- Religia i państwo
Materialną istotą przekazu religijnego jest kontrola
- By krakauer
- |
- 11 kwietnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Zastanawiającym jest fakt, że w przypadku wielu religii, nawet tych, które nie odwołują się wprost do bóstwa a przez część doktryny są uznawane bardziej za prądy filozoficzne – ich materialną istotą, czyli zagadnieniem, na które są zwrócone jest zawsze kontrola. Oczywiście chodzi o kontrolę człowieka i poczynań ludzkich, stylu życia i przede wszystkim ludzkiej percepcji.
Czym byśmy byli – uwaga, – czym a nie, kim? Gdybyśmy nie mieli mechanizmu percepcyjnego zaczerpniętego z Biblii? Wspólnotą plemienną nowoczesnych Słowian Zachodnich – wierzącą w Światowida i modlącą się w świętych gajach? Z pewnością też by się dało w ten sposób jakoś zorganizować społeczeństwo. Być może byłoby to społeczeństwo o wiele bardziej efektywne wewnętrznie i wytrzymałe na bodźce zewnętrzne. Jednakże nie da się tego zbadać inaczej niż poprzez empirię, a inżynieria społeczna na taką skalę nie udała się nawet w najmroczniejszych latach propagandy ideologicznej reżimów opartych na komunizmie, w tym ich azjatyckich – niesłychanie okrutnych permutacji i zwyrodnień.
Kontrolna i samo kontrolna funkcja religii ujawnia się właśnie w przekazaniu kodu kulturowego – to jest najważniejsza sprawa, na której opiera się również podany na tacy zestaw norm. Przykładowo – „nie zabijaj”, można zapytać, – dlaczego mam nie próbować zabić kogoś, kto próbował mnie zabić lub zabił mi kogoś bliskiego? Dlaczego mam się powstrzymać od adekwatnego zachowania? W imię przepraszam – wiary, że po śmierci rozliczy mnie z tego przedwieczny Bóg – pan wszelkiego stworzenia? Władza, zatem opiera się na normie, wynikającej z pożądanego zachowania zaprogramowanego przez religię w naszej kulturze, której immanentnym elementem jest zestaw norm. Kluczowym czynnikiem gwarantującym samokontrolę jednostek jest lęk przed karą, a ściślej – wiara w to, że spotka nas kara za czyn określany, jako zły. Można jednak zapytać, – dlaczego ten, kto popełnił czyn równie zły ma dalej żyć?
O wiele bardziej od ograniczenia atawizmów indywidualnych jednostek jest odpowiednie wyrobienie instynkty stadnego w społeczeństwie poddanemu programowaniu religijnemu. Nie ma czegoś takiego jak „naturalna moralność”, to nie istnieje w naturze. Tutaj niestety a może -stety – Darwin miał rację. Większy zjada mniejszego, a jak się większy spóźni to młode w gnieździe wydziobie mu inny ptak lub zakradnie się wąż. W naturze wygrywa silniejszy. Człowiek ze swoją cywilizacją – jest jedynie formą zbiorowego darwinizmu – poprzez zorganizowanie się w społeczność korzysta z wytworzonej przewagi np. dzięki postępowi technicznemu. Naprawdę Kałasznikow wyrównał szanse młodych Afrykańczyków nawet z Lwami, no chyba, że ktoś jest nieuważny lub idzie do buszu w nocy… jednakże od tego są termowizory i właśnie działanie w grupie. Jedynie poprzez wtłoczenie do świadomości wszystkich jednostek pożądanych norm zachowania, przynajmniej poprzez negację zachowań uznanych za skrajnie niedopuszczalne – gwarantujemy sobie przetrwanie w naszym stadzie. Inaczej, co obserwujemy wszędzie tam gdzie społeczeństwo się rozpadło – natychmiast wkracza prawo silniejszego i racja silniejszego – bez prawa do odwołania się. To zawsze tak działało, działa i będzie działało – nic na to nie poradzimy, ponieważ taka jest ludzka natura.
Religia, jako podstawa kultury dostarcza nam zbioru wskazówek określających z jednej strony zachowania niepożądane a z drugiej właściwe wzorce. Jak do tej pory to wystarczało, wielu społeczeństwom udało się nawet przetrwać komunizm – programowo nastawiony na walkę z tak definiowaną „wrogą ideologią”. Obecnie natomiast ten sprawdzony paradygmat wartości zostaje wypierany i odmawia mu się prawa do działania i obecności w kulturowej przestrzeni publicznej. Dla wielu wystarczającym katalizatorem poprawności życia społecznego jest, bowiem prawo samo z siebie – odarte z odwołań do wskazań religijnych, a przez to syntetyczne i w istocie zdehumanizowane. Jednakże musimy mieć świadomość, że w istocie jest to tylko i wyłącznie eksperyment, który może spowodować, że za dwa lub trzy pokolenia nasza cywilizacja będzie czymś zupełnie innym – zatriumfuje rozwój albo całość upadnie pod ciężarem indywidualizmów poszczególnych jednostek i ich praw do domagania się ochrony własnych praw – np. ochrony własności.
Zaczątki tych procesów widać już dzisiaj, a dominujący do niedawna gestorzy przekazów religijnych nie umieją dostosować swoich komunikatów i formy przekazu do potrzeb a zarazem ograniczonej i wyjątkowo wysublimowanej percepcji współczesnego człowieka. Z tego powodu rzeczywistość stopniowo ewoluuje i nasz świat, ten który znamy podlega zmianom.
Powtórzmy, zatem pytanie, – dlaczego mamy nie zabijać własnego kata? A może prędzej zabić mu członka rodziny, jeżeli on zrobił to z kimś u nas? Witamy państwa we wspólnocie pierwotnej – a potem oko za oko, ząb za ząb – historia kołem się toczy!