- Soft Power
Mały żubr będzie płakał przed niedźwiedziem że osioł na niego ryczy!
- By krakauer
- |
- 07 września 2021
- |
- 2 minuty czytania
Zagrożenie resetem zawsze było realne. Sytuacja na naszej wschodniej granicy – skomasowanie wzrostu cen nośników energii, ćwiczeń wojskowych i presji migracyjnej w jednym czasie i miejscu, to być może i są przypadki jednak to, co z nich może wyniknąć, przypadkiem na pewno nie będzie. Jednakże doszukiwanie się we wszystkim „długich rąk Kremla” jest nie tylko naiwne, ale przede wszystkim intelektualnie smutne. Ponieważ pokazuje nam i naszym partnerom, że nie jesteśmy w stanie wyjść ze schematów czystej ksenofobii, którą doprowadziliśmy do pełni doskonałości w formie rusofobii. W naszych realiach służy ona jako wewnętrzny straszak, wewnętrzny sposób dzielenia społeczeństwa i trzymania dosłownie za twarz, wszystkich, którzy chcieliby czegoś innego – niż bez alternatywne służenie „Zachodowi”, którego już tak na prawdę nie ma od dawna i który nie kieruje się nawet naszym wspólnym interesem. Niestety zbyt wiele osób, zbyt dobrze żyje w naszym kraju i kilku instytucjach NATO i Unii Europejskiej – ze śledzenia „rosyjskiego zagrożenia”, żebyśmy mogli normalnie myśleć o relacjach. To naprawdę jest smutne, ponieważ w praktyce jesteśmy już na takim poziomie auto-zakłamania w relacjach, że nie tylko wierzymy we własną propagandę i przypisujemy „wrogowi” cechy, które sami wyrażamy. O rzekomym – negatywnym – zaangażowaniu Rosji napisano i powiedziano już tyle głupot, banałów i kłamstw, że tym wszystkim ludziom ciężko się z tego wycofać, nie da się odsiać propagandy od faktów, a fakty generalnie są kreowane a nie relacjonowane. To naprawdę intelektualnie smutne, ale tak wygląda sytuacja. Tymczasem Rosja, nie tylko nie jest naszym wrogiem, ale w jej bezpośrednim interesie leży pełna stabilność naszego regionu i współpraca z Zachodem, jako źródłem innowacji. Co się musi stać, żeby to zrozumiały – i co jeszcze ważniejsze – żeby tego nie bały się artykułować elity w Warszawie?
Nie ulega żadnej wątpliwości, że granicę trzeba chronić, nawet jeżeli trzeba byłoby strzelać, żeby zabić ludzi, którzy nielegalnie próbują ją przekraczać (prawo na to pozwala). Co więcej, nie można pozwolić na to, żeby ktokolwiek wywierał na nas nacisk bronią humanitarną, posługując się ludźmi traktowanymi narzędziowo. Jest to haniebne i powinno być podstawą do trwałego zweryfikowania stosunków. Białoruś – trzeba izolować, to z czym mamy dzisiaj do czynienia, to jest prawie wojna bez jej wypowiedzenia. Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że działania państwa białoruskiego są odpowiedzią na nasze działania hybrydowe i mieszanie się w sprawy wewnętrzne w tym kraju, to wykorzystywanie ludzi jako amunicji jest hańbiące dla rządzących w Mińsku. Po prostu tak się nie powinno robić, tylko dlatego ponieważ tak nie wypada. To hańbiące dla ludzi stosujących takie metody.
Trzeba rozróżnić – rzeczywistych uchodźców, od ludzi którzy szukają okazji, żeby w desperacji zmienić miejsce pobytu, korzystając z okazji jakie są w ich zasięgu i opcji. Bez względu na to jaka jest ich motywacja – nie mamy wobec nich żadnych zobowiązań. Powtórzmy – granica musi być chroniona, a dodatkowym elementem komplikującym są wybory w Niemczech, gdzie kwestia migrancka jest wielkim białym słoniem w salonie, o którym wszyscy wiedzą, ale się o nim nie mówi. Ponieważ jakiekolwiek naruszenie przyjętej retoryki będzie pompować wyniki poparcia dla partii uznawanej za poza systemową (Alternatywa dla Niemiec / Alternative für Deutschland – AfD).
