• 16 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Korupcja i nepotyzm w sferze prywatnej też są złem

    • By krakauer
    • |
    • 07 maja 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Korupcja i nepotyzm to synonimy sfery publicznej, konkretnie jej części państwowej i samorządowej. Jesteśmy przyzwyczajeni ciągle krytykować działanie różnego rodzaju podmiotów państwowych i samorządowych, gdzie pojawienie się zarzutów o korupcję lub nepotyzm nikogo tak naprawdę nie dziwi i nie jest dla nikogo niczym nadzwyczajnym. Polacy przyzwyczaili się, że w sferze publicznej – sferze zarządzanej przez państwo zawsze może dziać się coś złego i trzeba to akceptować jako koszt funkcjonowania systemu.

    Jednakże współcześnie poza tym negatywnym schematem dotyczącym funkcjonowania sfery publicznej mamy także do czynienia z równie negatywnymi praktykami w sferze prywatnej. Korupcja i nepotyzm to drugie, trwałe oblicze biznesu i większości spraw zarządzanych prywatnie a dziejących się w sferze publicznej.

    Zjawisko to pojawiło się wraz z wyodrębnieniem się kasty menedżerów w prywatnych lub częściowo publicznych korporacjach, którzy zarządzają sporymi wiązkami spraw i decydują o alokacji znacznego majątku. Przy tym bardzo często od ich decyzji zależy byt materialny wielu ludzi. Powstaje tutaj pytanie o stopień do jakiego państwo może ingerować w wolność gospodarowania i swobodę umów? Kodeks pracy, ani kodeks handlowy – nie rozwiązują wszystkich przypadków. Odnoszą się jedynie do ram funkcjonowania przedsiębiorstw dużych i większych rozmiarów jako osób prawnych oraz stosunków pomiędzy stronami stosunku pracy. Regulacje kodeksu cywilnego dotyczące swobody prowadzenia wymiany w naszym kraju także nie odnoszą się w pełni do możliwych pól i skali ewentualnych sporów i problemów systemowych.

    Nie jest tajemnicą, że niektóre branże w Polsce są po prostu zamknięte powyżej pewnego poziomu obrotów. Wejście na rynek podzielony przez oligopolistyczną konkurencję przedstawicielstw dużych zagranicznych koncernów, jak również krajowych podmiotów – jest po prostu w wielu przypadkach niemożliwe. Nie chodzi o jakieś straszenie lub dowolnie definiowany ostracyzm, po prostu nikt nie sprzeda w określonych ilościach i określonym harmonogramie czasowym – odpowiedniej do wyprodukowania produktu finalnego ilości półproduktów lub surowców. Wszyscy pamiętają jakie problemy na rynku usług budowlanych miał chiński gigant próbujący wybudować odcinek autostrady. To jedynie czubek góry lodowej, szczególnie niebezpiecznej tam gdzie mamy do czynienia ze zbiegiem intratnych publicznych kontraktów, specyfiką branży i znajomościami sięgającymi często czasów szkolnych.

    Podobnie funkcjonują inne branże, gdzie karuzelę stanowisk opanowali doskonale znający się ludzie reprezentujący różne marki. Przykładowo na rynku farmaceutycznym niedawna ustawa zmieniająca sposób ustalania list leków refundowanych wymiotła działy marketingu z niejednej firmy. Nic się nie dzieje bez przyczyny, ten kto ma zarobić – zawsze zarobi, a na pewno w zadanym dla inwestycji okresie zwrotu nie straci, nawet jeżeli przez jakiś czas spadną jego przychody z udziału w rynku.

    Jest oczywistym, że w prywatnej firmie to właściciel decyduje kto ma nią zarządzać, jeżeli on sam nie zamierza tego robić. Powstają jednak liczne pytania o etykę i przejrzystość, jeżeli prywatna firma ma drobnicowy akcjonariat i w istocie jest własnością wielu osób i/lub podmiotów. Wówczas – co jest bardzo częste, to od odpowiedniego ukształtowania rady nadzorczej zależy kto zasiądzie w zarządzie i jakie będzie miał kompetencje. Często właśnie na tym polu zdarzają się przysłowiowe cuda przy kwalifikacji, albowiem właśnie tam – menadżerowie mają największe możliwości manipulowania decyzjami wpływającymi na przyszłe funkcjonowanie systemu, który daje im środki na bardzo wygodne i dostatnie życie.

    W Polsce mamy jeszcze to szczęście w nieszczęściu, że mamy całkiem sporo spółek z udziałem Skarbu Państwa – nadzorowanych w całości lub w części przez osoby wskazane przez podmioty/osoby mające umocowanie polityczne. Nie można mieć tutaj złudzeń, ponieważ czymś zupełnie naturalnym jest przenoszenie preferencji na dół. Co nie jest bez względu na późniejsze działanie tych podmiotów.

    Przykładowo obecnie czeka nas bardzo ciekawy proces wyłonienia kandydatów na dwa bardzo ważne stanowiska w PGNiG SA, skąd niedawno została zdymisjonowana prezes zarządu, a jedno z kluczowych stanowisk było nieobsadzone. Warto się przyjrzeć tej procedurze i jej wynikom, obecnie jest to prawdopodobnie nabór na najlepsze wolne stanowisko pracy w Polsce.

    Na tym tle widać, że unijne regulacje dotyczące obowiązkowego udziału kobiet w radach nadzorczych i organach zarządzających publicznych spółek to farsa mająca na celu promowanie ideologii feministycznej a poprzez nią usankcjonowanie płciowego nepotyzmu. No bo czymże może być nakaz zatrudniania określonej ilości osób danej płci – jak nie nepotyzmem? Co z pytaniem o kompetencje? To się już nie liczy? Niestety jeżeli nie wyleczymy Komisji Europejskiej z takich idiotyzmów to sami kiedyś staniemy się ich ofiarami. Po złotych spódniczkach będą złote nocniki, a potem nie wiadomo co i kto. Nie można pozwolić na nepotyzm wyróżnikowy, czyli promowanie ludzi, dlatego że wyróżnia ich określona cecha, poza jedną – kompetencjami!

    Wnioski – nie ma rady na korupcję i nepotyzm, wówczas kiedy mają one znaczenie systemowe i stanowią wręcz fundament całości, ponieważ relacje osobiste uczestników gry – przekładają się na relacje biznesowe. Współczesna kodyfikacja również nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, a gospodarka potrzebuje ludzi kompetentnych i jasnych reguł postępowania w których wszyscy mogą się odnaleźć i spodziewać konkretnych zasad postępowania przez wszystkich uczestników gry a nie odbijać – bez przerwy od kolejnych szklanych ścian!