• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Milczenie jest złotem, czasami lepiej milczeć i robić swoje

    • By krakauer
    • |
    • 05 kwietnia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Milczenie jest złotem, czasami lepiej milczeć i robić swoje niż cichutko odszczekiwać się swoim adwersarzom w języku, którego nikt na świecie nie rozumie poza około 50 mln Polaków, którzy jakimś cudem przetrwali historyczną zawieruchę i brutalność sąsiadów.

    Przecież jesteśmy tak słabi, że bez względu na to czy się będziemy upominać o swoją rację, czy nie, to i tak nie zmienimy rzeczywistości, ani retoryki przekazu możnych tego świata. Dlatego oni powiedzą, co chcą i zrobią, co chcą, a nasze upokorzenie będzie tym większe im bardziej spowodujemy swoimi pokrzykiwaniami, że poczują się upominani. Naprawdę apelowanie do potomków morderców, żeby przestali deptać groby ofiar swoich ojców lub dziadków na cmentarzu nie ma żadnego sensu. Jakiej sprawiedliwości oczekują, zatem nasze władze, upominając się o kwestie historyczne i czyniąc z nich zastępczy problem polityczny? Przecież każdy w Polsce wie, że nasze elity rządzące przeważnie stać tylko na pozerstwo, a troska o państwo koncentrująca się na rachunku starych krzywd, zamiast troski o teraźniejszość, nie mówiąc nawet o przyszłości, nie ma w istocie żadnego znaczenia wewnętrznego. Idioci, którzy myślą, że budują sobie wewnętrzne poparcie jak upomną się o „naszą wersję historii” u obcych są tylko w błędzie, bo te sprawy interesują margines społeczeństwa.

    Ponieważ w kwestiach historycznych nie możemy się zdobyć na kompromis, o wiele lepszą strategią jest milczenie. Milcząc zachowuje się godność, nie dając przeciwnikowi satysfakcji z przekłamywania historii, gdyż nawet, jeżeli to robi, to jest to skuteczne tylko na jego własnym podwórku. Akceptowalną granicą pragmatyzmu w kwestiach historycznych jest milczenie.

    O historycznych winach innych państw wobec nas nie ma, co rozprawiać, są oczywiste. Jednakże nie można ich przekładać na winy narodowe, albowiem to prowadzi do ksenofobii, a ta nie jest nam do niczego potrzebna. Ponieważ wszelkie tego typu uczucia to w istocie zawsze zastępcze demonstrowanie słabości. Ten, kto się posługuje ksenofobią wobec słabszych jest idiotą, a jako lek na poczucie niższości wobec silniejszych jest idiotą skończonym. Ksenofobią nie da się nic osiągnąć, bo żadna korzyść z gnębienia słabszych, jeżeli silniejszy stoi i czeka na korzystny moment, żeby nas pokonać.

    Przecież możemy robić swoje, czyli przede wszystkim poprawiać warunki życia społeczeństwa, żeby w ten sposób wzmacniać kraj. Dostarczanie jakichkolwiek powodów, tworzenie płaszczyzn do upokarzania poprzez ideologię, historię lub retorykę, nie służy naszym interesom. Przy czym wiadomo, że lepiej jest spierać się o kwestie historyczne, niż toczyć wojnę na prawdziwe pociski, działa lub samoloty. Jednakże nie mamy żadnej gwarancji, że nasi adwersarze traktują tematy retoryczno-ideologiczno-historyczne, jako konflikt zastępczy, czy też jedynie, jako rozgrzewkę i wprowadzenie do właściwego konfliktu. Niestety mając takich sąsiadów jak My, lepiej jest milczeć.

    Niestety przez ostatnie 25 lat, nasza elita okłamywała nas mówiąc o rozliczeniu kwestii historycznych z sąsiadami, przebaczeniu i nowej wspaniałej przyszłości. Wystarczy porozmawiać, z co niektórymi narodowościami, albo przeczytać to, co wypisują w mediach pod artykułami dotyczącymi naszego kraju, można się nie tylko przerazić, ale przede wszystkim zadziwić różnicą pomiędzy naszym przeświadczeniem, że trwamy w moralnej szlachetności dzięki dokonanemu wybaczeniu, a tu okazuje się, że nasza „szlachetność” była na użytek wewnętrzny i służyła stępieniu poczucia krzywdy, która raczej powinna przerodzić się w pracę nad sobą, zamiast w udawaną przyjazność, czy też zapomnienie. Takie budowanie soft power jest nieporozumieniem.

    Jest tak jak jest, nie da się już naprawić błędów minionego ćwierćwiecza, ale winni samookłamywania Narodu powinni zostać, co najmniej moralnie napiętnowani, a najlepiej żeby zrozumieli, jaki błąd popełnili.

    Biorąc pod uwagę skalę wyzwań, przed którymi stoimy oraz przebiegłość naszych przeciwników, która przy całej ich potędze jest po prostu destrukcyjna i zabójcza, należy wziąć pod uwagę rachunek zysków i strat i opracować taką strategię, żeby poprzez wszelkiego rodzaju werbalizm nie przybliżać tego, co wydaje się nieuniknione. Warto pamiętać, że mamy kosztującą podobno więcej niż wywiad narodową instytucję służącą do upamiętniania kwestii historycznych. Niestety jej podejście do zagadnień kształtowania polityki historycznej jest najdelikatniej mówiąc trudne.

    Po prostu znowu się nam nie udało, prawdopodobnie więc trzeba będzie się pogodzić z nadchodzącą generalną porażką. Jednakże, kogo to obchodzi?