- Wojskowość
Lata mijają, rządy, ministrowie, prezydenci się zmieniają a armia dalej w stanie zapaści!
- By krakauer
- |
- 15 września 2014
- |
- 2 minuty czytania
Lata mijają, zmieniają się rządy, ministrowie, prezydenci, wszyscy są pełni jak najdoskonalszych deklaracji, a nasza armia jest nadal w stanie technicznej, organizacyjnej i osobowej zapaści – nie ma zmiany jakościowej, nie mówiąc już o zmianie ilościowej.
Ładne ścianki promocyjne wybranych rodzajów wojsk na największych krajowych targach uzbrojenia nie powinny nikogo zwieść, wysportowani młodzi mężczyźni w dobrym zachodnim umundurowaniu, z zachodnią bronią – zawsze na zdjęciach prezentują się świetnie. Niestety nic poza tym pozytywnego nie można powiedzieć – stan naszej armii biorąc pod uwagę zagrożenia, którym musi sprostać jest przerażający, w tym znaczeniu że niestety nieprzyjaciela nie przerazimy, tylko sami możemy ulec przerażeniu jeżeli nieco zagłębimy się w problematyce współczesnych sił zbrojnych.
Nie będziemy tutaj ubolewać nad brakami sprzętu, nad problemami z logistyką, nad przeciągającymi się przetargami, które zabijają nasze możliwości modernizacyjne. Piękne plany, koncepcje, zapewnienia – to wszystko nie przynosi prawie żadnych efektów, przecież nawet dowodzenie udało się popsuć i jak przyznają to sami wyżsi dowódcy w stanie spoczynku, w dzisiejszej strukturze armii nie wiadomo do końca kto ma dowodzić na czas „W”. To naprawdę świadczy nie tylko o upadku i rozkładzie, ale po prostu o marnowaniu pieniędzy podatników i tworzeniu fikcji zdolności do obrony, której nie ma.
Stawką jest tutaj być, albo nie być Narodu! Tak jak piekarz piecze bułki i musi piec dobre, tak jak fryzjer, który strzyże musi to robić dobrze, podobnie żołnierz musi dobrze wykonywać swój fach. Społeczeństwo ma domagać się od polityków i drogo opłacanych żołnierzy – realnej obrony bezpieczeństwa. Tutaj nie może być błędu, tutaj nie może się nie udać. Służba wojskowa to nie jest tylko i wyłącznie odsiadywanie godzin w budynkach pamiętających Cara lub Cesarza a potem powrót do domu starą Astrą z marzeniami o wzięciu odprawy i przeznaczeniu jej na nową Insignię! Służba wojskowa we współczesnej Polsce to jest niestety ryzyko, że po przegraniu wojny można dostać kulkę w tył głowy, za progiem małej piwniczki, ewentualnie nad świeżo wykopanym dołem z rękami skrępowanymi z tyłu drutem kolczastym! Polski żołnierz, polski oficer musi mieć świadomość, że jeżeli nie będzie w stanie przeciwstawić się zagrożeniu – zginie, a jego rodzina prawdopodobnie zostanie zamordowana. Co więcej, jeżeli ucieknie i zabezpieczy siebie i swoją rodzinę – swoi nie będą mieli litości i wydadzą tchórza okupantowi albo rozszarpią.
Tego społeczeństwo może wymagać od polityków i od żołnierzy – bezwzględnego i totalnego poświęcenia, oczywiście nie mówimy tutaj o głupim daniu się zabić, jednakże o walce do ostatniego naboju już na pewno tak. Nigdy więcej nie może powtórzyć się hańba września! Nigdy więcej nie możemy przegrać państwowości i utracić terytorium, wydając społeczeństwo na żer okupanta.
Powtórzmy – ciężko pracujące na utrzymanie państwa społeczeństwo ma prawo domagać się od państwa zapewnienia mu bezpieczeństwa. Co oznacza zaakceptowanie nawet dramatycznych strat, ponieważ inaczej się nie da przy znanej dysproporcji wobec sił przeciwnika, jednakże nie może to oznaczać utraty ciągłości państwa!