Jest oczywistością, że marzeniem tych wszystkich zdesperowanych ludzi nie jest życie w Polsce, gdzie trzeba pracować za grosze, żeby żyć. Konsekwencje nasilenia się fali migracyjnej przed samymi wyborami, mogą mieć wielkie znaczenie dla wyników wyborów w Niemczech, a to samo przez siebie mieć olbrzymie znaczenie dla przyszłości Unii Europejskiej. To jest wyzwalacz, który może wywołać reset. Może nie generalny, czy totalny, ale może spowodować, że pewne rzeczy się zmienią diametralnie. Możemy być pewni, że już w średniej perspektywie na tych zmianach tylko byśmy stracili. Dlatego powstrzymanie kryzysu i jego wygaszenie – jest bezwzględnym imperatywem, który trzeba za wszelką cenę osiągnąć.
Ocena działania naszych władz w tym kryzysie jest pozytywna. Po wstępnym okresie chaosu, kiedy trwała standardowa dezorientacja i niemoc – udało się opanować kryzys, w ten sposób że nie jest widoczny w mediach. To bardzo ważne, to połowa sukcesu. Aczkolwiek za dużą cenę – swobody życia wielu ludzi, będących ofiarami koncernów mendialnych (tu nie ma błędu) i organizacji pozarządowych, kreujących narrację mendialną (tu nie ma błędu) – ukierunkowaną przeciwko rządzącym. Niestety to właśnie mendia (tu nie ma błędu), są tutaj głównym elementem kreującym narrację. Nie jest tak, że skoro „my” nie pokazujemy sytuacji na granicy, to Białoruś, która ją relacjonuje – zyskuje przewagę. Białorusini swój rozum mają i dobrze wiedzą, co robi ich władza. Proszę nie mieć żadnych złudzeń. Natomiast, to co zaczęło się dziać u nas – to była działalność antypaństwowa w czystej formie. W sumie dobrze, że tylu podłych ludzi, plujących we własne gniazdo – tak szybko się ujawniło. Proszę zwrócić uwagę, że nawet główni propagatorzy jadu i kłamstwa – główni kreatorzy narracji wewnętrznej wyciszyli najgłupsze wypowiedzi ludzi nie mających zdolności honorowych.
Zagadnienie jest rozgrywane w mendiach, odcięcie mendiów od przekazu i możliwości kreowania narracji – zaburzającej naturalną i zgodną z prawem decyzyjność władz, bojących się linczu w mendiach – jest absolutnym warunkiem wstępnym jakiegokolwiek działania. Co więcej już powinno się działać na rzecz wprowadzenia mechanizmów, które zobligują mendia i media w krajach zachodnich i dla nas sojuszniczych, do nie relacjonowania działań i zdarzeń podejmowanych przez stronę białoruską (transmisje ze wschodniej strony granicy). Ponieważ ta sprawa ma większy potencjał medialny, niż w ogóle jest warta i
Dodatkowo można tą sytuację wykorzystać, do budowy stałych umocnień nadgranicznych, które będą chronić nie tylko przed nielegalnymi migrantami i przemytnikami, ale przede wszystkim będą pełnić ważną rolę – pierwszej bariery do przełamania – w przypadku prawdziwego konfliktu. Co ważne, można to zrobić nie tylko z błogosławieństwem Unii Europejskiej, ale jeszcze w dużej mierze za unijne pieniądze. Wzorem rozwiązań jest pewne małe bliskowschodnie państwo (nie jest to Liban).
Głównym, strategicznym błędem naszych rządzących jest to, że nie zdecydowali się na przeniesienie sporu z Białorusią na poziom Brukseli – już od pierwszego dnia. To, by zmieniło w ogóle orientację polityczną całości procesu. Bylibyśmy tylko wykonawcami decyzji Brukseli, sami koncentrując się na kwestiach w istocie technicznych. A Bruksela (czytaj Paryż i Berlin) nie dyskutowałyby z Mińskiem, tylko rozmawiałyby w Moskwie. W tej chwili bowiem mamy sytuację w grze, którą wykreowały władze Białorusi i gramy w ich grę, na ich warunkach, których nie znamy – reaktywnie – na ich poziomie. Białorusini mistrzowsko wykreowali sytuację, w której są w stanie wywołać kryzys na granicy Unii Europejskiej i wyewoluować go w taką stronę, jaka będzie dla nich korzystna. Oni są podmiotem relacji, my stajemy się przedmiotem wchodząc w grę Mińska – dosłownie, jakbyśmy czytali ich scenariusz i realizowali go punkt po punkcie. To nawet widać, że to jest proces – zaraz zobaczymy i będziemy uczestniczyli w kolejnych etapach.
