niech prostytutki, palacze, alkoholicy, narkomani, sportowcy ekstremalni oraz inni z grup podwyższonego ryzyka niech płacą więcej. Otwarty pozostaje tutaj dylemat osób homoseksualnych, które są w grupie szczególnego ryzyka ze względu na HIV/AIDS. Leczenie tych osób to wyzwanie dla systemu!

    W efekcie powinniśmy mieć system, w którym każdy, co miesiąc widziałby ile kosztuje go utrzymanie systemu bezpłatnej i publicznej opieki zdrowotnej. Wzrost składki byłby automatyczny, obniżka także – i dotyczyłaby wszystkich, powszechnie, ale progresywnie, tak żeby bogatsi płacili więcej no, bo to w końcu podatek.