- Ekonomia
Można się zgodzić na podwyżkę podatków ale progresywnie!
- By krakauer
- |
- 25 lutego 2015
- |
- 2 minuty czytania
Można się zgodzić na podwyżkę podatków ale progresywnie, tzn. osoby dysponujące większym dochodem rozporządzalnym powinny – jako bardziej korzystające z tego co oferuje nasza przestrzeń społeczno-gospodarcza – bardziej przyczyniać się podatkowo do jej utrzymania. Tylko podatki progresywne są sprawiedliwe, w tym znaczeniu, że przy liniowym podejściu do opodatkowania – mamy do czynienia de facto z ryczałtem, od którego możliwe są jeszcze odliczenia, obniżające próg opodatkowania. Prawie zawsze bardziej korzystają z tego ci, którzy mają więcej, więc mogą więcej. Wypisz, wymaluj – skutki SLD-owskich reform podatków wprowadzających ujednolicenie stawki dla przedsiębiorców, równoważnej z podstawowym progiem podatkowym osób fizycznych.
Nasze państwo finansuje się głównie (w około 65%) z podatków pośrednich i akcyzowych, czyli odbiera obywatelom od ust część konsumpcji. Tymczasem dzisiaj TO WŁAŚNIE BRAK KONSUMPCJI JEST PROBLEMEM, ponieważ jeżeli się nie konsumuje, nie zgłasza się postulatów popytowych wobec rynku i jest mniej produkowane, a mniejsza produkcja to mniejsze zatrudnienie, mniejsze podatki (w ujęciu generalnym) i mniejsze PKB. Opodatkowując konsumpcję tak silnie jak robimy to w tej chwili, jesteśmy skazani na regresję podatkową, w której to ubożsi płacą przeciętnie więcej podatków od osób zamożniejszych. Każdy z nas bowiem ma dwa rodzaje wydatków, pierwsze to te które musi ponosić, żeby żyć biologicznie i funkcjonować w interakcjach społecznych. Drugie, to te które może, ale których nie musi. Osoby zamożniejsze mają większy dochód rozporządzalny i większą część wydatków fakultatywnych na np. potrzeby wyższego rzędu niż osoby ubogie. Biedni większość dochodów wydają na jedzenie, czynsz, koszty utrzymania mieszkań, lekarstwa, na które często już nie starcza, zwłaszcza jak są używki. Biedny mający 1000 zł dochodu zapłaci o wiele więcej procentowo podatków pośrednich zawartych w produktach, które musi kupić niż bogaty w tych samych produktach, które również kupuje bo musi zaspokoić swoje naturalne potrzeby. W jego przypadku wydatki na utrzymanie stanowią o wiele niższy procent dochodów ogółem. Niestety jednak nasze państwo robi wszystko, żeby opodatkowywać głównie ubogich, zamiast poszukać możliwości opodatkowania posiadaczy majątków – kapitału.
Właśnie opodatkowanie kapitału, w tym postulowane w strefie euro opodatkowanie transakcji kapitałowych (nie wprowadzone w Polsce przez ministra sami państwo pamiętacie którego), jest szansą na zwiększenie siły popytu społeczeństwa, poprzez zrównoważenie obowiązkowych obciążeń podatkowych nakładanych przez państwo na tych, którzy są jego największymi beneficjentami (kapitalistów – posiadaczy kapitału), a zwykłych ludzi, którzy utrzymują się z pracy własnych rąk i często harują u tych pierwszych za grosze. Dalsze opodatkowywanie konsumpcji doprowadzi do jej stłamszenia, natomiast kapitaliści nadal siedzą na olbrzymich zasobach, wielu polityków mówiło o kwocie około 160 mld zł rezerw przedsiębiorstw w Polsce, jaka nie pracuje na gospodarkę, tylko czeka na odsetki w bankach. Rząd nie opodatkowuje tych pieniędzy, żeby przypadkiem nie naruszyć interesów grup posiadających, w tym przede wszystkim z zagranicy, ponieważ o wiele łatwiej jest mu opodatkować społeczeństwo, które wszystko co może zrobić to z rozpaczy wyjechać z tego kraju, w którym tak przykręcono śrubę, że wielu nie jest w stanie tutaj żyć.
Jest oczywiście w tym także druga strona o której trzeba pamiętać, mianowicie kapitaliści – to co stracą na opodatkowaniu kapitału mogą próbować odbić sobie na innych etapach procesów produkcji w które się angażują ze swoim kapitałem np. na marżach jakie płaci społeczeństwo. Jednakże to już zawsze są zagrania rynkowe, działający tak muszą się liczyć z reakcjami innych uczestników rynku – a przykład węgierski, gdzie opodatkowano koncerny wysysające z Węgier życie – dowodzi, że można opodatkować kapitał, nawet zagraniczny i to bez straty dla obywateli.
