- Paradygmat rozwoju
Może zrezygnujmy z 1 maja?
- By krakauer
- |
- 30 kwietnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Święto pracy, upamiętniające dramatyczny pogrom robotników w USA zostało w naszym kraju sprofanowane przez nalot ideologiczny komunizmu marksistowskiego w odmianie radzieckiej. Jednakże jeszcze przed wojną stosunek do tego święta był dwuznaczny, nie było czegoś takiego jak potrzeba oddania szacunku ludziom pracy, ponieważ elita uważała robotników, chłopów i posługaczy za ludzi niewidzialnych, którzy po prostu są, realizują swoje funkcje i na tym kończy się ich prawo do funkcjonowania w przestrzeni.
W okresie Polski ludowej doszło do profanacji 1 maja przez obligatoryjność udziału w idiotycznych obrządkach masowych, w których ludzie nie tylko nie chcieli uczestniczyć, ale co skutecznie sabotowali. Ilość „ideowców” nigdy nie przekraczała może kilkunastu procent. Reszta uczestników pochodów była tam, ponieważ musiała – wynikało to z obowiązkowego rozdzielnika w zakładzie pracy, często podpartego rozdawnictwem np. firan lub pończoch dla kobiet albo np. teczek – aktówek dla mężczyzn itp., towarów deficytowych. Negatywne odczucia związane z przymusowością pozostały do dzisiaj w Narodzie, niestety to jedno z negatywnych dziedzictw PRL-u, ponieważ ówczesny wymóg masowości był po prostu nie do przeskoczenia, gdyż poszczególni sekretarze rywalizowali w obchodach.
W Polsce już „wolnej” i „niepodległej”, z 1 maja od samego początku był problem. Do końca lat 90-tych standardem było prześladowanie i tępienie przedstawicieli lewicy, a w szczególności SdRP/SLD na wszelkiego rodzaju uroczystościach. Gdzieniegdzie bywało groźnie, dochodziło do ciężkich pobić, szarpanin, wszystko to było przy przyzwoleniu władz i prawdopodobnie dyskretnym nadzorem służb specjalnych. W konsekwencji – tradycja pozostała, tam gdzie zachowały się w miarę niekontrowersyjne pomniki z minionej epoki, odnoszące się np. do tradycji ruchu robotniczego w Polsce międzywojennej. Poza tym, pozostają tylko tradycyjne pochody organizowane przez różne ośrodki polityczne i społeczne w Warszawie i największych miastach.
Jednakże problem z 1 maja jest o wiele głębszy, ponieważ to święto w dzisiejszych realiach w ogóle zatraciło sens i zrozumienie – jeżeli się bowiem zapytać przeciętnie świętującego – czego to święto dotyczy i jaki ma charakter, to odpowie coś o Św. Józefie (robotniku). Jest to wynik skutecznej retoryki Kościoła Katolickiego, co bez względnie miałoby pozytywny charakter, gdyby nie fakt że prawdopodobieństwo oskarżenia tego święta o „komunistyczność” jest prawie 100%
W konsekwencji warto się zastanowić, czy ten dzień powinniśmy nadal świętować? Przecież nie ma powodu dla dalszego kontynuowania fikcji. Dlaczego bowiem mielibyśmy ponosić koszty tego święta – jeżeli nie widzimy powodu do świętowania? Zmienił się charakter pracy, zmienił się charakter ludzkich problemów, odczuć i potrzeb – w efekcie wszystko się zmieniło i przewartościowało. Nikogo nie obchodzi Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy – święto ustanowione przez II Międzynarodówkę na pamiątkę wydarzeń z maja 1886 roku jakie rozegrały się w Chicago!
Alternatywnie trzeba zastanowić się nad nadaniem temu „świętu” nowego charakteru, w tym znaczeniu żeby niejako je odświeżyć i umożliwić pracodawcom i pracownikom zbliżenie na współczesnych warunkach i wspólne zastanowienie się o pracy i jej warunkach, a także co jest szczególnie ważne o prawach i obowiązkach pracowniczych – bezwzględnie zespolonych z uprawnieniami i obowiązkami pracodawcy. Chodzi przede wszystkim o humanizację pracy i nadanie jej charakteru skierowanego na człowieka, traktowanego jako najważniejszy zasób dla danej organizacji. Jest to w interesie obu stron stosunku pracy, jak również nadzorującego tenże państwa, ponieważ nie udawajmy naiwnych – święto ma zawsze zabarwienie ideologiczne, nawet w śladowej ilości, ale takowe musi mieć. Więc to państwo musi najpierw przedefiniować swoje oczekiwania wobec stosunku pracy łączącego strony umowy pracy a następnie na podstawie tych oczekiwań, zgodnie z obowiązującym paradygmatem – wyrazić stan pożądany w postaci nadbudowy ideologicznej dla tego typu święta. Bez tego w ogóle nie powinno być mowy o świętowaniu.