• 17 marca 2023
    • Polityka

    Mocarstwowe ambicje polityków w Polsce trzeba sprowadzić na właściwy poziom

    • By krakauer
    • |
    • 15 kwietnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Zadziwiające jest to jak niesłychanie mocarstwowe potrafią być artykułowane do krajowych i zagranicznych mediów ambicje polityków w Polsce. To coś niesamowitego, ponieważ nie mamy żadnych rzeczywistych przesłanek na których moglibyśmy takie ambicje opierać. Pomimo tego – wielu, naprawdę zatrważająco wielu krajowych polityków potrafi opowiadać bzdury, spychając kraj do pozycji prawie uczestnika cudzej wojny domowej, ewentualnie na pozycję konfrontacji z sąsiednim supermocarstwem.

    Armię mamy małą i słabą, jest odrobina nowoczesnego uzbrojenia, są nawet przeszkoleni w używaniu go żołnierze, jednakże nasze siły zbrojne to nie jest potencjał, którym moglibyśmy komukolwiek zagrozić, jak również nawet myśleć o odparciu ataku na nas. Bez działania w oparciu o infrastrukturę Sojuszu w zasadzie nie mamy racji militarnego bytu, ponieważ mamy poważne problemy z rozpoznaniem i planowaniem praktycznie na wszystkich szczeblach do taktycznego włącznie.

    Nasza gospodarka jest w pełni uzależniona od zachodnich kontraktów gospodarczych. Kontrakty gospodarcze na innym kierunku niż zachodni mogłyby w jakiejś mierze przyczynić się do dywersyfikacji powiązań naszej gospodarki ze światem. Tymczasem, nam nie udaje się utrzymać w miarę poprawnych stosunków nawet z Białorusią, a co dopiero Federacją Rosyjską! Przy czym uwaga – nie ma pomiędzy nami żadnej nadzwyczajnej sprzeczności interesów. Głównie dlatego ponieważ nie jesteśmy państwem samodzielnym w zakresie kształtowania polityki gospodarczej, o ile w ogóle w naszym kraju odczuwa się potrzebę takiego kształtowania w pełni tego słowa znaczeniu.

    W tym wszystkim nawet z mniejszymi sąsiadami mamy stosunki albo chłodne i ambiwalentne albo wręcz prawie że wrogie, jak z krajem który prześladuje mniejszość polską za stosowanie języka polskiego w niektórych sferach życia publicznego.

    Nasza pozycja w Unii Europejskiej i NATO też „szału nie robi”. Nie mamy wspólnej waluty, co nas stawia na niższej pozycji politycznej niż państwa euro grupy, a dotychczasowe wsparcie ze strony sojuszników dla kraju położonego w miejscu tak szczególnym jak nasze – było najdelikatniej mówiąc bardzo skromne. Wskazuje to dobitnie naszą pozycję w NATO a zarazem wagę spraw środkowoeuropejskich w dotychczasowych rachubach .

    Dzisiaj się to zmieniło, USA mają świadomość że dalsze prowadzenie polityki poza Europą, wcześniej czy później się na nich bolenie zemści. Nie chodzi tu tylko o zwykłe zwycięstwo militarne. Liczy się to, że w przypadku dalszego rozwoju kontynentalnych więzi gospodarczych, Europa chcąc funkcjonować w ramach przyjętego paradygmatu będzie się dalej mimowolnie uzależniać od dotychczasowych dostawców energii, ponieważ tak się jej najbardziej opłaca.

    Liczy się jednak „tu i teraz” jak mawia nasz premier. A tu i teraz sytuacja wygląda w ten sposób, że „zielone ludziki”, jak mówią niektórzy z naszych polityków są w stanie spowodować zmianę sytuacji politycznej na całkiem niezłym kawałku naszego kontynentu. W zasadzie bez wystrzału, bez ofiar – doprowadzić do stabilizacji umożliwiającej zmianę sytuacji ogólnej. Na to musimy być przygotowani, jednakże czy nasi politycy są gotowi, żeby powiedzieć Narodowi prawdę i nas na poważnie przygotować do najczarniejszych scenariuszy?

    Nie można dłużej okłamywać trzydziesto-kilku milionowego Narodu w oparciu o jakieś dawno wyświechtane fikcyjne tezy polityki para-jagiellońskiej. Nie jesteśmy krajem samodzielnym, zdolnym do zapewnienia samodzielnie bytu i przetrwania własnemu społeczeństwu. Musimy działać w ramach ugrupowania międzynarodowego, które daje nam „jakieś tam” mimo wszystko gwarancje bezpieczeństwa i co prawda mizerną, ale mimo wszystko jednak – liczącą się szansę na rozwój. Wychodzenie przed szereg powoduje, że możemy być od szeregu odcięci lub co jest o wiele bardziej prawdopodobne możemy się zgubić i zagubić, jak to już nie raz w historii, zwłaszcza tej niedawnej bywało, kiedy to nam się wydawało, że mamy sojuszników za plecami, a tam…

    Zero mocarstwowej fikcji, zero jakichkolwiek nerwowych komunikatów, bez gwałtownych ruchów i zamykających pole negocjacyjne deklaracji. A na pewno już nie stawiajmy nikomu żadnych warunków, nie groźmy i nie popierajmy sankcji. Po prostu przetrwajmy, to jest niesłychanie trudne w naszym położeniu geograficznym, od czasów kiedy o sukcesie wojska nie decyduje moc przełamująca husarii.