Wszyscy pamiętają wielką pomyłkę prawicy, której rząd zlikwidował trzeci próg opodatkowania osób fizycznych – dla ludzi najbogatszych. Był to poważny błąd strategiczny, który kosztował Polskę już na pewno kilkadziesiąt miliardów złotych. Należy bezzwłocznie pomyśleć o przywróceniu tego progu podatkowego, który i tak w wysokości 40% nie będzie najwyższy w Europie. Bogaci nie powinni narzekać, zwłaszcza że biedni mają od lat nie podniesiony próg kwoty wolnej od podatku, to bardziej dobija np. wiele biednych rodzin lub osób samotnie wychowujących dzieci niż brak ulg, którymi tak szczyci się rząd.
Dzisiaj musimy za WSZELKĄ CENĘ dążyć do zrównoważenia budżetu, tak żeby wydatki państwa, były w pełni pokrywane przez jego dochody, w czym należy w ciągu kilku lat uwzględnić dojście do rolowania obligacji właśnie z dodatkowych pieniędzy z nowych podatków i wzrostu gospodarczego. Stabilność państwa – odporność na zagrożenia wymaga od nas powstrzymania spirali narastania zadłużenia, a zarazem urealnienia powiązań i przepływów w strukturze gospodarki. Dlatego za WSZELKĄ CENĘ, ponieważ “jutro” może być dla nas nieciekawe, chodzi oczywiście o sytuację upadku Euro i przedefiniowania zasad istnienia Unii Europejskiej. Zarazem zrównoważenie budżetu to przecież nic innego jak spełnienie kryteriów fiskalnych do przyjęcia Euro.
Przykładowo dalsze tolerowaniu stanu spraw, w którym godzimy się na system omijający składki na świadczenia socjalne w przypadku niektórych umów o pracę, czy też w ogóle przymykamy oko na szarą sferę gospodarki – to jest nic innego jak dotowanie zagranicy, zwłaszcza bogatego zachodu, który najbardziej korzysta na taniej sile roboczej w Polsce. Nie można tego dłużej tolerować, ponieważ jest to oszukiwanie społeczeństwa, w praktyce oznaczające, że państwo legalizuje bezprawie – wbrew własnym interesom. Można zrozumieć, że potrzebne są ulgi dla pracowników młodocianych i w zaawansowanym wieku, albo niepełnosprawnych – to są grupy, które można i nawet trzeba z powodów społecznych należycie dotować. Jednakże nie ma powodu, dla którego w zagranicznych call-center, korzystających z przywilejów w stworzonych specjalnie dla nich specjalnych strefach ekonomicznych, gdzie opodatkowanie jest niższe – zatrudniają młodych ludzi, przeważnie w okresie studiów, jeszcze cynicznie pozbawiając ich prawa do świadczeń socjalnych. Takich skandali jest jeszcze więcej. Jeżeli jednak chcemy mieć emerytury i urlopy dla kobiet w ciąży i wychowawcze, to trzeba płacić składki.
W interesie państwa jest ujednolicenie systemu, w taki sposób żeby każda praca musiała być oskładkowana, najlepiej w ramach podatków powszechnych, widać wyraźnie że rozbijanie składowych na koszty składkowe i podatkowe, w tym ponoszone przez pracodawcę i pracownika się nie sprawdziło i jest powodem ciągłych problemów. Przecież niedawno Sejm specjalną ustawą – udzielił górnictwu olbrzymiej dotacji, zezwalając na „tymczasowe” nie regulowanie składek na świadczenia społeczne. Przecież to jest skandal, po prostu ktoś sobie z nas zrobił jaja. Zgadnijcie państwo, kto był wówczas premierem?
Jeżeli więc pojawią się podatki progresywne od osób fizycznych, jeżeli pojawią się podatki od kapitału, jeżeli pojawią się podatki od obrotu ziemią (realne a nie takie do obchodzenia), jak również może nawet jakaś forma para-podatku katastralnego, tj. uzależniającego wysokość podatku od ceny nieruchomości – to można wszystko zaakceptować. Chodzi w tym przede wszystkim o to, żeby klasa posiadająca kapitał – bardziej przyczyniała się do utrzymania państwa. Nic złego się bogatym nie stanie, najwyżej zamiast na 2 tygodnie na ciepłe wyspy pojadą na tydzień. Takie są realia – państwo nie może bardziej drenować kasy biednych obywateli, bo wszyscy będą krzyczeć jak kiedyś matki dzieci niepełnosprawnych w Sejmie „Putin ratuj!”, co szybko wyciszały mikrofony mainstreamowych stacji telewizyjnych. Państwo potrzebuje pieniędzy – to jest zrozumiałe, ale ludzie mają dość, wiele osób jest na skraju nędzy. Już tak na marginesie, skoro przywołaliśmy „dyżurny temat imperium zła”, to gdyby Polacy, a przede wszystkim Polki powszechnie wiedziały ile w „Rosji Putina”, państwo płaci „becikowego”, to możemy być pewni, że inaczej spoglądalibyśmy na Rosję.