- Polityka
Może chodziło o odprawy?
- By krakauer
- |
- 11 czerwca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Stopień niezrozumienia decyzji pani Ewy Kopacz oraz jej partyjnych i środowiskowych kolegów, którzy podali się do dymisji, czy też wycofali z życia publicznego jest nadzwyczajny. To pierwsza decyzja personalna dotycząca prawie połowy rządu i marszałka Sejmu, której nikt nie rozumie!
Krążą pogłoski, które pośrednio wyraził także w pewnym stopniu prezydent elekt w swojej wypowiedzi w tym temacie, że być może chodziło o usunięcie ludzi, po to żeby mieć pretekst aby powołać nowych na całe kadencje – zabezpieczając tym samym ich byt ekonomiczny i moc sprawczą w nadchodzącym okresie dekoniunktury politycznej dla rządzącej opcji.
Niektóre komentarze polityczne sugerują wprost, że chodzi o spowodowanie pretekstu, w wyniku którego będzie uzasadnione usunięcie obecnego prokuratora generalnego i powołanie na jego miejsce nowej osoby, co jest naturalną konsekwencją – o wiele bardziej kojarzonej z odchodzącą władzą.
Kwestią kluczową jest stwierdzenie, czy za zmianami „na górze”, ruszy karuzela stanowisk w podległych jednostkach, spółkach, agencjach – w ogóle generalnie w systemie. Przecież nawet w samej Kancelarii Sejmu RP, po zmianie marszałka jest do obsadzenia wedle różnych szacunków – z automatu sporo stołków, a poza tym jak trzeba, zawsze można uzasadnić powstanie nowych. Nie ma nawet co liczyć, ilu stanowisk może to dotyczyć, w podległych jednostkach wszelkiego typu.
Drugą również istotną kwestią jest podpisywanie umów i zaciąganie zobowiązań, które zarówno wymienieni decydenci jak i osoby przez nich powołane do jednostek funkcjonujących w systemie wpływów państwowych podpiszą na zasadach komercyjnych z podmiotami-osobami trzecimi.
W pierwszym przypadku być może po prostu chodziło o odprawy, na tej zasadzie że każdy odwołany i każdy nowo powołany, a za niedługo żegnający się ze stołkiem w wyniku zmiany politycznej, będzie musiał liczyć się z okolicznością dylematów moralnych na wypadek przysługiwania mu odprawy za zejście ze stołka. W DRUGIM PRZYPADKU MOŻE BYĆ O WIELE CIEKAWIEJ. Wiadomo, że zmiany mają zawsze to do siebie, że generują chaos. W chaosie bywa różnie, w tym znaczeniu, że może się wiele wydarzyć, co można uzasadnić później nagłą koniecznością i siłą wyższą, na zasadzie „wiecie…, rozumiecie…,”. Nie jedną decyzję w tym kraju w ten sposób już uzasadniano.
Oczywiście chodzi tutaj tylko o czyste spekulacje, nie podparte żadnymi dowodami empirycznymi, ani nawet wypowiedziami polityków, jednakże o coś musi w tym wszystkim chodzić? Interesująca jest hipoteza obecna w blogosferze, wedle której (w jednej z odmian), całe działanie to emocjonalne odreagowanie pani premier na części współpracowników, których nie mogła po prostu odwołać, do póki prezydent był elementem stabilizującym i de facto nadzorującym rząd. Ponieważ ten wycofał się z życia politycznego po przegranych wyborach, doszło do przesilenia wewnątrz partii rządzącej i częściowo na stanowiskach zajmowanych przez koalicjanta.
Tymczasem efekt w ocenie zwykłych ludzi jest taki jak zawsze, czyli towarzystwo wzajemnej adoracji potrafi się zajmować TYLKO SOBĄ i myśli TYLKO O SOBIE. Z perspektywy przeciętnego Polaka, nie ma bowiem znaczenia kogo pani premier powoła na jakie stanowisko, ani kogo odwołała na praktycznie cztery miesiące przez końcem kadencji, której nie powtórzy. Odbiór społeczny tych zmian będzie więc negatywny i nie pomoże partii rządzącej w odmianie wizerunku, ponieważ tutaj nie o drugi lub trzeci garnitur chodzi, tylko o brak lidera.
Być może bowiem, pani premier po to dokonała roszad personalnych, żeby ukryć swoją własną nieprzydatność w rządzie i dla spraw publicznych, albowiem ta pani nie jest – a przynajmniej jak widać, nie potrafi być liderem na tym poziomie odniesienia funkcjonalnego.
Reasumując powyższe, można stwierdzić, że być może chodziło o odprawy dla środowiska politycznego uczestniczącego w systemie? Może chodziło o coś więcej? Na pewno zajmie się tym drobiazgowo nowa władza po wyborach, rozliczając dokładnie wszystkie kwity. Stąd ciekawym jest, czy przed Trybunał Stanu nowy rząd postawi tylko poprzedniego pana premiera, czy w komplecie z obecną panią premier? Pożyjemy, zobaczymy…