- Polityka
Między niemożnością polityków a bezsiłą protestów
- By Adam Jaśkow
- |
- 16 marca 2017
- |
- 2 minuty czytania
Polityka to prawa dosyć prosta. Tak prosta ,że czasem bywa prostacka. PiS uczynił ją najprostsza z możliwych i narzucił reguły gry, które dodatkowo próbuje zmieniać. A już sama dyskusja o zmianach jest pewnym rodzajem zmiany.
PiS kontroluje swój elektorat a przynajmniej nie traci jego zaufania. Utrzymuje mobilizację twardego rdzenia nie zrażając sobie płynnego otoczenia. Przy rozbitej opozycji to gwarantuje mu stabilizację i zezwolenie na dalszą aktywność. A przynajmniej brak przeszkód.
Po części zawdzięcza to poprzednim rządom, które przyzwyczaiły społeczeństwo, że politycy w najlepszym wypadku zachowują się jak duże dzieci w piaskownicy. Politycznie cała opozycja to różne odcienie tej samej ideologii, którą reprezentuje PiS. Oczywiście jej przedstawiciele będą protestować. Tym niemniej to właśnie jest problem opozycji, że nie jest w stanie przedstawić alternatywy dla PiS atrakcyjnej dla grup innych niż swoje żelazne elektoraty.
Szczególnie, że nie są one zbyt duże i zrzeszają też tych, którzy szukają tylko sposobu na odsunięcie PiS od władzy.
Instytucje Państwa zostały przygotowane do szybkiego przejęcia przez PiS i wystawione mu na łup.
Stało się tak, ponieważ i przedtem już długo były tak traktowane. PiS po prostu chwycił je nieco silniej. I okazało się, że albo nie mają obrońców, albo ci obrońcy nie mają żadnych możliwości działania.
W demokracji parlamentarnej oprócz merytorycznej dyskusji niezmierne ważne jest respektowanie zapisanych i zwyczajowych reguł. Reguł, które nikogo nie upokarzają i służą wypracowywaniu kompromisu. A jak one działały jeszcze przed PiS-em?
Opozycja nie ma praktycznie żadnych możliwości funkcjonowania w parlamencie, tyle że powinniśmy sobie przypomnieć, jak traktowano partie opozycje poprzednio.
Jak działała „zamrażarka” projektów legislacyjnych marszałka Sejmu? Jak traktowano wnioski opozycji w sejmie?
Dziś jest tak samo, tyle że ze złych praktyk uczyniono normę a dobre zniknęły.
Skoro nie ma żadnych możliwości działania w parlamencie partie opozycyjne powinny szukać możliwości działania poza nim. I sformułować wizję tego, co będzie po odsunięciu od władzy PiS. Obietnica powrotu do przeszłości nie wystarczy, również dlatego, że taki powrót nie będzie po prostu możliwy.
Minął już rok od przejęcia władzy przez PiS i jak dotąd żadna z dwóch nominalnie największych partii opozycyjnych nie wyciągnęła z tego wniosków ani też nie sformułowała postulatów odnowy.
Mamy za to KOD i uliczne protesty. O ile bez większego błędu można przyjąć, że KOD popierany jest głównie przez wyborców PO i Nowoczesnej, bo ich było najwięcej w ostatnich wyborach, to z protestującymi w innych sprawach już nie ma tak łatwo.
Uczestniczą na pewno w „kobiecych” protestach osoby, którym zdarzyło się głosować na PO i Nowoczesną ale trudno byłoby już obronić wniosek, jakoby to te osoby decydowały o kształcie tych protestów. Żadna bowiem z tych partii nie liczyła się specjalnie z postulatami prezentowanymi na kobiecych protestach. Więcej zrozumienia dla nich zawsze było po lewej stronie sceny politycznej, która aktualnie jest w runie, lub co najmniej w stanie dekonstrukcji. O ile jednak postulaty KOD-u są wspólne również dla partyjnej opozycji to postulaty kobiecych protestów nie znajdują prostego odzwierciedlenia w programach największych (dziś) partii opozycyjnych czyli PO i Nowoczesnej.
Podobnie jest z protestami przeciwko rewolucji w edukacji czy zmianami w systemie szkolnictwa wyższego. Pobudzony protestami feministycznymi ruch na rzecz świeckości tez nie znajdzie swoich postulatów na sztandarach PONowoczesności.
Skoro opozycja partyjno-parlamentarna niczego nie może w dzisiejszej polityce, to czy coś są w stanie zmienić protesty społeczne? Niestety również nie. Dotyczą one problemów, które nie są najważniejsze dla grup wspierających władzę PiS-u. Ten zaś stara się nie wywoływać napięć które mogłyby spowodować pojawienie się wątpliwości wśród osób, które na niego głosowały.
Niniejsza analiza prowadzi do wniosku, że jak dotąd nie pojawiło się nic, co mogłoby zagrozić stabilnej pozycji PiS na scenie politycznej.
Tym bardziej, że partiom politycznym nie udaje się przyciągnąć zwolenników spoza grupy ostatnio glosującej. Protesty takie jednostki przyciągają ale nie dają prostej afiliacji do jednolitej grupy politycznej. Sytuacje utrudnia rozpad lewej strony sceny politycznej, podobnie jak na Węgrzech.
I podobnie jak na Węgrzech trudno spodziewać się zmiany tego stanu rzeczy. Chyba, że partie polityczne zmodyfikują swoje programy polityczne, dotrą z nimi do nowych wyborców a ci zechcą obdarzyć ich zaufaniem.
Na razie to raczej Polish dream czy marzenia (nieomal) ściętej głowy.
Jedyną ideą polityczną łączącą, jeszcze grupy polityczne w Polsce , po za PiS-em jest udział we wspólnej Europie. Nie jest jednak ideą, którą da się łatwo użyć do jednoczenia opozycji. Przynajmniej w działaniach pozytywnych, ofensywnych. Wspólna Europa dałaby się jeszcze obronić w Polskim społeczeństwa, ale nie wiem czy da się obronić za 4 -5 lat. A tyle, jak sądzę rządy PiS jeszcze potrwają.