- Religia i państwo
Kwestia finansowania Kościoła
- By krakauer
- |
- 16 marca 2012
- |
- 2 minuty czytania
Rząd RP rozpoczął dyskusję o finansowaniu Kościoła Katolickiego przez budżet. Od razu wywołało to burzę wśród części społeczeństwa niechętnego do płacenia pieniędzy na tą instytucję, konsternację wśród kleru oraz znaki zapytania u analityków. Przecież istota propozycji rządowej absolutnie niczego nie zmienia poza oddaniem Kościoła pod plebiscyt płacących podatki mieszkańców miast i przedsiębiorców. Łączna maksymalna kwota uzyskanych odpisów będzie na poziomie osławionego Funduszu kościelnego – chodzi o sumę około 100 mln zł. Z punktu widzenia państwa nie zmieni się nic, – może tylko zyskać budżet, na tych co nie przekażą swoich środków na Kościół.
Rząd nie poruszył innych kwestii wyjątkowo drażliwych, które faktycznie mogłyby zaboleć a mianowicie nie chce tykać zwolnień podatkowych dla Kościoła i kościelnych osób prawnych, z tytułu wykonywanych przez nie działalności. Ruszenie tego problemu, byłoby prawdziwym wykazaniem troski o reformowanie finansów państwa, poprzez uporządkowanie kwestii własności Kościołów, związków wyznaniowych i podległych im organizacji.
Problem z kwestią finansowania Kościoła jest o wiele głębszy niż by się to nam wydawało na pierwszy rzut oka, na banalny Fundusz kościelny. Teoretycznie Kościół powinien mieć zdolność utrzymywać się sam, dzięki datkom wiernych, – którzy mogą ofiarować tej instytucji ile chcą nie płacąc od tego żadnego podatku. Jednakże tego nie ma, ponieważ, Kościół w praktyce oddalił się od wiernych, nie jest przepełniony duchem wspólnoty – stanowi w istocie kolejną administrację specjalną, na wyjątkowych prawach, – której placówki są gęsto rozlokowane na ziemiach polskich. Gdyby było inaczej, Kościół pewny siły swoich członków – bez wahania powiedziałby, że nie chce od państwa niczego oprócz wolności prowadzenia swojej działalności na jego terytorium, za którą to wolność – Kościół winien jest to państwo wspierać.
Niestety realia są dla Kościoła brutalne, jako instytucja oddalił się od swoich wiernych, często liczni duchowni zaangażowali się w różnego rodzaju środowiska polityczne – pozwalając na dookreślenie się po stronie jednej z głównych opcji. To razi i odstrasza wiernych o bardziej liberalnych poglądach, którzy chcieliby w kościele słyszeć o Bogu, szatanie i życiu wiecznym, a nie o lokalnej polityce, wytrzymałości brzóz pod Smoleńskiem lub innych bzdur. Naprawdę wierni, którzy chcieliby rozumieć w to, co chcą wierzyć są kłopotem dla części kościoła, ponieważ – poza wyjątkami – on nie ma dla nich oferty.
W sprawnie zorganizowanych i prowadzonych wspólnotach, które są w stałym kontakcie ze sobą, gdzie przedstawiciele kościoła są aktywni – nie powinno stanowić najmniejszego problemu – zgromadzenie środków na funkcjonowanie parafii i diecezji – utrzymanie zakonników i zakonnic. Wynika to z banalnego przeliczenia ilości „funkcjonariuszy” tej instytucji a ilości jej interesariuszy. Proporcja jest większa niż 1: 1000 – naprawdę nie powinno być problemów z utrzymaniem materialnym kościoła, to tylko kwestia prawidłowej organizacji i realnej i szczerej chęci współpracy i współdziałania. Tak przecież funkcjonują doskonale zorganizowane i prowadzone wspólnoty protestanckie, które nawet, jeżeli są małymi gminami – to przeważnie nie mają problemów z finansowaniem swoich potrzeb dzięki ofiarności swoich członków i współwyznawców z innych wspólnot.
Dlaczego zatem w Kościele Katolickim – potrzebna jest interwencja państwa? Z przynajmniej dwóch powodów należy zgodzić się na interwencję finansową państwa w Kościele. Pierwszym z nich jest konieczność utrzymania nieruchomości kościelnych stanowiących dobro i dziedzictwo narodowej kultury materialnej. W tym zakresie nie może być kompromisów i niedomówień, państwo może i powinno być właścicielem – powiernikiem zabytkowych obiektów kościelnych i powinno na ich utrzymanie i konserwację łożyć. Na to potrzeba zdecydowanie więcej niż marne 100 mln zł. Prawdopodobnie same prace konserwatorskie w kościołach Krakowa pochłonęłyby tą kwotę w jeden rok, gdyby ktoś chciał ją wydatkować. Drugim jest kwestia odszkodowawcza za mienie bezpowrotnie zatracone przez kościół na rzecz państwa, – czyli na budowy autostrad, dróg, budynków publicznych i innych. W tym przypadku mamy do czynienia z negatywnym doświadczeniem rządowo – kościelnej komisji, której funkcjonowanie budzi wątpliwości konstytucyjne. Bezwzględnie mienie zagrabione należy zwrócić właścicielom, jednakże przy okazji nie szkodzi sprawdzić prawa i ich tytułu do danej własności, – bo jeżeli dana własność jest pochodną np. dziesięciny lub innej formy ciemiężenia społeczeństwa to zwrot takiego mienia można potraktować dwuznacznie, a przynajmniej wcześniej rozważyć. Inną kwestią jest działalność społeczna Kościoła, jednakże w tym zakresie niezwykle szeroko są rozbudowane formuły dobroczynne, czego najlepszym przykładem jest „Caritas” – stale dostarczający po cichu i bez rozgłosu olbrzymią pomoc potrzebującym.