Zarówno wojskowi jak i politycy muszą zdawać sobie z tego sprawę, mniej więcej takie są oczekiwania wobec państwa – INACZEJ ONO NIE MA SENSU, JEST JEDYNIE PRZESTRZENIĄ ZARZĄDZANIA ZASOBEM LUDZI W CELU ICH PODATKOWEGO DRENOWANIA. Ludzie nie chcą żyć w kraju, który może przegrać wojnę, ponieważ nie po to pracują całe życie w pocie czoła za grosze, stopniowo dorabiając się, żeby wszystko stracić dlatego ponieważ panowie politycy popsuli kraj, a panowie wojskowi nie potrafili go obronić. Sytuacja przegranej nie ma prawa się ponownie wydarzyć.
Właśnie w ten sposób należy patrzeć na istotne i liczące się zagrożenia. Wiemy już, że na sojuszników możemy liczyć w stopniu bardzo ograniczonym. Nasze własne siły są bardzo skromne, nie ma wyjścia – trzeba dążyć do ilościowego zwiększenia armii i formacji Obrony Terytorialnej, zdolnych do wsparcia regularnego wojska – bez pogorszenia jakości tego ostatniego.
Jeżeli jeden żołnierz zawodowy kosztuje nas około 100 tyś., złotych rocznie – to znaczy się, że bez problemu powinno być nas stać na zwiększenie stanów osobowych armii do 300 tyś żołnierzy zawodowych. Jeżeli nam zabraknie pieniędzy, trzeba porozmawiać na ten temat z sojusznikami, czy nie byliby w stanie stale nas wspierać określonymi kwotami pieniędzy, które oczywiście przeznaczalibyśmy na sprzęt kupowany w ich zakładach zbrojeniowych. Nie mamy alternatywy – albo będziemy posiadali potencjał umożliwiający obronę terytorium, albo przepadniemy i czeka nas w najlepszym wypadku RESET PAŃSTWOWOŚCI, ponieważ nasi sąsiedzi i sojusznicy postarają się o to, żeby rząd emigracyjny jadł im z ręki.
Powtórzmy – potrzebujemy armii, która będzie zdolna do obrony terytorium kraju w przypadku zagrożenia konwencjonalnego z jednego z głównych kierunków zagrożeń, jak również obrony części terytorium kraju przy wykorzystaniu broni masowego rażenia na jednym z głównych kierunków zagrożeń. W przypadku konfliktu na obu kierunkach głównych zagrożeń, obrona jest możliwa jedynie w przypadku posiadania odpowiedniej ilości broni masowego rażenia co najmniej średniej mocy (broń jądrowa) lub zaawansowanych samoreplikujących się wirusów bojowych (broń biologiczna). NIC INNEGO NIE JEST W STANIE ZAPEWNIĆ NAM NIEPODLEGŁOŚCI I PRZETRWANIA.
Musimy sobie uświadomić, że przy dzisiejszych środkach technicznych – okupacja może być szczególnie okrutna, a powstanie zbrojne prawie nie możliwe do przeprowadzenia, ponieważ okupant dzięki środkom indywidualnego dozoru elektronicznego jest w stanie monitorować społeczeństwo i eliminować jednostki podejrzane o działania skrajne. Tu nie ma żartów, liczy się to czy przetrwamy, czy nie. Kolejna okupacja może być już ostatnią w historii naszego narodu.
Trzeba się wreszcie na coś po 25 latach zdecydować, albo podchodzimy do państwa na serio i robimy armię na serio, albo dalej co najwyżej kupa kamieni z przeciętnym PR-em i jakoś tam będzie, władza na pewno zdąży uciec samolotem za granicę. Jaki będzie wasz los szanowni czytelnicy – mamy przed sobą pełen zakres przygód od natychmiastowego zlikwidowania poprzez wszczepienie implantów a na farmakologicznym zobojętnieniu kończąc.
Jeszcze nie jest za późno! Zdecydujmy się na coś poważnego. Polska musi mieć silną armię, Polska musi mieć broń masowego rażenia – inaczej nie przetrwa. Na sojuszników nie liczmy bardziej, niż sami jesteśmy w stanie im pomóc.