- Historia
Manifest Lipcowy – pozostałości upamiętniania poprzedniego reżimu
- By krakauer
- |
- 21 lipca 2020
- |
- 2 minuty czytania
Dzisiaj jest rocznica, a czego to już nie możemy napisać. Musimy na ten temat milczeć, bo w przeciwnym wypadku narażamy się na odpowiedzialność prawną związaną z publiczną pochwałą przestępstwa za pomocą środków masowego przekazu. Możemy jednak jako gorliwi tropiciele Komunizmu zająć się pozostałościami upamiętniania tego, o czym nie można już dzisiaj napisać. Ważne jest bowiem, żeby chronić ludzi przed ryzykiem kontaktu z rzeczywistością, weźmie jeszcze taki obywatel, wyszuka sobie taką ulicę w internecie i nie będzie wiedział co zrobić. Ewentualnie znajdzie stare opakowanie po cukierkach z nieodpowiednim politycznie napisem i przestanie głosować za jedynie słuszną opcją. Dlatego właśnie warto poznać te miejsca, żeby być ostrożnym i świadomym.
Dzięki technologii firm „Google Maps” i „Targeo” dowiedzieliśmy się w naszym kraju mamy jeszcze 7 perełek (to znaczy pozostałości poprzedniego reżimu):
- Manifestu Lipcowego w Dąbrowie Górniczej,
- Manifestu Lipcowego w Kępnie,
- Manifestu Lipcowego w Tułowicach,
- Manifestu Lipcowego w Zagórowie,
- Manifestu Lipcowego w Poznaniu,
- Manifestu Lipcowego gm. Bukowno woj. małopolskie pow. olkuski,
- Manifestu Lipcowego w Kielcach.
Niestety w większości przypadków, są to stare nazwy występujące obok nowych, żeby się ludziom nie myliło, liczy się jednak symbol. Jeszcze pozostałości istnieją! Bloki po PRL-u będą jeszcze długo stały, można na nie narzekać i mieć za złe projektantom, że np. nie zrobili windy od parteru itd. Jednak stoją, ogrzewanie jest dobrze pomyślane jak na nasze warunki i dorastają w nich kolejne pokolenia Polaków, często patriotów, a bardzo często kibiców.
W naszym kraju nazwy ulic, placów i miejsc zmieniają się tak niesamowicie często, że naprawdę trzeba pozostawiać poprzednie nazwy, żeby to wszystko jakoś funkcjonowało. Co ciekawe, w niektórych miejscach na tzw. ziemiach odzyskanych, nadal funkcjonują stare nazwy – zwyczajowo, równolegle do tworzonej tradycji, często nazwy przedwojenne, a powszechnie te przejściowe – „komunistyczne”. Władza ludowa stosowała nazewnictwo gdzie tylko mogła w rodzaju „XXX-lecia Polski Ludowej”, czy „Zjednoczenia…”, albo klasycznie „Róży L.(autocenzura)”, nie mówiąc już o znanym rosyjskim rewolucjoniście na L., którego nazwiska lepiej nie używać w naszym internecie.
Po „odzyskaniu niepodległości” z rąk płatnych zdrajców i pachołków Moskwy, nowa władza zaczęła wszędzie przemianowywać nazwy ulic i placów na np.: „Jana Pawła II”, cały typoszereg dowódców Armii Krajowej, no i oczywiście „Solidarności” lub „Piłsudskiego”. Nie brakuje również nazw pośledniejszych kapłanów, jak również – co jest szczególnie cenne, w wielu miejscach oddajemy hołd i szacunek naszym wielkim braciom zza wielkiej wody. Przykładem klasycznym jest nazwanie Placu Centralnego w krakowskiej Nowej Hucie – im. Ronalda Reagana.
Dekomunizacja idzie mocno do przodu, wrogiem jest każdy, kto nie jest w stanie obronić się przed zarzutem jakiegokolwiek związku z Komunizmem, nawet tym przed-rewolucyjnym z 1905 roku!
Najnowsza władza z tego, co wiemy stopniowo potrzebuje upamiętniać swoich liderów, w tym tych tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej. Pojawiają się już ronda, place i ulice noszące miano tragicznie zmarłej pary prezydenckiej.
W Stanach Zjednoczonych w wielu mniejszych miastach tzw. „Main street” jest historycznie główną ulicą, a te są numerowane kolejno jako przecznice. To bardzo ułatwia przemieszczanie się i ogólną orientacje w siatce ulic. Być może i u nas, to by miało jakiś sens – tak przyszłościowo? Nazwy się zmieniają, ale numery pozostają, jak wybudujemy coś nowego – nowy numer, a nazwa – wiadomo, że się będzie zmieniać.
Oczywiście pozostałości upamiętniania poprzedniego reżimu należy zlikwidować, co do tego, nie ma żadnych wątpliwości. 1000 szkół na 1000 lecie można zamienić w tanie chińskie sklepy, bo przecież dzieci i tak nie chodzą do szkoły…