• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Kwestie zasadnicze

    • By krakauer
    • |
    • 30 grudnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Państwo, Polska, Rzeczpospolita, bardzo wiele się o tym mówi w poczuciu pełnego patriotyzmu, rozumienia spraw narodowych, niesłychanie modnej racji stanu itd., itp. Jednakże, po co przeciętny obywatel – uściślijmy – osoba utrzymująca się z pracy własnych rąk, ma się tym wszystkim przejmować? Jeżeli bowiem uznamy, że Polska to coś więcej niż odwzorowanie ptaka na śmiesznych pluszowych czapkach z rogami stylizowanymi na rogi wikingów, które przeciętni Polacy często wdziewają z okazji różnego rodzaju świąt narodowego szczęścia – to warto wiedzieć, po co i na co płaci się podatki i rzekomo – potencjalnie nawet deklaruje się gotowość oddania życia za to wszystko.

    Niestety, jako państwo nie jesteśmy, a nawet nigdy nie byliśmy i chyba nigdy nie będziemy jakąś szczególnie efektywną strukturą, która zapewnia społeczeństwu jakieś szczególnie nadzwyczajne i interesujące warunki do życia i rozwoju. Jest tu zdecydowanie raczej przeciętnie, a dopiero od niedawna nie jesteśmy niewolnikami naszych sąsiadów, albowiem kraj historycznie jest tak słaby, że nie potrafi się obronić przed żadnych z głównych zagrożeń. Dlaczego zatem, ludzie mieliby się jakoś szczególnie za ten kraj wysilać?

    Podstawową kwestią, jakiej obywatel może i powinien oczekiwać od państwa, a państwo musi mu ją zagwarantować jest wolność. Nie ma nic ważniejszego od wolności jednostki, rozumianej, jako wolność polityczna, kulturowa, ekonomiczna, religijna i każda inna, którą można wymyślić! Oczywiście tak się śmiesznie składa, że jak wszystko także wonność jest dobrem limitowanym, ściśle uzależnionym od istnienia we wspólnocie. Oznacza to, że wolność jednostki jest pochodną zdolności ogółu jednostek do współpracy. Konsekwencją podtrzymywania porządku umożliwiającego wolność jednostek jest jej samoograniczanie, wykluczające naruszanie wolności innych współobywateli przez własne rozumienie i realizowanie prawa do wolności. Kiedyś ludziom do tego była potrzebna religia, jednakże dzisiaj tylko państwo może uregulować liczne kwestie związane z np. tak trudnymi sprawami jak ochrona środowiska lub kwestię tzw. przerywania ciąży. Jak do tej pory eksperyment budowy świata bez wartości nie prowadzi do wzrostu, co będzie dalej – zobaczymy, jednakże nie zobaczą nasze dzieci, ponieważ ich nie ma.

    Drugą kwestią, której obywatel potrzebuje od państwa jest bezpieczeństwo. To ono decyduje o tym, czy możliwy jest rozwój w znaczeniu progresji i zmiany rzeczywistości na lepszą. Bezpieczeństwo ma cały szereg wymiarów, jednym z głównych jest bezpieczeństwo ogólne, czyli możliwość spokojnej i niezakłóconej egzystencji w warunkach ogólnych. Synonimem bezpieczeństwa jest porządek, albowiem bez porządku nie może być mowy o bezpieczeństwie, gdyż niebezpieczeństwo anarchii jest bardziej niż kuszące. Uwaga, anarchii rozumianej, jako „wolność od”, jednakże przy zachowaniu podstaw funkcjonowania naszej cywilizacji, do czego potrzeba, chociaż odrobiny porządku i bezpieczeństwa.

    Trzecią kwestią, jakiej obywatel potrzebuje od państwa jest poczucie wspólnoty (a ściślej możliwość współtworzenia – przynależenia do wspólnoty), w ten sposób państwo się konstytuuje i określa swoje istnienie. Bez poczucia wspólnoty państwowej – nie ma mowy o istnieniu państwa zapewniającego cokolwiek obywatelom, takie państwa są skazane na dezorganizację i rozkład.

    Zatem mamy trzy generalne kwestie, na których opiera się cywilizacja współczesnego człowieka, której najefektywniejszym instrumentarium przetrwania jest państwo – wolność, bezpieczeństwo i poczucie wspólnoty, to trzy niezbędne składowe budowy warunków dla postępu i rozwoju ogólnego. Państwa zapewniające tak przyjazne środowisko do funkcjonowania człowieka mają przewagę nad wszelkimi innymi systemami zwłaszcza, jeżeli łączą swoje siły w struktury ponadpaństwowe, których nadrzędnym paradygmatem jest zapewnienie tych trzech kwestii zasadniczych.

    Jednakże zastanówmy się, czy nasze państwo organizuje nam te trzy kwestie? Czy mamy wolność osobistą w zorganizowanym społeczeństwie? Czy jesteśmy bezpieczni a nasza rzeczywistość jest uporządkowana? W ostateczności czy żyjemy we wspólnocie? Polak z Łodzi czuje jakikolwiek związek z Polakiem ze Szczecina? Czy też nasze więzi społeczne uległy już także pełnemu rozkładowi? Państwo nie spełnia swoich podstawowych funkcji – a my jesteśmy niewolnikami w systemie zorientowanym na wyzysk i uczynienie z nas właśnie mimowolnych niewolników?

    Mniej więcej w zakresie tego typu pytań odbywa się dzisiejsza dyskusja pomiędzy największymi obozami politycznymi w Polsce, a właściwie odbywałaby się gdyby, jako taka miała miejsce, co oczywiście się nie dzieje, albowiem wielcy liderzy już nawet się nie sprzeczają, po prostu obydwoje zaprzeczają swojemu prawu do funkcjonowania w rzeczywistości politycznej. Jeżeli jednak dyskusja pomiędzy ideą IV-tej RP a tzw. “mainstreamową normalnością” byłaby możliwa, to odbywałaby się dokładnie na tym poziomie. Co samo w sobie byłoby już marnowaniem czasu i najwspanialszym tematem zastępczym, jaki politycy mogą sobie nawzajem życzyć. Rzecz, bowiem w tym, żeby o tych trzech kwestiach umożliwiających rozwój w ogóle nie rozmawiać, ale korzystać z nich – aktywnie zmieniając rzeczywistość.

    Niestety, jeżeli jest to proroctwo wskazujące, że Polacy ponownie mylą środki z celem to niestety jest to proroctwo prawdziwe, albowiem trudność sytuacji, w jakiej znajduje się nasz kraj polega ponownie na tym, że my jesteśmy znowu przed etapem – rozmawiania o tym, żeby rozmowy w ogóle były możliwe, a nie o tym jak poprawić nasz los.