• 16 marca 2023
    • Polityka

    Malowanie wicepremiera

    • By krakauer
    • |
    • 22 kwietnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Z tego, co możemy odczytać z jednej z ostatnich publicznych wypowiedzi pana Janusza Piechocińskiego – wicepremiera polskiego rządu z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego, czuje on żal do premiera za faktyczne odsunięcie go od rzeczywistej władzy oraz pomijanie go w obiegu informacji i podejmowaniu decyzji. Emocjonalne wypowiedzi pana Piechocińskiego pokazują jak niesłychanie słaby jest to człowiek – nieumiejący dostosować się do istniejącej sytuacji w sposób pragmatyczny i zgodny z interesami kraju, któremu przecież ma służyć.

    Pan Janusz Piechociński nie ma łatwo, nie chciał pchać się do rządu – wolał sterować z tylnego fotela, ale niestety się nie udało. Te kilka miesięcy na fotelu wicepremiera i ministra gospodarki pokazały, że nie jest to polityk formatu swojego mimo wszystko wielkiego poprzednika. Piechociński nie wykazał się niczym, absolutnie totalnie i zupełnie niczym, co powodowałoby, że funkcjonujący pod jego kierownictwem resort zasłużyłby na należną mu pozycję centrum decyzyjnego rządu w sprawach gospodarczych. Tymczasem ministerstwo gospodarki jest zupełnie na uboczu, pozbawione przez ministerstwo skarbu państwa szeregu posiadanych prerogatyw od samego początku tych kadencji politycznych – nie liczy się tak bardzo jak liczyć się powinno. W zasadzie jest ministerstwem od PR-u gospodarczego państwa ewentualnie przeprowadzania jakichś ewaluacji i analiz, jednakże nie podejmuje się tam żadnych istotnych decyzji.

    Wraz z odejściem Waldemara Pawlaka i powołaniem drugiego wicepremiera w osobie ministra finansów – PSL mocno stracił na znaczeniu w rządzie. Ostatecznym ciosem może być powołanie ministerstwa energetyki, czyli w istocie odebranie ministerstwu gospodarki kolejnych kluczowych funkcji w zakresie władztwa nad narodową gospodarką, ponieważ energetyka na dzień dzisiejszy oznacza w Polsce – gaz, w tym łupkowy oraz atom, o węglu nawet nie wspominając. Można zupełnie na poważnie zaryzykować tezę, że bez energetyki – minister Piechociński będzie już naprawdę ministrem malowanym.

    Niestety to, czego pan Piechociński nie rozumie i nie zechce zrozumieć, to okoliczność, że problem Piechocińskiego nazywa się Janusz Piechociński a nie Donald Tusk. Premier ma pełne prawo do przeorania kadrowego swojego rządu po aferze związanej z brakiem informacji na temat memorandum gazowego, takich błędów się nie wybacza. Czystki powinny sięgnąć nie tylko ministrów, ale także całych ministerstw – w tym właśnie kontekście powołanie specjalnego ministerstwa ds. energetyki jest jak najbardziej uzasadnione, chociaż te same efekty można by osiągnąć w przypadku, gdybyśmy zdecydowali się na nieco lepszej, jakości i inaczej formułowane zarządzanie.

    Można się jedynie dziwić panu Piechocińskiemu, że okazał się tak miękkim graczem, jego publiczne oburzanie się, co więcej wyrażanie żalu i to w formie pejoratywnych przenośni o wiaderkach gnoju pokazuje, że ten człowiek po prostu nie powinien sprawować funkcji decyzyjnej na tym poziomie władzy. Być może byłby doskonałym wiceministrem, ale na pewno nie wicepremierem i ministrem – zresztą tak flagowego resortu! Być może wówczas – gdyby władze nad nim sprawował kompetentny polityk, nie dochodziłoby do takiej szopki, w której premier kombinuje jak tutaj okroić kompetencje własnego wicepremiera, który przecież powinien być kompetencyjnym filarem jego własnego rządu.

    Cała powyższa sprawa wskazuje jak kruche są podstawy naszej polityki i że nie można podskakiwać powyżej własnych kompetencji a także otaczać się ludźmi, których wiedzy i sposobu pracy w tym ekspresji nie należy się bać. Premier nie ma szczęścia do doradców, nie potrafi ich dobierać – przynajmniej w zakresie merytorycznym, a w gospodarczym to już w ogóle, jednakże żeby musiał przeprowadzać akcje prowadzące do ścinania kompetencji własnych ministrów i to „frontowych” resortów – w ramach gry politycznej to po prostu żenada. W ten sposób nie może dobrze funkcjonować żaden kraj. Jeżeli bowiem odbierzemy kwestie energetyki ministerstwu gospodarki, to można się zupełnie na poważnie zapytać, – po co to ministerstwo ma dalej istnieć?

    Skończmy z polityczną fikcją, to nie ma żadnego sensu, premier ma pełne prawo domagać się skuteczności od swoich ministrów, jednakże w sensie politycznym – przed odwołaniem nawet najgorszego z nich powinien honorować opinię koalicjanta, jeżeli jednak to się nie dzieje to z pewnością możemy mówić o odstawieniu pana Piechocińskiego na boczny tor. Nie oszukujmy się – taką cenę się płaci za tak dramatyczne błędy jak wystawienie się na strzał ze wschodu.