• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Miliardy na rozwój? Fundusze Europejskie na lata 2014-2020

    • By krakauer
    • |
    • 27 lutego 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Rząd z właściwym sobie optymizmem publicznie zachwycił się momentem otwarcia nowej skrzyni z pieniędzmi, mamy dostać z Unii około pół biliona złotych na rozwój – to oczywiście bardzo dobra wiadomość, wszyscy się cieszyli podczas uroczystości otwarcia perspektywy finansowej na lata 2014-2020, oczywiście z udziałem uśmiechniętej pani premier.

    To bardzo dobrze, ponieważ jest się z czego cieszyć, ponieważ to sytuacja bez precedensu w naszej historii, że sąsiedzi zamiast tylko nas rabować, mordować, wyniszczać biologicznie – dają nam wielką skrzynię, czy jak kto woli wielką górę pieniędzy – pod jednym jedynym warunkiem – że wydamy je w sposób racjonalny, który będziemy potrafili udokumentować.

    Pani premier wymknęły się słowa będące balsamem i miodem na nasze obolałe od słuchania ciągle narzekań i złych informacji uszy. Mianowicie mamy w najbliższych latach stać się jednym z dwudziestu najbogatszych państw świata. Wedle pani premier to jest nasze marzenie, nasz cel i nasze zobowiązanie. Szczegóły na stronie internetowej KPRM [tutaj].

    Pani premier z przekonaniem wymieniała tysiące miejsc w żłobkach, przedszkolach i zachwalała przyszły rozwój transportu publicznego, który oczywiście będziemy zawdzięczać funduszom. W innowacyjnych badaniach naukowych będziemy potęgą, bo ich wyniki będziemy wykorzystamy w naszej gospodarce – rzekomo rząd ma pilnować, żeby następowała komercjalizacja wyników badań naukowych. No i najważniejsze, stworzymy jakieś pół miliona miejsc pracy, głównie dla młodych i wesprzemy sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Do tego dokończymy budowę siedzi dróg ekspresowych, pozostałe zmodernizujemy, nie zapominając o sieci kolejowej. Cały czas troszcząc się o ochronę środowiska naturalnego, kulturę i coś tam jeszcze – pełen pakiet szczęścia. Wszystkie gospodarstwa domowe, nawet w najbardziej zapadłych przysiółkach mają mieć dostęp do szybkiego Internetu. Wszystko w duchu pogłębienia decentralizacji, to samorządy rozdzielą więcej niż połowę funduszy.

    Po prostu serce rośnie i trzeba być pod wrażeniem, oto bowiem wizja inwestowania nadal po trochę, we wszystko, a wiadomo że trzeba inwestować we wszystko, bo Naród „niegramotny” sobie przez tysiąc lat nie pobudował, ani utwardzanych dróg, ani poboczy, ani kanalizacji, nawet są miejsca gdzie nadal jest problem z wodą, o takich „diabelskich” nowinkach jak gaz nie wspominając, a asfalt to już w ogóle drogi piekielne dla niektórych samorządów… nadal. Na szczęście elektryfikacja się „nieboszczce komunie” udała, bo byłby wstyd.

    Właśnie w ten sposób zamiast skoku cywilizacyjnego, po prostu przybędzie nam kubków ze szkoleń, prowadzący szkolenia – oczywiście dla bezrobotnych – nawet coś zarobią, rozdadzą okolicznościowe „smyczki” do identyfikatorów, a jak wiadomo „smyczkę” każdy weźmie, jak wiadomo klucze można powiesić, albo komórkę. Dobra jest taka Unia, ze szkoleń można skompletować niezły zestaw długopisów, smyczek i kubków, a jak się na szczęście i się załapie na dobre szkolenie to i pen-drive można otrzymać. Czy to nie jest wspaniale pomyślany system rozdawnictwa względnie przydatnych chińskich lub tajwańskich gadżetów promocyjnych z nadrukami logotypów programów unijnych?