To jest właśnie najciekawsze, albowiem myli się ten, komu się wydaje, że Mińsk jest w 100% i bez zająknięcia wykonawcą decyzji z Moskwy. Wręcz przeciwnie – od lat wiadomo, że pan Prezydent Białorusi jest co najwyżej tolerowany po prostu jako sąsiad. Natomiast jego działania, decyzje i niezależność białoruskich służb specjalnych – robiących doskonałe interesy w Rosji i z Rosją (i Zachodem), nie jeden raz była powodem zmartwień, problemów, kłopotów i przede wszystkim – kosztów. Utrzymanie spokojnych relacji z Białorusią pod rządami pana Łukaszenki kosztuję Federację Rosyjską bardzo, ale to naprawdę bardzo dużo pieniędzy – od lat.
Od pewnego czasu, Rosja chciałaby te relacje urealnić, ponieważ sama posiada gospodarkę rynkową, kierującą się rachunkiem ekonomicznym i dopłacanie do socjalistycznej gospodarki Białorusi jest trudne w wymiarze politycznym, a ekonomicznie to po prostu marnowanie pieniędzy. Władze Rosji przez lata tolerowały politykę ekonomiczną Białorusi, która po prostu zmarnowała swoją szansę na urealnienie kosztów działania gospodarki. W tej chwili Białoruś jest stymulowana do prawdziwych rozliczeń, do ponoszenia prawdziwych kosztów swojego funkcjonowania – i to się w Mińsku nie podoba, ponieważ każdy woli dostawać coś za darmo. Możemy być pewni, że w desperacji, bo skutkiem zmian urealniających ekonomię – będą jeszcze większe bunty społeczne – rządzący tym krajem, zrobią bardzo wiele, żeby utrzymać status quo.
Dzisiaj to Białoruś rozgrywa sytuację. Jeżeli doprowadzi do kryzysu na granicy, który będzie realnym konfliktem – z użyciem broni, to będzie w stanie domagać się od Rosji spełnienia jej gwarancji sojuszniczych na wszystkich poziomach relacji państwa związkowego. Jest oczywistością, że w przypadku konfliktu zbrojnego, nie będzie mowy o żadnym dalszym urealnianiu relacji gospodarczych pomiędzy tymi krajami, tam nastąpi wielki reset oczekiwań i prób modyfikacji oferty. Ponieważ i politycy i wojskowi – będą mieli inne zajęcia, a co jest bardzo ważne – to Mińsk będzie przedstawiał się jako ofiara agresji NATO. Być może część naszych czytelników nie ma tutaj jednej prostej świadomości, otóż nie ma takiej możliwości i nie ma takiego sposobu, żeby powstrzymać przepływ informacji pomiędzy Białorusią a Rosją. Kraje są zbyt bliskie – głównie pod względem rodzinnym i związków osobistych, że nie da się po prostu odciąć informacji z Mińska płynących do Moskwy. Dosłownie mały żubr będzie płakał przed niedźwiedziem, że osioł nie tylko na niego ryczy, ale jeszcze go kopie i szarpie! Niedźwiedź nie będzie miał wyjścia, będzie zobligowany w obliczu własnego autorytetu zainteresować się tym, co się dzieje na zachodnim krańcu lasu. A to już jest poważna sprawa…
No, a tak się akurat składa, że w rejonie zachodniej Białorusi właśnie będą się odbywały olbrzymie ćwiczenia wojskowe i pewne rzeczy mogą dziać się automatycznie, nawet jak nikt ich nie będzie chciał. Coś się wydarzy, sprawy się zadzieją i być może za kilka lat wspólna komisja Europejsko-Rosyjsko-Amerykańska, ujawni światu harmonogram zdarzeń – wskazując na krewkie działania „nacjonalistyczno-homofobicznego” rządu w Warszawie i skompromitowanych władz Białorusi, które działając wbrew sobie chciały osiągnąć korzystne dla siebie cele w polityce wewnętrznej, posiłkując się mechanizmami wielkiej geopolityki, na które po prostu są za małe, żeby nimi grać. Tylko coś się nie udało, zadziało się, ktoś strzelił, potem znowu ktoś strzelił, a później, to już nie miało znaczenia – kto, gdzie i czy bez rozkazu strzelił pierwszy i do kogo. Proszę o tym pamiętać, „po” – już nie ma znaczenia, kto strzelał pierwszy.
