- Soft Power
Nie ma miejsca na dialog, czyli o wolności wypowiedzi w Polsce
- By IVV
- |
- 06 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
W 1914 roku Henry Ford wypowiedział, hasło którym promował “Forda T”: „Możesz otrzymać samochód w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny” I faktycznie przez kolejne 12 lat produkowano tylko czarne, „Fordy T”. Ten legendarny samochód, zmotoryzował Stany Zjednoczone a kolor przy różnorodności potencjalnych zastosowań oraz fantastycznej ceny okazał się nieistotny.
W wyniku obrad okrągłego stołu, na początku lat 90-tych w naszym kraju doszło do przełomu politycznego, mającego na celu pełną demokratyzację życia publicznego, do przełomu doszło z powodzeniem, ale czy w efekcie transformacji mamy prawo mieć niezależne poglądy na otaczający nas świat, politykę, na zjawiska społeczne? Czy mamy prawo je wygłaszać na równych prawach jak wszyscy? Tutaj odpowiedz nie może być jednoznaczna, wszak w demokracji głos każdego ma przy urnie taką samą wartość, bez względu na to czy to głosuje mędrzec czy głupiec. Więc teoretycznie dokładnie takie samo prawo powinno przysługiwać wszystkim do wygłaszania swoich opinii, a wolna wola słuchaczy winna decydować o tym czy chcą ich słuchać, a jeżeli tak czy wezmą pod uwagę proponowane poglądy.
W dzisiejszym świecie doszło do pewnej degeneracji demokracji, nie istotne to, co kto ma do powiedzenia, a liczy się tylko to, ile ma pieniędzy na to, aby swoją myśl przekazać. Najmądrzejsi ludzie bez odpowiedniego zaplecza finansowego i medialnego mogą najwyżej starać się zostać zauważeni, a to czy mainstream zaakceptuje ich przekonania i pozwoli im istnieć w mediach głównego nurtu to zupełnie inna sprawa. Tu nie decyduje demokracja.
W czasach poprawności politycznej są tematy, które są tematami tabu, są tematy, które mainstream traktuje z przymrużeniem oka a inne są wprost wyśmiewane, jeszcze inne wyciszane, jako konkurencyjne.
W praktyce zależnie od opcji wspieranej przez publikatora obowiązują inne określenia na te same zjawiska tych samych ludzi, często przedstawiane w sposób skrajnie różny. W jednym publikatorze usłyszymy, że Pan X jest osobą wspierającą tradycyjne wartości rodzinne, w innym będzie homofobem lub otrzyma inną stosowną „łatkę”. Z kolei w innej gazecie osoba wspominająca o teorii zamachu w smoleńsku będzie „psychopatą” a innej prawdziwym patriotą. Są telewizje, w których aluzje do palenia tzw. miękkich narkotyków są nagminne i zawsze są opatrzone mrugnięciem okiem, jakie to fajne i na czasie. Ta sama telewizja wspiera krucjatę przeciwko sprzedaży tzw. „dopalaczy”. Media tak jak łatwo stawiają opinie i konstruują wyroki, równie łatwo kreują bohaterów. Ta sama osoba potrafi być okazem, korupcji aby po jakimś czasie okazać się poszkodowanym przez system. Mainstream potrzebuje historii, tematu i winnego. Czy ktoś jest winny, albo czy w ogóle ma związek z przedstawianymi sprawami, czy nie to kwestia trzecio albo czwarto rzedną istotne, aby pokazać, że posiadamy „newsa”. Newsa zawsze „zdobyto” a to, że był oczywisty od dawna nie ma znaczenia, kto to będzie chciał sprawdzić – przeciętny odbiorca nie wnika w detale, bo w myśl starego powiedzenia: „on ukradł, jemu ukradli – ważne, że był zamieszany w kradzież”. W ten sposób kreuje się fakty.
Mamy teraz kilka oficjalnych wersji tego, co i jak wolno mówić, myśleć i głosić. Wszystko inne przez dwa główne nurty mediów jest uznawane za margines, który tak naprawdę marginesem nie jest. Problemem jest to, że krok w krok z mainstreamem idą politycy, kreowanie przez nich pojęcia „politycznego obciachu” jest karygodne, tworzy się prawdę jedynie objawioną a wszystko inne to populizm i obciach, pozostaje zapytać a gdzie miejsce na wymianę poglądów-pluralizm? Czy jest szansa na dialog zamiast dwóch monologów?
Otóż tej szansy w obecnym układzie chyba nie ma, bo dialog jest niewygodny, zwłaszcza kiedy żadna ze stron nie ma racji. Drodzy Czytelnicy, miejmy odwagę sięgać tam po wiadomości gdzie nie chcą abyśmy sięgali, mieć własne zdanie a nie zdanie celebryty z jednego czy drugiego a nawet trzeciego kanału informacyjnego. Starajmy się być dociekliwi, ale nie dajmy się karmić tanią sensacja i pamiętajmy, że to nikt inny tylko my wybieramy naszych reprezentantów i od naszego krzyżyka przy każdych kolejnych wyborach a nie tylko od milionów inwestowanych w promocję powinno zależeć, kto i jak nami będzie rządził.
Tak na zakończenie to chyba wszyscy czytający, którzy dotarli na łamy „Obserwatora Politycznego” szukali alternatywy… To pokazuje ile tysięcy ludzi w tym kraju ma dość papki sączonej z „mediów” politycznie poprawnych bez względu na to, jaką poprawność reprezentują.
Rosyjskie tłumaczenie tekstu “tutaj“