Niestety można jedynie ubolewać, ze mamy w Polsce tak słaby i powierzchowny Kościół Katolicki, że nie ma on możliwości się samodzielnie finansować. Wynika to ze słabości jego struktur podstawowych – parafii, w których wierni nie stanowią wspólnoty, co więcej nie są najczęściej w realnym kontakcie z kościołem. Problem wynika z samej konstrukcji podstawowych wspólnot kościelnych, w których wierni traktowani są jak chłopi feudalni – mający dostarczać dóbr na rzecz swojego pana feudalnego. Nic poza tym, nie ma miejsca na dyskusję, na udział w zarządzaniu wspólnym majątkiem, ba nie ma nawet wspólnego majątku, nie ma żadnej wspólnoty. Ludzie przeciętnego polskiego blokowiska nie czują, że stojący obok kościół jest ich ponadczasową własnością, że do nich przynależy a oni go tworzą – przy okazji składając się na stojący pomiędzy blokami budynek. Kościół zapłaci straszną cenę za zakonserwowanie stosunków feudalnych i związane z tym bycie w konsekwencji z boku społeczeństwa. Jak wielce się różnimy od wspólnot protestanckich, gdzie wierni tworzą radę parafialną – „zatrudniająca” pastora! Dbającą o kościół! Gromadzącą środki na trudne czasy! Dbającą o edukację i frekwencję młodzieży! Dlaczego to u nas jest niemożliwe? Księża mając pełnię władzy – rząd dusz i kontrolę nad sakiewkami – nie mają w istocie żadnej władzy nad ludźmi, a nawet autorytetu.
Uznając celowość misji ewangelizacyjnej Kościoła i pożądany wpływ jego oddziaływania na społeczeństwo, należy uznać, że najważniejszą wartością, jaką można zaoferować Kościołowi jest absolutna wolność działania i funkcjonowania. Oznacza to także, brak jakichkolwiek obowiązków nakładanych na wiernych, w tym także możliwości nie realizowania obowiązku. Państwo nie ma prawa gromadzić informacji o naszych poglądach religijnych – a pośrednio będzie to czynić, jeżeli stworzy nawet fakultatywną możliwość samodzielnego decydowania przez ludzi o przekazywaniu swoich rejestrowanych pieniędzy na organizacje religijne. To już dzisiaj jest możliwe – albowiem nie ma przeszkód w przekazywaniu 1% swojego podatku na organizacje pożytku publicznego, których jest sporo wśród kościelnych osób prawnych.
Nie ma lepszego sposobu na zapewnienie finansowania kościoła niż ten, który jest powszechny obecnie, – czyli dobrowolność składek wiernych. Jeżeli do tego państwo jeszcze wspierałoby utrzymanie zabytków kościelnych, wówczas moglibyśmy realnie mówić o finansowaniu kościoła/ów przez państwo. Przy czym możliwa byłaby likwidacja ulg i przywilejów podatkowych. Kwestię emerytur, rent i zapewnienia dostępu do publicznego leczenia dla księży i zakonników – należy rozwiązać w sposób jak najbardziej powszechny. Nie mogą być w żaden sposób uprzywilejowani, ale jako osoby żyjące na uboczu społeczeństwa – nie powinni być też koncesjonowani „na życie” tak jak np. przedsiębiorcy zmuszeni do opłacania bardzo dużych składek na ubezpieczenie społeczne. Nie można zatracić celu funkcjonowania instytucji kościelnej i istoty powołań kapłańskich – pamiętajmy, że ludzie ci służą bardzo istotnej sprawie, która dla jednych jest służbą dla Boga, a dla innych jedynie wariacją na temat propagandy o życiu pewnego poddanego rzymskiego z prowincji Judea – sprzed ponad 2000 lat.
Ponieważ Kościół, co do zasady nie prowadzi działalności gospodarczej, a funkcjonuje w systemie, – dla którego podstawą jest pieniądz, musi mieć dostęp do finansowania. Jako państwo i społeczeństwo, powinniśmy kościołowi, jako instytucji i jego funkcjonariuszom – ten dostęp w sposób racjonalny i na czytelnych warunkach umożliwić. Celem nadrzędnym regulacji powinno być ułatwienie wypełniania przez tą instytucję i tych ludzi swojej misji. Ideałem jest zapewnienie im utrzymania na poziomie umożliwiającym funkcjonowanie instytucji i egzystencję osób, w taki sposób, żeby bez problemu mogli realizować swoje posłannictwo. We wszelkich miarach, jakimi będziemy się do tego zagadnienia odnosić, musimy pamiętać, że Kościół Katolicki jest instytucją dłużej istniejącą i o wiele bardziej trwałą od naszego państwa, które nawet na własnym terytorium ma mniejszy staż niż ta instytucja. Stąd wniosek, że Kościół był jednym z głównych filarów umożliwiających nam jako narodowi przetrwanie w zawierusze historii. Dlatego osłabianie go nie leży w naszym strategicznym interesie, albowiem Kościół Katolicki w Polsce, jako instytucja jest jednym z filarów naszej państwowości i porządku społecznego. Trudno sobie wyobrazić konsekwencje dechrystianizacji i następstwa opracowania nowej moralności, w której prawdopodobnie najwięksi krytycy i przeciwnicy kościoła nie mogliby się odnaleźć.
Przejdź na samą górę