Należy mieć nadzieję, że rządzący w Warszawie zreflektują się w kwestii politycznej i przeniosą środek ciężkości problemu na Brukselę – realizując jej polecenia i wytyczne. Będzie to wysiłek, bo nikt w Brukseli nie ma zamiaru się tym problemem zająć, na razie jest milczenie i udawanie, że to mały problem na granicy w jakimś zagajniku, ale każdy wie że tak nie jest – to już jest gra o największą stawkę. Działając w ten sposób, będziemy mogli zajmować się sprawami, na których się znamy i na które mamy wpływ – jak np. jak ułożyć drut, gdzie dać foto pułapki, w końcu gdzie strzelać do osób nielegalnie przekraczających granicę i czy najpierw gumową, a później ostrą amunicją (to kwestia czasu). Natomiast przenosząc decyzyjność na Brukselę spowodujemy, że Niemcy i Francuzi porozumieją się z Rosją, a ta już swoimi sposobami, będzie lub nie będzie skłonna nakłonić pana Łukaszenkę do refleksji, przynajmniej na niesłychanie hańbiącym i bolesnym poziomie humanitarnym – bo robi się zimno, a za chwilę na zewnątrz będzie naprawdę paskudnie. Przecież każdy wie jaki mamy klimat jesienią i jak tutaj jest o poranku, nie mówiąc już o pięknym Podlasiu (i okolicach).
Byłoby bardzo śmiesznie, wręcz miałoby to dla nas poważne znaczenie polityczne i było rzeczywistym sukcesem politycznym władz w Warszawie, zarówno na płaszczyźnie wewnętrznej jak i w ramach stosunków europejskich – jeżeli Bruksela schowałaby głowę w piasek lub w ogóle nie podjęła tematu (!!!). A właśnie ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, bo Berlin jest zajęty stosunkami wewnętrznymi – nie ma rządu – tam będzie formatowanie i zamęt, a Paryż boi się, że ludzie zagłosują na panią Marine le Pen. Niech lekkoduchy plujące na swój własny kraj w imię wartości unijnych, praw człowieka i wszelkich mniejszości, zrozumieją że pewne rzeczy są jedynie narracją służącą do podporządkowania nas jako zbiorowości – oczywiście, żebyśmy pilnowali się sami.
Proszę pamiętać, zawsze później – bez względu na to, jak się sytuacja rozwinie – moglibyśmy wskazywać, że skutki są wynikiem takiej lub innej nieudolności polityki europejskiej. A jeżeli unijna polityka migracyjna ma wyglądać tak, że zgodnie z porozumieniami dublińskimi – mamy obowiązek zachować migrujących ludzi u siebie, chociaż chcą za wszelką cenę dostać się na Zachód, to będziemy musieli to zrobić siłą. Czy Europa się na to zgodzi? Odeślą do nas ludzi, którzy wyjdą z naszych ośrodków pomocowych na ulicę? Ile razy? Przecież prowadzą taką politykę od lat – przymykania oczu i udawania, że się nic nie dzieje, do póki ktoś komuś nie poderżnie gardła, nie wjedzie ciężarówką lub się nie wysadzi. Bez plucia zgodzą się na budowę w Polsce obozów dla uchodźców? O to w tym chodzi? Bo jak inaczej rozumieć porozumienia dublińskie – kraj pierwszego kontaktu to Polska, ale nikt z tych ludzi w niej nie chce zostać!
Mamy piękną możliwość pełnego skompromitowania całego zakłamania Zachodu, co więcej otrzymania wsparcia politycznego, które mogłoby rzutować na nasze inne relacje (Turów, kolejne kary nakładane przez instytucje unijne itp.). Wszystko w imię obrony Unii Europejskiej, wspólnego interesu i jeżeli tylko zamilkną, podnosimy retorykę że wbijają nam sztylety w plecy, chociaż walczymy o ich dobro i ich dobrostan. Jest to tak banalne do rozegrania i przeprowadzenia, że trzeba się dziwić, że nasi rządzący tego nie robią. Wszystko można rozegrać na poziomie narracyjno-retorycznym. Mogą wrócić na salony europejskie w jeden dzień, co więcej – skompromitować krajową opozycję i jej wszelkie działania ukierunkowane na przejęcie władzy w kraju.
