- Polityka
Możliwy scenariusz zjednoczenia lewicy
- By krakauer
- |
- 25 lutego 2013
- |
- 2 minuty czytania
Pomysł Aleksandra Kwaśniewskiego na powrót do aktywnej polityki, realnie wymiarowanej przez decyzje wyborców to wydarzenie bez precedensu we współczesnej historii naszej sceny politycznej. Ponieważ jest to polityk bardzo doświadczony i z pewnością przewidujący – doskonale wiedział, jak również odpowiednio wcześnie ustalił, że Leszek Miller i jego SLD nie będą chcieli wziąć udziału we wspólnym przedsięwzięciu, albowiem jest to tak, jakby sprzedawali własne meble do cudzego mieszkania – prosząc o przydzielenie im tam pokoju.
Z powyższego względu Aleksander Kwaśniewski ma do wyboru dwie strategie postępowania ewentualnie, może się zdecydować na ich wariant łączony. Pierwsza z nich to strategia rozmiękczania SLD poprzez stopniowe wykruszanie jego działaczy i przejmowanie struktur – jednakże do tego potrzebowałby własnej formuły politycznej, będącej czymś więcej niż zwykłym przeniesieniem Ruchu Palikota do innego szyldu. To stosunkowo prosto da się zrobić, wystarczy jedynie rozmawiać z ludźmi i ich zachęcać, prawdopodobnie nikt na lewicy nie umie tego robić tak dobrze jak właśnie Aleksander Kwaśniewski. Jednakże ta strategia nie zagwarantuje mu możliwości stworzenia wspólnej listy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, albowiem w tak stosunkowo krótkim okresie nie przejmie całej partii – zabezpieczonej wewnętrznymi przepisami wyborczymi. W najlepszym scenariuszu jego działań – zostanie kanapa z kilkoma działaczami.
Drugą strategią – jest strategia alternatywna – gra na unicestwienie SLD poprzez założenie własnej partii w szerokiej formule wyborczej o charakterze rzeczywiście centro-lewicowym – a przez to wskazanie celu, do jakiego się dąży. Oczywiście sukces tego przedsięwzięcia mógłby zależeć od SLD, jednakże zdecydowaną palmę pierwszeństwa będzie tu miał Ruch Palikota, w tym znaczeniu, że odbyłby się tutaj jakiś rebranding lub twórcze łączenie zakładające stworzenie czegoś więcej niż pojedyncze struktury partyjne związane tylko umową koalicyjną. Na ryzyko ewentualnej wolty samego Janusza Palikota jak również nieobliczalność jego środowiska – Aleksander Kwaśniewski nie może sobie pozwolić. Dlatego właśnie jego naturalną tendencją w tych relacjach może być chęć silnego powiązania formalnego partnerów, w układzie, w którym to on przydziela miejsca.
Najprawdopodobniejsza będzie jednak strategia łączona – to znaczy coś na kształt przechodzenia działaczy z SLD do zupełnie nowej struktury, ma to ten sens, że nowe logo spowoduje odczarowanie nieudolności lewicy i odrzucenie nimbu partii kawiorowo-lewicowej – ludzi zadowolonych z siebie i doskonale się mających. Nie będzie to jednak łatwy scenariusz, albowiem tego się w istocie nie da kontrolować – można nadać bieg pewnym wydarzeniom, niektóre starać się przyśpieszyć, jednakże nie ma możliwości na spowodowanie, że coś się stanie „samo”.
W całej obecnej sytuacji jest możliwe, że zachowanie Leszka Millera to jedynie nic więcej jak sprytnie przemyślana licytacja, albowiem on zna już kolejny możliwy krok Aleksandra Kwaśniewskiego i po prostu chce dostać coś więcej niż Janusz Palikot, w tym znaczeniu, że czuje siłę swojego logotypu – zapominając o obciążeniach przeszłości, gdyż ta partia ma także bardzo duży elektorat negatywny.
Nie można wykluczyć, że tak w istocie jest, jednakże swoim zachowaniem Leszek Miller – topi całą nową ideę w bagnie niemocy powszechnej polskiej polityki. Jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić – to właśnie zaszkodzenie wizerunkowi nowo tworzonej idei, która przypomnijmy jest niewinna i w istocie może przysłużyć się nawet SLD – i to – bez względu na stan skonfliktowania z resztą nowej centro-lewicy, albowiem wspólna lista a tym samym wspólny szyld wyborczy po prostu się wszystkim doskonale opłaca, gdyż przyniesie dużo lepszy wynik niż rozbicie obozu na nawet dwa podmioty. Aczkolwiek i tutaj należy się ukłon panu Millerowi – z arytmetyki podziału mandatów w wyborach do Sejmu – wynika, że jako „alternatywa na lewicy”, może zdobyć nie mniej głosów mniejszym wysiłkiem – startując w konkurencji do nowej centro-lewicy niż wchodząc w jej skład. Chodzi o to, że z podziału mandatów dla SLD w przypadku wielkiej koalicji – nie wpadnie jakaś zatrważająca liczba posłów, ponieważ do obdzielenia będą koalicjanci wspólnie zblokowani. Oczywiście pod warunkiem, że nie nastąpi odwrót wyborców od logo tej partii. W każdym bądź razie – wejście do bloku może się Leszkowi Millerowi mniej opłacać, albowiem tam będzie jednym z kilku równych, a dzisiaj jest sam sobie panem! Czy to nie wspaniałe? A kogo interesuje interes jakiegoś tam kraju lub nawet partii. Możliwy scenariusz zjednoczenia lewicy to droga przez mękę.