    Niestety przyjęta przez rząd, a wcześniej uzgodniona z Brukselą strategia doboru klucza alokacji środków unijnych w Polsce jest porażona niewłaściwym rozumieniem zasady zrównoważonego rozwoju, która nakazuje samorządowcom rozmywać pieniądze w regionach, gdzie w dominującej większości przypadków nie przynoszą one żadnej wartości dodanej, nie przyczynią się nigdy lub prawie wcale do wykreowania jakiejkolwiek dodatkowej użyteczności. Ponieważ przeważnie łatamy dziury w tysiącletnim zacofaniu, albo „upiększamy ryneczki w małych miejscowościach”. Niestety te wszystkie pływalnie, czy inne obiekty wymagające intensywnej eksploatacji, albo oczyszczalnie ścieków zaprojektowane jakbyśmy się spodziewali migracji kilkudziesięciu milionów ludzi – to są żywe koszty. One będą kosztować samorządy, tak jak droga infrastruktura liniowa będzie korzystać państwo, ponieważ ludzi nie będzie stać na powszechne opłaty za przejazd polskimi autostradami. Jednakże nie ma co się czepiać didaskaliów.

    Liczą się nagie fakty – przez rozszczepienie dziedzinowe funduszy unijnych oraz ich podział terytorialny – nie mamy szans na bezpośredni efekt skali inwestycji, oczywiście mamy szanse na skumulowany efekt skali – jeżeli uda się w większości województw, ale trzeba powiedzieć otwarcie, że bardziej byśmy za te pieniądze potrzebowali po prostu trzech dużych elektrowni jądrowych pokrywających zapotrzebowanie kraju na prąd w prawie 100% i modernizacji sieci energetycznej, niż wspierania wszystkiego. Niestety nie będzie efektu skoku cywilizacyjnego, bo ten może być stymulowany właśnie przez duże, zmieniające rzeczywistość inwestycje (alternatywnie dużo wiatraków), a nie rozlewanie pieniędzy po kraju – wszędzie gdzie jest potrzeba, a że potrzeby są to nie trzeba nikogo przekonywać.

    Szkoda, że rząd wybrał krawężniki i ronda w wyludniających się gminach, w których nikt nie będzie korzystał z Internetu, w tym znaczeniu, że nowa – wciskana w teren infrastruktura się nie zamortyzuje, ponieważ nie stworzy warunków do poprawy i intensyfikacji relacji społeczno-gospodarczych na skalę potrzebną do jej amortyzowania. Nadal wielu biednych Polaków będzie jeździć starymi samochodami z Niemiec, na grzyby do lasu, ponieważ nie będą mieli pracy, gdyż praca to dzisiaj przemysł. A przemysł potrzebuje prądu, dużo, a najlepiej bardzo dużo – taniego, jeszcze lepiej – jak najtańszego prądu. No, a ten niestety w naszym kraju powoli staje się towarem luksusowym (akcyza), na który coraz mniej stać Polaków.

    Jednakże, nie „kraczmy”, ponieważ w ogóle to, że dają nam pieniądze, a nie strzelają do nas to jest naprawdę historyczny fenomen i rzeczywiście wielki sukces polskiej transformacji. Zawsze patrząc na widoczne efekty inwestycji realizowanych za pieniądze unijne, należy ciepło myśleć o Unii Europejskiej i naszych serdecznych przyjaciołach głównie w Niemczech, Holandii, Belgii, Austrii i oczywiście wszystkich innych krajach, których pieniądze nam pomagają. Przy czym tylko naiwny lekkoduch cieszy się szczerząc jak „…” do sera, że mamy pieniądze za darmo. Niestety tak dobrze to nie jest, nic nie jest w przyrodzie za darmo, a już na pewno nie jest za darmo w Europie.

    Cieszmy się, bo jeżeli uda się bez większych wpadek wydać te pieniądze, to przynajmniej poprawi się wizerunkowo oblicze naszego kraju, a także różnych mniej lub bardziej potrzebnych rozwiązań będzie więcej.

    Z powyższych względów i nie tylko – warto jest szanować Unię Europejską, jako największą zdobycz cywilizacyjną naszego kontynentu od wymyślenia przez Rzymian Imperium, chociaż jednym z dwudziestu najbogatszych krajów świata raczej się nie staniemy, ale kto by tam wnikał w szczegóły…