• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Znowu mamy pełno tematów zastępczych, – co za szczęśliwy kraj!

    • By krakauer
    • |
    • 21 października 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Znowu mamy pełno tematów zastępczych, co za szczęśliwy kraj! Nie ma żadnych problemów, więc uparliśmy się sami dyskredytować państwo i jego politykę przed światową opinią publiczną, zarazem powodując, że w kraju             ludzie już nie wiedzą zupełnie, o co chodzi. Naprawdę można się pogubić, tutaj „frajerzy”, tam „nagrania kelnerów”, kawałek dalej aresztowani rosyjscy „szpiedzy”, wyrzucają profesora posądzanego o sympatie do kazirodztwa z pracy, a ten się broni, ustawa o jakości węgla (czy czegoś takiego) podobno wyklucza połowę śląskich kopalni z rynku, ceny owoców miękkich są rzekomo zaniżone, do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jakieś political fiction w wydaniu pana Marszałka Sejmu.

    Czy my przepraszam nie mamy zaraz ważnych wyborów? Może się mylimy i to wszystko odbywa się w jakiejś innej rzeczywistości? Przecież nie może być tak, żeby całe społeczeństwo – pod przewodnictwem dzielnego establishmentu – uciekało przed rzeczywistością?

    Czy my żyjemy w jakiejś ekstremalnej iluzji, gdzie zamiast olbrzymich liczb, jakie właśnie decydują się odnośnie podziału pieniędzy z Regionalnych Programów Operacyjnych – emocjonujemy się tematami zastępczymi? Wiadomo, że politycy muszą się kreować, ponieważ bez kamer nie istnieją, jednakże dlaczego społeczeństwo przywiązuje tak jednoznacznie uwagę do spraw błahych?

    Czy winne sytuacji są media relacjonujące głównie te wydarzenia, które je zajmują? Jeżeli tak, to czy percepcja naszych dziennikarzy i redaktorów nie jest przypadkiem „nadążna” i wyczulona na akcyjność a najlepiej dramat, krew, seks, ewentualnie show?

    Przecież musi być jakieś wytłumaczenie dla faktu, w którym w apogeum kampanii wyborczej prawie nic się nie mówi o wyborach! Czy to o to chodziło w tych wszystkich ważnych „inaczej” komunikatach, żeby odwrócić uwagę społeczeństwa od spraw zasadniczych?

    Można powiedzieć, że taki jest urok demokracji, wolności słowa i swobody wypowiedzi – można sobie kupić łódkę i pływać po Wiśle, skupiając na sobie uwagę mediów, jednakże czy w ten sposób wygeneruje się istotną wartość?

    Dlaczego media nie filtrują – kreowanej wartości, od szlamu informacyjnego? Przecież nawet prezydent państwa mówiący o tym, że krajobraz mamy ładny – czyni się jednym z niewielu normalnych uczestników życia publicznego. Prawie wszystko inne to przecież wyścig na spłycanie, banalność, ewentualnie próby tworzenia nowej rzeczywistości i kreowania faktów medialnych poprzez nadinterpretację ułamków wypowiedzi, jak również sprytne wycinanie ich z kontekstu.

    Gdybyśmy, chociaż spierali się o technologię budowy gazoportu? Szczegóły techniczne „Pendolino”, albo o wybór typu okrętu podwodnego dla Marynarki Wojennej, w ostateczności czy budować od razu dwie elektrownie jądrowe, czy tylko jedną? Tymczasem nie dajemy szans nawet naszym celebrytom i celebrytkom, chyba że umierają.

    Jest temat dominujący – Ukraina, jednakże widać tutaj od pewnego czasu – mniej więcej ostatnich 20-30 dni pewne zmęczenie tematem, objawiające się zmniejszeniem zainteresowania społeczeństwa dla tych tematów.

    Jednakże jest jeden temat, który zelektryzował społeczeństwo – kwestia pomnika! Wiadomo czyjego i w jakiej intencji i dlaczego na Krakowskim Przedmieściu! Chociaż to także okazała się próbą raczej nieudaną, chociaż zdaje się jeden z polityków „prawie sam” do „siebie samego” napisał petycję w tej sprawie?

    Przecież to nie może być tak, żebyśmy byli para-demokracją sterowaną medialnie? Czy liczy się tylko czas antenowy i nadawanie przekazów, w których nawet jeden i ten sam polityk potrafi w ciągu kilku godzin sam siebie zdementować – i nikogo to nie dziwi? Zwłaszcza jego kolegów z partii, nie ma problemu z ewentualnym odwoływaniem – sprawa zamknięta?

    Jeżeli rzeczywiście jest tak jak zaczyna to być widocznym, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko spróbować ująć tą nową sytuację w jakieś ramy ustrojowe, ponieważ skoro dziennikarze, a ściślej reporterzy czy wręcz kamerzyści rządzą naszym krajem, to nie może być tak, żeby tego nie znormalizować!

    Jeżeli bowiem nawet przyjmiemy, że ludzi mogą nie interesować wybory – w porządku, nie ma obowiązku głosowania, jak ktoś nie chce się tym przejmować – nie musi! Jednakże jesteśmy w takiej sytuacji, w której wyraźnie widać, że te wybory nie interesują także dominującej części establishmentu decydującego o treści naszego życia publicznego!

    Do tego wszystkiego wielu twierdzi, że nie ma się, czym martwić, ponieważ czujnie rękę na pulsie systemu trzymają służby specjalne, niestety jednak są złośliwcy, którzy mówią, że “na szczęście” nie krajowe… No, a to już trudno zinterpretować… Wielki Demiurg nie śpi, zresztą lepiej w niego wierzyć, bo nie możemy być przestrzenią zarządzaną przez nas własny chaos…

    Co za szczęśliwy kraj!