W tym wszystkim nie ma jednak ani kroku w tył, nie ma miejsca na słabość. Jakby to nie było okrutne, nie można wpuścić tych koczujących ludzi, a wszystkich innych trzeba wyłapywać i tego samego dnia – cofać na Białoruś. Jeżeli władze Białoruskie odmówią ich przyjmowania – trzeba – zamknąć granicę dla wszelkiego ruchu i zastosować politykę – zera relacji. Oczywiście odbędzie się to kosztem naszej mniejszości na Białorusi i stosunków Zachodu z Rosją, jednak trzeba pamiętać, że to my zaczęliśmy tę grę mieszając się w ich stosunki wewnętrzne. Dzisiaj gramy na ich warunkach, realizując ich scenariusz. Przyczyniając się do tego, że to Białoruś może rozgrywać sprawy tak jak chce – głównie wobec swojego partnera w państwie związkowym. To poważny błąd w naszej polityce – im szybciej przeniesiemy decyzyjność (lub jej brak) na poziom Brukseli, tym lepiej. Ponieważ tutaj nie ma rozwiązania, a na pewno nie ma dobrego rozwiązania w ogóle. Właśnie dlatego byłyby z tego same korzyści, zwłaszcza jak Bruksela nie podjęłaby się wyzwania lub mu nie sprostała. Skutki byłyby epokowe, może nie na miarę 1989 roku, ale 2004 na pewno.
Tymczasem Komisja Europejska zwraca się do TSUE o nałożenie kar na Polskę, odcina nam fundusze pomocowe… Może więc rzeczywiście po prostu bądźmy humanitarni, cywilizowani, miłujący bliźniego, szanujący wartości europejskie, prawa człowieka i wszelkich mniejszości i pozwólmy tym początkowo kilkudziesięciu tysiącom ludzi odwiedzić nasz kraj? Możecie być Państwo pewni, że dominująca większość będzie miała pieniądze na pociąg lub autobus z Białegostoku do Berlina, a po bardzo wielu przyjadą rodziny. „Wszyscy” będą nas lubić! No i ile osób można zaszczepić, naprawdę – można pomóc. Proszę mieć świadomość, że to jest rozwiązanie problemu równoważne do tego, jakim jest twarda obrona granicy. Natomiast procesy jakie wy indukuje taki bieg spraw, spowodują że prawica będzie rządzić przez kolejne 30 lat i to, czy będziemy w Unii Europejskiej będzie jednym z mniejszych problemów – bo może po prostu już jej bardzo szybko nie być…
***
Szanowni Państwo!
Powyższy tekst ma charakter próby – testu technicznego działania mechanizmów publikacyjnych na naszym portalu. Nadal obowiązuje przerwa w publikacjach. Komentarze mogą ukazać się z opóźnieniem, ponieważ testujemy szereg rozwiązań.
Prosimy tych z Państwa, którzy są w dobrej sytuacji finansowej o wsparcie dla naszej fundacji. Liczy się każda kwota i jest mile widziana.
Liczymy na Państwa wsparcie. Bez Państwa wsparcia, nie ma przyszłości dla portalu.
Jedyną formą wsparcia dla naszej fundacji jest przelew na jedno z poniższych kont bankowych, fundacja nie prowadziła i nie prowadzi żadnych zbiórek, puszek, ani innego rodzaju form wsparcia bezpośredniego.
Zgodnie z obowiązującym prawem, nie ma możliwości odliczenia dokonanej dla nas darowizny w polskim systemie podatkowym i prosimy tego nie robić.
Wszystkie osoby zamierzające udzielić bezpośredniego wsparcia finansowego fundacji proszone są o wpłacanie pieniędzy na poniższe konta bankowe (z dopiskiem DAROWIZNA):
Fundacja Pisanie Książek
Złota 61
00-819 Warszawa
Nr konta bankowego:
Dla przelewów w PLN 63 1020 1097 0000 7102 0229 0724
Dla przelewów w Euro PL 02 1020 1097 0000 7902 0307 3541
Konto fundacji jest prowadzone przez bank:
PKOBP Oddział 1 w Krakowie ul. Lubicz 17a, 31-503 Kraków
Symbol SWIFT banku to: BPKOPLPW
z dopiskiem – „DAROWIZNA” – to obligatoryjny zapis, bez którego pieniądze będą odesłane po odliczeniu kosztów przelewu.
Serdecznie pozdrawiamy
Zespół Obserwatora Politycznego